• <
szkoła_morska_w_gdyni_980x120_gif_2020

Szkoła Morska przygotowuje do bezpiecznej pracy w offshore. W kwestii regulacji prawnych wciąż jest wiele luk

10.11.2021 11:17 Źródło: własne
Strona główna Edukacja Morska, Nauka, Szkoły Morskie, Praca na Morzu Szkoła Morska przygotowuje do bezpiecznej pracy w offshore. W kwestii regulacji prawnych wciąż jest wiele luk

Partnerzy portalu

Szkoła Morska przygotowuje do bezpiecznej pracy w offshore. W kwestii regulacji prawnych wciąż jest wiele luk - GospodarkaMorska.pl
Fot. GospodarkaMorska.pl

Polskie przepisy regulujące bezpieczeństwo przyszłych pracowników farm morskich są zawieszone w próżni. Opracowania wymagają również regulacje użytkowania i wprowadzenia sprzętu do pracy w polskiej strefie ekonomicznej na Bałtyku. – Administracja morska musi stworzyć stały algorytm ekspertyzy, który będzie obiektywny i przede wszystkim obejmie wysokie standardy bezpieczeństwa. Nie powinniśmy dopuścić, by te przepisy w podstawowej wersji stworzyli inwestorzy. Koszty wynikające z wypadków na morzu przez niedotrzymanie rygorów bezpieczeństwa staną po stronie polskiej – apeluje Alfred Naskręt, dyrektor Szkoły Morskiej w Gdyni.

Budowa morskich farm wiatrowych w Polsce zbliża się wielkimi krokami. Jednocześnie otwarty jest temat dotyczący tego, kto zaprojektuje i zbuduje jednostkę samopodnośną do budowy polskich wiatraków na morzu. Taka możliwość stoi wciąż przed polskimi firmami, ale nie jest wykluczone, że jack-up przypłynie do nas z zagranicy.  

Kluczowe jednak jest to, że w każdym z tych przypadków, ten posiadający cztery nogi statek, musi spełnić wymogi konieczne do pracy na Bałtyku. Sprawa jest złożona i to z kilku powodów.

– Najprościej mówiąc, nie każdy jack-up może wszędzie pracować i ustawiać nogi w dowolnym  miejscu. Właściciel jednostki, przed rozpoczęciem pracy, musi otrzymać szczegółową analizę dna morskiego, dającą obraz, jakie ma ono cechy i czy praca jednostki będzie z nim kompatybilna, bezpieczna dla załogi i środowiska morskiego – tłumaczy Przemysław Szczepanik, kapitan z 20-letnim stażem pracy w offshore

– Wybór odpowiedniego jack-upa jest więc niezwykle ważny w procesie bezpiecznego i terminowego zbudowania farmy wiatrowej.

Jak się okazuje, dno Morza Bałtyckiego nie jest zbyt prostym materiałem do pracy. Swoją wielowarstwową, stosunkowo miękką strukturą, przypomina Morze Północne.

– Takie ekspertyzy i badania dna morskiego prowadzają zewnętrzne firmy. Ich zdobycie jest konieczne również do tego, by otrzymać ubezpieczenie dla jednostki. Dzięki nim uzyskujemy szereg niezwykle cennych danych. Jedną z ważniejszych informacji jest ta, jak głęboko nogi naszej jednostki zapadną się w podłoże. A jest to zależne od załadunku, jak i warunków pogodowych przeważających na określonym akwenie – mówi kapitan.

– Im głębiej noga się zapadnie, tym większa jest niepewność, czy przebije się przez miększe warstwy podłoża. A to może spowodować nagły przechył lub zniszczenie konstrukcji nogi. Stąd słyszymy co jakiś czas o wypadkach, bowiem jack-up może się przebić przez kolejne warstwy dna i zwyczajnie się wywrócić.

Regulacje prawne dla offshore. Przed Polską wiele do zrobienia

Na temat wymagań, jakie muszą spełnić właściciele jack-upów, prowadzone są cykliczne dyskusje między innymi w ramach organizowanych od początku roku w Szkocji webinariów pod patronatem Forein Common Wealth and Development Office. Uczestniczą w nich m.in. firmy, które będą brały udział w inwestycjach offshorowych.

– Uczestniczę w nich również. Z tych wykładów cały czas mogą skorzystać wszyscy biorący udział w procesie budowy farm na Bałtyku. To platforma do dzielenia się wiedzą i doświadczeniami dla wszystkich z branży. Wystarczy wejść na stronę sdi.co.uk – informuje Przemysław Szczepanik.  

Istnieje jednak szereg kursów i szkoleń, które muszą odbyć osoby pracujące zarówno przy budowie farm, jak i ich dalszym serwisowaniu. A wszystko po to by zapewnić bezpieczeństwo operacji związanych z farmami.

– Dla przykładu, jeśli kapitan statku popełni błąd i w następstwie spowoduje kolizję morską z konstrukcją, ponieważ zapadnie się noga jack-upa, jednostka jest już bezużyteczna. Następuje ewakuacja załogi, nogi najczęściej zostają zniszczone. Można je już tylko odciąć i rozebrać konstrukcję, do pracy potrzebny jest nowy jack-up. A to są gigantyczne koszty dla właściciela jednostki, nie wspominając o narażeniu bezpieczeństwa załogi. Stąd trzymanie się reguł prawnych i tak zwanej dobrej praktyki morskiej jest tak kluczowe – zaznacza kapitan.

O jakich regułach mowa i kto je narzuca?

Regulacja prawna, która już w Polsce obowiązuje na podstawie Dziennika Ustaw, to regulacja o promowaniu i wytwarzaniu energii. Według niej wymagane są ekspertyzy: nawigacyjna, techniczna (jak farma morska wpłynie na obszar) i ekspertyza w zakresie wpływu farm morskich na Krajowy System Bezpieczeństwa.

– I tu mamy duży problem. Obecnie wciąż nie jest jasne, jak my, jako Polska, zabezpieczymy ratowanie pracowników turbin wiatrowych. Potrzebne są przepisy mówiące na przykład, na jakich zasadach będzie udzielana pomoc osobom w przypadku licznych zdarzeń, które mogą się wystąpić  w miejscu pracy. Jak działać, gdy pracownik dostanie zawału, zasłabnie czy skręci kostkę? Czy zostanie wręcz „uwięziony” z powodu złej pogody uniemożliwiającej podmianę załogi przez kilka dni? Te wszystkie procedury musi przygotować administracja morska, a w naszym przypadku to zadanie Urzędu Morskiego w Gdyni – przypomina kapitan.

Konieczny jest m.in. plan ratowniczy przewidujący zakres obowiązków w trakcie wypadku na morzu, czy dynamiczny system pozwoleń na podjęcie prac na farmie wiatrowej uwzględniające możliwości jednostki morskiej i warunków pogodowych.

Inną sprawą są zanieczyszczenia, które generują farmy.

– Mowa na przykład o wymianie oleju, czy sytuacjach potencjalnie kryzysowych, jak rozlew oleju do morza lub jego wyciek. Dzisiaj  nie wiemy, jak takie zdarzenia będą zakwalifikowane, czy turbiny wiatrowe będą sztucznymi wyspami, czy może będą traktowane jak platformy wiertnicze, które podlegają pod przepisy MARPOL, kto będzie zobowiązany do ich zabezpieczenia, czy i kto poniesie odpowiedzialność za ich konsekwencje. Brakuje lokalnych przepisów, które nie pozostawią wątpliwości prawnych w rozstrzyganiu wspomnianych zdarzeń – mówi Szczepanik.

Kursy dla pracowników offshore. Szkoła Morska już je ma

Podstawowy kurs bezpieczeństwa, to szkolenia wg standardów GWO.

– Każdy, kto wchodzi na farmę wiatrową, musi odbyć kurs GWO – podkreśla Alfred Naskręt, dyrektor Szkoły Morskiej przypominając, że jego instytucja takie kursy prowadzi już od prawie dziesięciu lat.

– Kolejne szkolenie, to STCW. Dedykowane jest dla marynarzy oraz załóg statków obsługujących farmy. Jeszcze inny ważny kurs dotyczy ratowania z tonącego śmigłowca, znany pod hasłem HUET/BOSIET, a także szkolenie DP dla oficerów pokładowych i maszynowych odbywających wachty nawigacyjną i maszynową na jednostkach wyposażonych w systemy DP (Dynamicznego Pozycjonowania).

Szkoła Morska oferuje również wszystkie szkolenia przygotowujące do pracy na jack-upie.

– Możemy pochwalić się akredytowanym przez NI (Nautical Institute), ruchomym symulatorem jednostki samonośnej. Dzięki szkoleniom z jego użyciem, kursanci mogą przećwiczyć wszystkie zadania, które wykonuje się na jednostce na morzu przy budowie turbin wiatrowych, jak i w porcie podczas załadunku ich elementów – tłumaczy dyrektor Naskręt.

– Trzeba tu jasno powiedzieć, że te standardy nie są w Polsce narzucane. Może się zdarzyć, że wymagają ich konkretne firmy zatrudniające ludzi na morzu. Mimo to, aby praca w polskim offshore była bezpieczna, powinniśmy wykorzystać doświadczenie innych krajów, nie lekceważyć ich i dostosować do naszych warunków, które jak już wskazano, nie są takie przyjazne – tłumaczy Przemysław Szczepanik.

– Są więc dwie możliwości. Przyjąć standardy podstawowe i do tego zaadaptować je z „dokładką”. Administracja morska musi jednak narzucić te reguły prawne i następnie ich wymagać – uzupełnia Alfred Naskręt.

Obecnie kwestią otwartą są procedury dotyczące bezpieczeństwa pracowników (wspomniane kursy GWO, STCW), ale też użytkowanie i wprowadzanie sprzętu do pracy w polskiej strefie ekonomicznej na Bałtyku.

– Doprecyzowania wymagają kwestie ratowania ludzi z farm wiatrowych. Nasuwa się podstawowe pytanie, jak do wypadków typowych dla farm wiatrowych przygotowana jest nasza służba ratownicza SAR? Nie oszukujmy się, że zdarzenia niebezpieczne to rzadkość. Aczkolwiek statystyki mówią, że 31 proc. wypadków jest wynikiem właśnie niestabilności gruntu morskiego – przypomina kapitan.

Rozmówcy wskazują na istnienie możliwości, gdy ekspertyzy dotyczące tych wszystkich przepisów – w przypadku opieszałości ze strony administracji morskiej – mogą również stworzyć sami inwestorzy.

– A to nie byłby najlepszy scenariusz. Obawiamy się, że wówczas powstaną przepisy w niezwykle ubogiej wersji, leżącej bliżej interesów inwestorów. A tym zależy oczywiście na czasie, bo czas to pieniądz. Uważamy, że najbezpieczniejszą opcją byłoby stworzenie pewnego stałego algorytmu takiej ekspertyzy, który będzie obiektywny i przede wszystkim obejmie wysokie standardy bezpieczeństwa – argumentuje Alfred Naskręt. – W innym przypadku koszty wynikające z wypadków na morzu przez niedotrzymanie rygorów bezpieczeństwa staną po stronie polskiej – przestrzega dyrektor Szkoły Morskiej.

Urząd Morski. Wyznaczono siedem miejsc dla MFW

O to, na jakim etapie są prace - co zostało zrobione, a co jest jeszcze przed administracją zapytaliśmy w Urzędzie Morskim w Gdyni.

 – Urząd Morski w Gdyni, w ramach swoich kompetencji i zadań, odpowiadał za opracowanie Planu Zagospodarowania Polskich Obszarów Morskich, który został przyjęty w formie rozporządzenia w kwietniu tego roku – przypomina dr inż. kpt.ż.w. Wiesław Piotrzkowski, dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni.

W ramach tego planu wyznaczono siedem miejsc, gdzie możliwe jest posadowienie morskich farm wiatrowych.

– Jest to obszar o łącznej powierzchni 2310 km2. W zakresie zgód i pozwoleń nasz urząd jest upoważniony do wydawania decyzji lokalizacyjnych na układanie kabli podwodnych na obszarze morskich wód wewnętrznych oraz morza terytorialnego. Dotąd wydaliśmy siedem takich decyzji. Opiniujemy również uzgodnienia lokalizacyjne wydawane przez Ministra Infrastruktury dla samych budowli – informuje.

I jak dodaje dyrektor Piotrzkowski, w ramach całego przedsięwzięcia budowy MFW urząd Morski w Gdyni będzie także zatwierdzał ekspertyzy oraz plany dotyczące nawigacji, a także wpływu samych farm na system łączności w niebezpieczeństwie GMDSS PL, na system łączności operacyjnej SAR, na Krajowy System bezpieczeństwa Morskiego, a także ich wpływu na plan ratowniczy i plan zwalczania zanieczyszczeń , za który odpowiada służba SAR.

Partnerzy portalu

Dziękujemy za wysłane grafiki.