Na wyspie znajdującej się nieopodal miejsca, gdzie doszło do uszkodzenia gazociągu Nord Stream 2 duńska policja poszukiwała tropów mających wyjaśnić sprawę tego incydentu z września ubiegłego roku. Zdaniem służb jesienią na przystani na wyspie Christiansö miał pojawić się jacht, którym transportowano materiały wybuchowe, użyte do uszkodzenia rurociągów.
Poszukiwania Duńczyków uruchomione zostały po tym, jak Niemcy potwierdziły we wtorek, że operacja umieszczenia ładunków wybuchowych na dnie morskim została przeprowadzona przez sześć osób, pięciu mężczyzn i jedną kobietę, którzy posługiwali się sfałszowanymi paszportami. - Policja szukała konkretnej łodzi, która zacumowała tu we wrześniu - powiedział agencji Reutera Søren Thiim Andersen, reprezentujący władze wyspy.
Christiansö jest częścią małego archipelagu wysp Ertholmene, leżącego ok. 10 kilometrów na północny wschód od wyspy Bornholm na Morzu Bałtyckim. Jej rozmiar wynosi 23 ha, a zamieszkuje ją mniej niż 90 osób, z których znaczna część utrzymuje się z rybołówstwa. Historycznie znajdował się tam fort, pełniący niegdyś strategiczną rolę obronną. Tamtejszy port jest obecnie wykorzystywany jako przystań dla pływających na tym obszarze statków, kutrów rybackich i jachtów. Cały ten obszar należy do Danii.
Według ARD i gazety "Zeit" niemieckim władzom udało się zidentyfikować łódź, która miała brać udział w operacji sabotażowej, która doprowadziła do uszkodzenia Nord Stream. Od czasu gdy doszło do tego incydentu, padały już podejrzenia pod adresem Rosji (jako prowokacji), ale też Szwecji, Finlandii, a nawet USA. Duńskie służby mają teraz namierzać ewentualnych sprawców, a prokuratorzy ustalili, że prawdopodobni sprawcy przetransportowali materiały wybuchowe na jachcie wynajętym od niemieckiej firmy czarterowej. Co najbardziej zaskakujące, wynajmującymi mieli być obywatele Ukrainy, którzy prowadzą działalność gospodarczą zarejestrowana w Polsce.
Zdaniem śledczych, szóstka podejrzanych osób wypłynęła na pokładzie jachtu z niemieckiej wypożyczalni z portu w Rostocku 6 września. Kilka dni później uczestnicy rejsu znaleźli się na duńskiej wyspie Christiansö i cumowali tam między 16 a 18 września. Śledczy w ramach pozyskiwania dalszych informacji przeprowadzili wywiady z mieszkańcami wyspy i osobami, które wtedy na niej przebywały. Pozyskali też materiał filmowy z portu i analizowali informacje z tamtejszego automatu biletowego.
Jak
dotąd wciąż nie wiadomo, kto ostatecznie stoi za operacją uszkodzenia
gazociągu. Krótko po incydencie pojawiły się głosy o rosyjskim sabotażu,
a także wskazaniu jako winnych służb USA, co wywołało burzliwą
dyskusję. W ostatnim razie spory rozgorzały na nowo za sprawą artykułu
opublikowanego w "The New
York Times". Zawarto w nim kontrowersyjną konkluzję, że potencjalnymi
sprawcami miałaby być "proukraińska grupa". Komentatorzy, szczególnie z
Ukrainy oskarżali autorów oraz samą gazetę o działanie na szkodę
Ukrainy, jako że treść mogła być wykorzystana potem w rosyjskiej
propagandzie, tak jak wcześniej wskazanie jako sprawców władz USA przez
jednego z polskich polityków.
Zdaniem niemieckiego ministra obrony Borisa Pistoriusa należy brać pod uwagę różne scenariusze, nierzadko kontrowersyjne i nie podobające się. Jego zdaniem ukraińska narodowość prawdopodobnych sprawców może budzić podejrzenia, ale wskazał też, że może to być element operacji "fałszywej flagi" i formy prowokacji, mającej zrzucić winę na Ukrainę i pogorszyć jej relacje z wspierającymi ją państwami.
Fot. Depositphotos
System wykrywania skażeń środowiska morskiego dla Morskiej Stacji Ratowniczej w Łebie
Rocznica zatopienia rosyjskiego okrętu Saratow. Ukraiński generał opublikował nagranie
Zarzut kradzieży paliwa okrętowego dla żołnierza Marynarki Wojennej
USA przekazały trzy okręty Marynarce Wojennej Egiptu
Tysiące nielegalnych leków wykryto na terenie terminala promowego w Gdańsku
Tajwańskie wojsko ćwiczyło odparcie desantu. W tle narastająca presja militarna Chin