pc
Ze wstępnych ustaleń wynika, że do ataków na dwie saudyjskie rafinerie wykorzystano irańską broń, a ataków nie przeprowadzono z terytorium Jemenu - poinformowała w poniedziałek dowodzona przez Arabię Saudyjską koalicja zaangażowana w jemeński konflikt zbrojny.
Rzecznik koalicji płk Turki al-Malki powiedział na konferencji prasowej w Rijadzie, że śledztwo wszczęte w sprawie sobotniego incydentu trwa oraz że prowadzone są próby ustalenia, skąd dokonano ataków.
Wcześniej do przeprowadzenia ataków na saudyjskie dwie instalacje naftowe przyznali się szyiccy rebelianci Huti, zwalczani przez saudyjską koalicję.
Al-Malki nie podał więcej szczegółów; zapowiedział jedynie, że rezultaty śledztwa zostaną podane do wiadomości publicznej po jego zamknięciu.
Odpowiedzialności Hutich zakwestionowały już wcześniej władze USA. Sekretarz stanu Mike Pompeo winę za ataki przypisał Iranowi, zaś prezydent Donald Trump na Twitterze zagroził uderzeniem odwetowym, nie precyzując, kogo USA uważają za sprawcę incydentu.
Celem sobotnich ataków były dwie instalacje naftowe koncernu Aramco w mieście Bukajk i Churajs na wschodzie Arabii Saudyjskiej. W rezultacie wydobycie saudyjskiej ropy zmniejszyło się o połowę (w skali produkcji światowej spadek o 5 proc.), co spowodowało wzrost cen tego surowca.
Przełożony start rakiety z polskimi satelitami. Pozwolą skuteczniej monitorować sytuację na Bałtyku
Rosyjska Flota Pacyfiku ćwiczyła na Oceanie Indyjskim. Kreml szuka partnerów w Azji
Władze Iranu zwolniły tankowiec zatrzymany wcześniej przez Strażników Rewolucji
Ostatni okręt kontrowersyjnej serii już w służbie w siłach morskich USA. Co dalej z serią Independence?
Uroczyste otwarcie wystawy „Pod misyjną banderą” już 27 listopada przed Centrum Weterana
Polski wiceadmirał z wizytą w litewskiej Marynarce Wojennej