• <
Kongres Polskie Porty 2030 edycja 2024

W zakładach przetwórstwa rybnego brak kadry

pc

30.03.2017 15:58 Źródło: PAP

Partnerzy portalu

W zakładach przetwórstwa rybnego brak kadry - GospodarkaMorska.pl

Brak chętnych do pracy i brak wykwalifikowanych specjalistów – to jeden z głównych problemów branży przetwórstwa rybnego w Polsce – oceniają przedstawiciele sektora. Pomimo tego uważany jest on za najnowocześniejszy w Europie.

W czwartek w Sopocie rozpoczął się IV Kongres Rybny, w którym uczestniczy ponad 300 przedstawicieli branży przetwórstwa rybnego, akwakultury i rybołówstwa.

Prezes zarządu Graal SA, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Przetwórców Ryb Bogusław Kowalski, mówiąc o przyszłości polskiego przetwórstwa rybnego, powiedział, że jednym z problemów sektora jest „brak rąk do pracy”. Ocenił, że „na dziś Grupa kapitałowa Graal mogłaby zatrudnić kilkaset osób”. W kilku zakładach grupy pracuje ok. 2,5 tys. osób, w tym kilkuset obcokrajowców.

Przyznał, że „płaci tyle, na ile pozwala rynek, zarówno w Polsce, jak i za granicą”. Ocenia, że problem rąk do pracy jest odczuwalny od ok. 4-5 lat i z roku na rok jest coraz gorzej. Brakuje nie tylko pracowników mniej wykwalifikowanych, ale też technologów, specjalistów kontroli jakości. – Szkolimy we własnym zakresie, ale idzie to bardzo powoli – mówił. – Nie ma szkół na poziomach zawodowym, na wyższym, nie ma programów nauczania – mówił. – Jeździmy do ministerstwa, staramy się o kształcenie technologów, ale idzie to w wolnym tempie – dodał.

Powiedział, że „pewnym rozwiązaniem jest zatrudnianie obcokrajowców, głównie z Ukrainy, Mołdawii, Białorusi”. Zwrócił uwagę, że w ich przypadku problemem jest to, że przeszkolenie trwa ok. trzech miesięcy, a ich pozwolenie na pobyt i pracę w Polsce to tylko pół roku, więc wydajność jest bardzo ograniczona”.

Przyznał, że branża oczekuje wsparcia władz lokalnych i centralnych w zakresie systemu szkolnictwa zawodowego.

– Chodzi o to, żeby powstały kierunki związane z technologią, przetwórstwem, generalnie z branżą rybną – wyjaśnił.

Doradca ministra gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej ds. rybołówstwa, Grzegorz Hałubek przyznał, że przetwórcy mówią o „dużym i poważnym deficycie pracowników, który ma wpływ na jakość ich produkcji i zyski”. Powiedział, że w Polsce brakuje systemu kształcenia pracowników dla tego sektora. Poinformował, że „rząd podjął działania, żeby we współpracy z producentami utworzyć jakieś kształcenie”.

Prezes Stowarzyszenia producentów ryb łososiowatych, Jacek Juchniewicz powiedział, że w sektorze akwakultury jest „pewien krach związany z załamaniem się szkolnictwa na poziomie średnim i wyższym”. Zauważył, że zostały zlikwidowane dwa technika o charakterze ogólnopolskim. – Praktycznie nie ma średnich szkół rybackich – dodał. Podkreślił, że w tym roku po raz pierwszy w historii znany wydział rybacki na uniwersytecie warmińsko-mazurskim nie miał chętnych do studiowania. – Sytuacja jest dramatyczna, ale paradoksalnie idzie w kontrze do sektora, który rozwija się i potrzebuje specjalistów.

Wyjaśnił, że branża przyucza pracowników we własnym zakresie i są jeszcze pracownicy, którzy wcześniej zdobyli wykształcenie. Prezes Polskiego Stowarzyszenia Przetwórców Ryb Jerzy Safander w swoich dwóch zakładach zatrudnia 150 osób, chociaż mógłby zatrudniać o 50 osób więcej. – Ratują nas tylko pracownicy z Ukrainy i Mołdawii, staramy się też wprowadzać większą automatykę w firmach, bo nie ma innej drogi – tłumaczy.

Poinformował, że Stowarzyszenie postuluje o to, aby Ukraińcy mogli przyjeżdżać i pracować nie przez pół roku, a przynajmniej przez dwa-trzy lata. Ocenił, że z jego zakładów po wprowadzeniu Programu 500 plus odeszło „od 4 do 5 procent pracowników”. To przede wszystkim kobiety pracują w tym sektorze. Podał, że obecnie w przetwórstwie „można zarobić dwa tysiące na rękę, bo w ostatnich latach pensje w branży wzrosły o 7-10 proc.”.

Prof. Piotr Bykowski z Akademii Morskiej w Gdyni zauważył, że „na ogół na uczelniach kształcących na kierunkach związanych z technologią żywności, nie tylko w rybach, jest coraz gorzej”. – To będzie wielki problem za kilka lat, zwłaszcza, że ten sektor bardzo szybko zmienia się, jest zaawansowany technicznie, technologicznie i wymaga odpowiednich kadr – podkreślił.

– W przetwórstwie rybnym znalezienie obecnie technologa do poprowadzenia zakładu jest właściwie niemożliwe – dodał. Zwrócił uwagę, że nie ma chętnych do kształcenia się w kierunkach związanych z przetwórstwem ryb.

Powiedział, że niepowodzeniem zakończyła się próba reaktywowania technikum przemysłu rybnego (kiedyś było w Gdyni) w Koszalinie, bo nikt się nie zgłosił. Zauważył, że „ten sektor na całym świecie nie jest takim bardzo obiecującym; zyskowność jest dość słaba”. – Mamy w Polsce niewątpliwie najlepszy przemysł przetwórstwa rybnego w Europie, a może i na świecie, ale za 10 lat wyposażenie zakładów zestarzeje się i nie będzie pieniędzy na jego wymianę – dodał.

Tymczasem Krzysztof Hryszko z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywności PIB podczas Kongresu Rybackiego w Sopocie powiedział, że „rok 2016 był dobry dla polskiej gospodarki rybackiej”. W ubiegłym roku na rynek trafiło ok. 500 tys. ton ryb i owoców morza, o 4,4 proc. więcej niż rok wcześniej. Połowa pochodziła z połowów własnych, głównie z Bałtyku. Rocznie statystyczny Polak spożywa ok. 12 kg ryb, w rekordowej Portugalii – 56 kg.

Partnerzy portalu

Dziękujemy za wysłane grafiki.