Występujący w rumuńskiej telewizji Romania TV premier Marcel Ciolacu zaskoczył wielu specjalistów ds. morskich wypowiedzią na temat inwestycji w morski rodzaj sił zbrojnych. Jego zdaniem program zakupu okrętów podwodnych "nie jest w tej chwili tym, czego Rumunia potrzebuje” i uważa, że obecne priorytety Ministerstwa Obrony Narodowej są „zupełnie inne”. Wypowiedź stawia pod znakiem zapytania przyszłość tamtejszego odpowiednika programu "Orka" i przywrócenia krajowi zdolności do działań podwodnych.
Jeszcze w maju tego roku rumuńskie media podawały informację, że w ciągu najbliższych kilku lat rumuńska flota ma zostać znacznie wzmocniona, a budżet obronny w tym celu zostanie zasilony równowartością nawet kilku miliardów euro. Podobnie jak w przypadku Polski, Marynarka Wojenna Rumunii (Forțele Navale Române) boryka się z problemem starzejących się okrętów, w tym również ograniczonymi zdolnościami w zakresie broni podwodnej. W jej wyposażeniu znajduje się jeden okręt Delfinul, podobnie jak polski ORP Orzeł będący jednostką proj. 877 (kod NATO: Kilo), który jednak od lat pozostaje w rezerwie. Z tego powodu właściwie kraj nie posiada przeszkolonych kadr "podwodników", czyli oficerów i marynarzy posiadających doświadczenie i uprawnienia konieczne do prowadzenia działań podwodnych. Z racji na to, że od 24 lutego 2022 roku trwa rosyjska agresja na Ukrainę, Morze Czarne jest faktycznie strefą walk i istnieje potrzeba zapewnienia operacyjności i bezpieczeństwa w ramach NATO. Stąd oczekiwano, że jeszcze w tym roku zostanie ogłoszony przetarg ws. budowy okrętów, gdzie jako mocnego kandydata podawano francuski koncern Naval Group i jego okręt typu Scorpène. Zarówno Parlament jak i Senat wydały 18 maja wstępną zgodę, na
wniosek Ministerstwa Obrony Narodowej, na wszczęcie postępowań o
udzielenie zamówień na niektóre programy zakupowe, w tym
okrętów podwodnych. Wypowiedź szefa rządu z 31 października br. stawia jednak pod wielkim znakiem zapytania, czy nie tylko jest to możliwe, czy wręcz w ogóle sama idea nie trafi do "zamrażarki".
- Jako parlamentarzysta, niekoniecznie jako premier, nie sądzę, że program okrętów podwodnych jest teraz tym, czego Rumunia potrzebuje. Mówiłem to w rządzie jako premier i mówię to jako że też jestem legislatorem. Nie odwracam się od tego od razu, acz mówiłem, że w tej chwili nie zgadzam się z tym wydatkiem. Uważam, że obecne, pilne sprawy MON są zupełnie inne - podkreślił Marcel Ciolacu.
W tej chwili wypowiedź polityka nie jest wiążąca, niemniej może wyznaczać dalszy kierunek wydatków władz na obronność. Te mają, zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami, zostać zwiększone do 2,5% PKB, jako dowód zaangażowania Rumunii w zakresie obronności w ramach NATO oraz UE. Premier jednak nie powiedział, które przedsięwzięcia są w jego odczuciu priorytetowe i czy jego opinia wyznaczy kierunek decyzyjny w zakresie kolejki wydatków na poszczególne programy.
Groźba odstawienia tematu zakupu okrętów podwodnych widzi się jako kolejny cios w kierunku inwestycji w siły morskie Rumunii po fiasku, jakim był program budowy wielozadaniowych korwet, który wystartował w ramach przetargu jeszcze w 2016 roku. W związku z perturbacjami po zmianie władz i oddania kontraktu Naval Group, a nie holenderskiemu Damenowi, który wygrał przetarg, ostatecznie rząd anulował kontrakt na budowę serii nowych okrętów. Na to wpływ miała rzekomo seria nieporozumień finansowych w konsorcjum, a także kryzys związany z pandemią COVID-19, który poważnie osłabił przemysł stoczniowy. Pomimo zakończenia przetargu przez kilka lat nie doszło do ostatecznego podpisania umowy na realizację zamówienia między zamawiającym a oferentem. Rumuńskie Ministerstwo Obrony Narodowej wielokrotnie przedłużało termin, w którym oczekiwało, że konsorcjum podpisze umowę, co nie nastąpiło w ostatnim sugerowanym czasie w 2022 roku, a władze nie przedstawiły kolejnych ram czasowych.
Polityczna deklaracja premiera przypomina, że w przypadku inwestycji tak kluczowych i zarazem newralgicznych z powodów finansowych, politycznych i wizerunkowych, te mogą zostać nawet zastopowane w wyniku decyzji włodarzy. Fakt, że dotyczy to marynarki wojennej tym bardziej budzi obawy, gdyż inwestycje w siły morskie w wielu państwach są najbardziej kontrowersyjnymi tematami w zakresie zbrojeń. Można to traktować również jako przestrogę dla Polski, w związku z niedawnymi wyborami parlamentarnymi, gdyż niektórzy komentatorzy twierdzą, że w razie pojawienia się zupełnie nowego rządu część planów związanych z obronnością zostanie przełożonych bądź całkowicie anulowanych. Przypomnijmy, że obecny szef MON Mariusz Błaszczak zapowiadał, że jeszcze w tym roku zostanie rozpisany przetarg na okręty podwodne w ramach programu "Orka".
Wielka Brytania ostrzega – ze statkami na Morzu Czerwonym kontaktują się „władze Jemenu”
Wielka Brytania wysyła kolejny okręt w celu zwalczania przemytu narkotyków na Karaibach
Israeli Shipyards dostarcza patrolowiec do sił morskich Izraela. Mimo trwającego konfliktu stocznia nie zwalnia tempa
Straż Wybrzeża Filipin otwiera stację do monitorowania chińskich działań na Morzu Południowochińskim. Pekin jest tym oburzony
ITS Antonio Marceglia w Gdyni. Okręt kontynuuje misję na polskich wodach
Amerykanie wydobyli swój patrolowiec z Zatoki Kaneohe