W ostatni piątek, stowarzyszenie Baltictech, w ramach którego działa grupa nurków, poinformowało o znalezieniu ciała we wraku Wilhelma Gustloffa. Śledztwo wszczęła już Prokuratura Rejonowa w Lęborku. Badania DNA dadzą odpowiedź, czy są to szczątki zaginionego siedem lat temu mieszkańca Poznania.

O wydarzeniu jako pierwszy poinformował portal Onet. Sprawa jest najprawdopodobniej powiązana z zaginięciem 44-letniego Roberta Szlechta w lipcu 2012 roku. Wtedy to, grupa nurków zgłosiła jego zaginięcie twierdząc, że schodzili razem na wrak statku Terry, zatopionego przez Sowietów. Szlechta nie miał ze sobą wystarczająco dużo tlenu, by przeżyć pod wodą. Jak przypomina Onet, policja działała opieszale. Nurkowie zostali przesłuchani jednakże śledztwo zostało umorzone.

O wyjaśnienie wypadku apelowała rodzina zaginionego nurka. Mężczyzna twierdził bowiem przed wyprawą, że razem z kolegami będą schodzili na wrak Wilhelma Gustloffa. Stąd też, rodzina była zdziwiona, że świadkowie utrzymywali, że celem był jednak Terry. Rodzina zaczęła podejrzewać, że nurkowi została wyrządzona jakaś krzywda bądź też jego towarzysze obawiają sie wysokich kar za nurkowanie na wrak Gustloffa. W 1994 roku Polska uznała bowiem wrak MS Wilhelm Gustloff za mogiłę wojenną, w związku z czym zakazane jest nurkowanie na wrak i w promieniu 500 m od niego.

Jak ustaliło radio RMF FM, w ostatnim tygodniu czerwca możliwe jest wydobycie ciała znalezionego kilka dni temu nurka. Patryk Wegner, szef Prokuratury Rejonowej w Lęborku, w rozmowie z reporterem RMF FM dodał, że "termin wydobycia ciała nurka będzie zależał od pogody i warunków na morzu, może więc ulec zmianie. Taki wstępny termin ustaliła policja z wojskiem".

Postępowanie Prokuratury zostało wszczete w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci nieznanej osoby.  Jeśli jednak badania potwierdzą tożsamość Szlechta, wówczas może chodzić nie tylko o nieumyślne spowodowanie śmierci, ale np. nieudzielenie pomocy lub składanie fałszywych zeznań.