Jan Gortatowski i jego firma Fem4Cad byli praktycznie u zarania polskiego offshore, jeszcze wtedy, kiedy nikt nie widział w tym biznesu. Obserwowali rozwój branży z miejsc w pierwszym rzędzie. I choć już dawno udowodnili niedowiarkom, że mogą być ważnym elementem łańcucha dostaw przy budowie choćby statków instalacyjnych, to w polskim offshore wciąż są widzem, a nie uczestnikiem – jak cały sektor stoczniowy.
Wydawałoby się, że firma, która bierze udział w pracach projektowych nad największymi w swoim czasie i najbardziej zaawansowanymi technicznie statkami instalacyjnymi będzie jednym z pierwszych adresów, pod które swoje kroki skierują najwięksi gracze w polskiej morskiej energetyce wiatrowej. W końcu muszą oni zorganizować się tak, by być w stanie w perspektywie kilkunastu lat zrealizować po kilka projektów na morzu. A jednak gdyńska firma Fem4Cad, choć owszem, uczestniczy w rynku offshore, to jednak nie krajowym. Nasz krajowy rynek stoczniowy został bowiem niemal w całości pominięty w offshore, a statki instalacyjne przypłyną z innych krajów.
– Moi koledzy z czasów pracy w Stoczni Gdynia marzyli o tym, żeby zaprojektować i zbudować lotniskowiec (śmiech). Ja chciałbym zaprojektować i zbudować jack-upa – mówi Jan Gortatowski, kiedy rozmawiamy w biurze Fem4Cad.
Fem4Cad, jak mówi sam Gortatowski, zajmuje się wspieraniem biur projektowych w konkretnych rodzajach obliczeń i symulacji, niezbędnych do wykonania pełnych projektów budowy lub przebudowy jednostek.
– Analizy, z którymi mamy do czynienia w przypadku jednostek offshorowych, to głównie analizy związane z wytrzymałością tych statków, ale problemów na takich jednostkach jest więcej, więc tak naprawdę zajmujemy się też innego typu symulacjami. Kiedyś można było mówić, że wykonujemy obliczenia wytrzymałościowe, w tej chwili tak naprawdę brakuje jakiegoś dobrego określenia tego, czym się zajmujemy. Dlatego często mówię, że zajmujemy się symulacjami. Przy użyciu metod numerycznych analizujemy zagadnienia, z którymi możemy mieć problem na jednostkach pływających, zaczynając od analiz hydrodynamicznych, przez obliczenia wytrzymałościowe, zmęczeniowe, następnie drgania i na przykład prognozy hałasów... – wyjaśnia opisowo Jan Gortatowski. – Działamy w szeroko pojętej branży marine & offshore. Projekty, które realizujemy, pochodzą praktycznie z każdej działki tego dużego rynku – reasumuje.
Sama firma powstała na bazie innej, w której Jan Gortatowski był szefem działu Marine & Offshore. Firma została jednak przejęta przez większe przedsiębiorstwo z branży automotive, więc dział projektów jednostek wydzielił się i zaczął funkcjonować niezależnie. Wypełnił w ten sposób lukę powstałą po rozpadzie bardzo dużych działów projektowych w stoczniach. Ich zadaniem było wspieranie produkcji. Utworzone na ich bazie biura prywatne musiały jednak skupić się na zarabianiu. Nie mogły sobie pozwolić na utrzymywanie kilkusetosobowych zespołów. W dziedzinie tej powstały więc luki, które zapełnić mogły niewielkie, ale wysoko wyspecjalizowane zespoły, dokładnie takie, jak Fem4Cad. Nic więc dziwnego, że zdecydowana większość firmy pracuje ze sobą od 15 lat.
– Chcieliśmy wspomagać biura projektowe w najtrudniejszych specjalistycznych zagadnieniach związanych z szeroko pojętymi obliczeniami – mówi Jan Gortatowski. Dlatego właśnie bezpośrednimi zleceniodawcami dla Fem4Cad pozostają biura projektowe, które podzlecają firmie kompletne lub częściowe analizy w projektach realizowanych dla ich klientów.
Jan Gortatowski mówi
wprost, że pracy jego firmie nie brakuje, ale podczas rozmowy siłą
rzeczy nieustannie schodzimy na temat polskiego offshore. Fem4Cad jako
jedna z nielicznych polskich firm współpracowała przy projektowaniu
(oraz późniejszym przeprojektowywaniu) kilku głośnych jednostek
offshore, nic więc dziwnego, że Gortatowski i jego ekipa trzymali kciuki
za rozwój polskiej morskiej energetyki wiatrowej. Mógł im on przynieść
ważne zamówienia i dać możliwość ugruntowania swojej pozycji w łańcuchu
dostaw i rozwoju.
– Byliśmy bardzo mocno zaangażowani w
tworzenie się rynku offshore jeszcze za czasów pracy w poprzedniej
firmie – wspomina Jan Gortatowski. Dodaje, że pierwsze pomysły na
organizcję polskiego offshore pojawiały się tuż po realizacji projektu
statku instalacyjnego Vidar, przy którym inżynierowie z Fem4Cad
współpracowali z jego projektantem, firmą StoGda, a który został
wybudowany w gdyńskiej stoczni Crist.
– Powstał bardzo fajny
statek, z którego armator był (obecny jest) bardzo zadowolony. Wtedy
dopiero zaczynało się mówić o polskim offshorze, ale nikt jeszcze nie
chciał inwestować – mówi Gortatowski. Wspomina szereg inicjatyw, w które
zaangażowane były m.in. duże polskie firmy, a które rozpływały się z
czasem, czasami rozbijały o proste problemy, czasami znikały z biurek
wraz ze zmianami personalnymi. – Pamiętam pierwsze spotkania PTMEW-u
(Polskiego Towarzystwa Morskiej Energetyki Wiatrowej – przyp. JM).
Mówiło się o tym, że biorąc pod uwagę nasz potencjał w branży offshore
jesteśmy w stanie nasz local content przy dobrym zarządzaniu mieć na
poziomie 70%, może nawet 80%... W tej chwili mówi się o 5%...
Potencjał
pozostaje zatem niewykorzystany. Jak wskazuje Gortatowski, nie chodzi
tylko o jego firmę, ale o całe zaplecze stoczniowo-projektowe.
–
Jeśli chodzi o naszą firmę, to współpracowaliśmy ze StoGdą przy
wszystkich projektach związanych z jednostkami instalacyjnymi. Był to
Vidar, po drodze jeszcze Zourite – co prawda nie była to jednostka do
instalacji farm wiatrowych, ale też jack-up. Potem braliśmy wspólnie
udział w projekcie Voltaire. To największa jednostka, jaką zbudował Jan
De Nul. W międzyczasie dokonywaliśmy upgrade'ów na już istniejących
statkach, głównie na Vidarze, który obecnie, po zmianie armatora, nosi
nazwę Vole au Vent. Praktycznie raz do roku mieliśmy jakieś zadanie
związane ze zmianą pola, na którym operuje lub inną przebudową
wynikającą z bieżącej eksploatacji. Wydaje się zatem, że jeśli chodzi o
jednostki instalacyjne, to swobodnie moglibyśmy je na naszym rynku
zaprojektować i zbudować – mówi szef Fem4Cad. Wskazuje jednak, że w
Polsce nie powstała żadna firma, która mogłaby tego typu statkiem
zarządzać, choć prób było kilka. – Myślę, że gdyby była tylko dobra wola
ze strony potencjalnych operatorów polskich morskich farm wiatrowych,
jak PGE, Orlen czy Polenerga, to można byłoby dedykowaną na warunki
Bałtyku jednostkę projektować i zbudować dla polskiego armatora.
Praktycznie wszystkie kraje dookoła Morza Bałtyckiego są zainteresowane
wiatrakami. Myślę, że taka inwestycja nie mogłaby się nie zwrócić.
Brak
zleceń z Polski nie oznacza dla Fem4Cad braku zleceń w ogóle. Temat
statków instalacyjnych powraca na biurka pracowników gdyńskiego biura co
jakiś czas.
– Statki nowej generacji projektuje się trochę
bardziej uniwersalnie, ale statki typu Vidar były projektowane na
warunki konkretnego pola. Statek pracuje na polu rok, dwa, potem
przechodzi na inne. Zmieniają się warunki, w których jednostka operuje,
zmienia się na przykład rodzaj gruntu, na którym będzie posadowiony. To
powoduje, że ciągle coś trzeba przeprojektować, zmieniać – tłumaczy Jan
Gortatowski. – Jedną z takich dużych przebudów na Vidarze było
przeniesienie kominów. W pierwszej wersji kominy były umieszczone
symetrycznie, na prawej i lewej burcie. Ale na prawej burcie, na tylnej
nodze, mieliśmy zainstalowany dźwig. Dym z komina przeszkadzał jego
operatorowi. Zdecydowano więc o przeniesieniu wszystkich wydechów na
lewą burtę. To była duża przebudowa, która odbyła się w Stoczni Nauta w
Gdyni – opowiada.
Nieustannie zmienia się też technologia.
Rosną moce turbin wiatrowych, rosną fundamenty. Wszystko to wymaga coraz
większych jednostek o coraz większych możliwościach.
– Kiedy
powstawał Voltaire, był w stanie zagwarantować instalację wszystkich
możliwych, istniejących w tamtym momencie typów fundamentów. Statek ma
nośność dźwigu 3000 ton, jest w stanie operować na 80 metrach
głębokości. To parametry wcześniej niespotykane. A w tej chwili mówi się
już o tym, że 3000 ton może nie wystarczyć. Chińczycy mówią o turbinach
powyżej 20 MW... Stocznie i biura projektowe muszą nadążać – zauważa
szef Fem4Cad.
Choć
Fem4Cad posiada doświadczenie i kompetencje w kwestii jednostek
instalacyjnych i innych jack-upów, które mogłyby znacznie ułatwić budowę
morskich farm wiatrowych na Bałtyku, to jej możliwości bynajmniej się
tam nie kończą. Tym samym firma nie zamierza czekać z założonymi rękami
na potencjalne zlecenia z polskiego offshore.
– Nie
narzekamy. Mamy naprawdę dużo pracy. Bardzo chętnie wzięlibyśmy udział w
budowie polskiego jack-upa, ale nie siedzimy bezczynnie. W tej chwili
praktycznie ciągle od trzech lat pracujemy nad kolejnymi projektami
samochodowców. To jest odradzający się rynek – mówi Jan Gortatowski.
Wspomina, że Polska była kiedyś potentatem w projektowaniu i budowie
tego typu jednostek. Aktualnie mają one już po około 25 lat, przyszedł
zatem czas na wymianę tej floty. Obecnie powstają one jednak w Chinach. –
Na szczęście ich projekty powstają jeszcze w Europie. W przypadku
samochodowców naszym bezpośrednim klientem jest biuro projektowe
Deltamarin z Finlandii – dodaje Gortatowski.
Fem4Cad jest też
aktywna na rynku oil & gas, gdzie obudził się sektor statków FPSO. W
ciągu ostatnich kilku lat firma przeprowadziła kilkanaście analiz
zderzeniowych.
– To jest nieco nietypowa działka w naszej
branży, o „crashach” w tradycyjnych jednostkach rzadko się słyszy.
Natomiast w przypadku jednostek typu FPSO jest to zasadniczy problem. Te
jednostki są zacumowane i zapełnione ropą lub jej pochodnymi. Do nich
non stop przybijają jednostki serwisowe czy odbierające lub dowożące
ropę. Dużym zagrożeniem jest więc, że dojdzie do kolizji takiego statku z
burtą FPSO – opisuje Gortatowski.
Firma wykonuje w tym
przypadku m.in. analizy „crashowe” niezbędne do projektowania
konstrukcji osłonowych dla elementów wyposażenia montowanych na FPSO.
Wszystko to odbywa się siłami 8 pracowników Fem4Cad i, w razie potrzeby,
4 współpracowników.
– Pracujemy razem, nieprzerwanie, 15 lat.
Nikt z tego zespołu nie odszedł w tym czasie, poza jedną osobą, która
całkowicie zmieniła branżę. Zdarzały się sytuacje, kiedy mogliśmy mieć
jeszcze więcej pracy, ale wtedy mówiliśmy uczciwie klientowi, że albo
zrobimy to później, albo niestety nie damy rady, bo nie jestem w
odpowiedzialny sposób, szybko zwiększyć mocy przerobowych na przykład
dwukrotnie. Nasz zespół to doświadczeni specjaliści, jakich na rynku po
prostu nie ma wielu – tłumaczy Gortatowski.
Ten zgrany zespół
miał okazję w ciągu sześciu lat pracy pod szyldem Fem4Cad brać udział w
dużych, głośnych w branży morskiej projektach. Które z nich najbardziej
napawają Jana Gortatowskiego dumą? W odpowiedzi wymienia projekt
samochodowca zrealizowany przed rokiem dla Deltamarin. To nowoczesna
jednostka, bardzo duża, na 9 tysięcy samochodów. Fem4Cad wykonał na
potrzeby tego projektu niemal kompletną analizę wytrzymałościową. W tej
chwili w stoczniach trwają równolegle prace nad trzema takimi statkami, a
w sumie ma ich powstać kilkanaście, co potwierdza, że to dobry projekt.
Szef Fem4Cad wspomina także pierwsze zlecenie, jakie firma zrealizowała
zaraz po powstaniu – projekt Ro-Paxa dla armatora DFDS, do którego
również wykonała kompletną analizę wytrzymałościową.
– Nie
mamy w tej chwili wielkiej konkurencji, przynajmniej tutaj, na naszym
rynku, więc im trudniejsze zagadnienie, tym większa satysfakcja. W ciągu
tych 6 lat istnienia firmy niemal każdy kolejny projekt był zupełnie
inny, trudno znaleźć dwa identyczne tematy, więc nie mamy powtarzalnej
pracy, każdy kolejny temat to wyzwanie – mówi Gortatowski.
Na
sam koniec wracamy jednak do statku instalacyjnego. Czy biorąc pod
uwagę wypełniony grafik, Fem4Cad byłby jeszcze w stanie zaangażować w
projekt polskiego jack-upa?
– Tak naprawdę mamy w tej chwili
pełne obłożenie pracą na jakieś pół roku. Gdybym dostał dziś informację,
że taki statek powstanie, to od razu mogę powiedzieć, że projekt nie
wystartowałby prędzej niż pod koniec roku. Wtedy jesteśmy jak
najbardziej do dyspozycji (śmiech). Nie ma żadnego problemu – kończy Jan
Gortatowski.
Władze USA ogłaszają pięcioletni harmonogram dzierżaw morskich farm wiatrowych
H2POLAND: wodór jest wielką szansą, ale też zagadką
U brzegów Namibii odkryto jedno z największych złóż ropy naftowej
Wodór stworzy rynek wart 1,4 bln dolarów rocznie
Spółka MidOcean Energy należąca do EIG przejmuje 20% udziałów w Peru LNG
Gaz-System: kierunki rozwoju to biometan, wodór i CO2