Ile dwutlenku węgla możemy jeszcze wyemitować do atmosfery? Jak szybko musimy obniżać emisje gazów cieplarnianych, aby nie dopuścić do ocieplenia większego niż 1,5°C względem czasów przedprzemysłowych? Czy obecne plany i polityki wystarczą? Wyjaśniamy pojęcie budżetu węglowego.
Globalne redukcje emisji
Średnia temperatura powierzchni Ziemi zależy od koncentracji dwutlenku węgla i innych gazów cieplarnianych w atmosferze. Im więcej ich wyemitujemy, tym bardziej wzrośnie temperatura powierzchni Ziemi. Jak powinny przebiegać redukcje emisji, aby zrealizować cel ochrony klimatu zgodnie z uzgodnieniami Porozumienia Paryskiego?
W Specjalnym raporcie IPCC z 2018 roku przedstawiono całą gamę scenariuszy przyszłych emisji CO2, które z prawdopodobieństwem przynajmniej 50% utrzymałyby temperaturę poniżej progu 1,5°C (z ewentualnym krótkotrwałym przekroczeniem tego progu). Okazało się, że ich wspólną cechą jest to, że około roku 2030 globalne emisje CO2 netto powinny już spaść do ok. 20 GtCO2 rocznie (oznacza to spadek o ok. 55% względem emisji z 2019 roku), a w połowie obecnego stulecia - do zera (równolegle z głębokimi spadkami emisji innych gazów cieplarnianych). Gdybyśmy chcieli uzyskać większe prawdopodobieństwo (np. powyżej 66%), to spadek emisji powinien być jeszcze szybszy.
Biorąc
pod uwagę, że spalanie paliw kopalnych odpowiada obecnie za ponad 80%
emisji CO2, wylesianie za 14% a produkcja cementu za 4% (Global Carbon
Project 2019), zaprzestanie emisji ze spalania węgla, ropy i gazu ma
decydujące znaczenie. Bardzo istotne jest też zaprzestanie wylesiania i
odtwarzanie naturalnych, bogatych w węgiel ekosystemów, takich jak lasy i
torfowiska.
ABC budżetu węglowego
Fundamentalną
kwestią w ochronie klimatu jest to, że dla wzrostu temperatury
powierzchni Ziemi liczą się nie chwilowe (np. w danym roku) emisje
dwutlenku węgla, gazu mającego największy udział w antropogenicznym
globalnym ociepleniu, lecz emisje sumaryczne (od początku epoki
przemysłowej).
Wynika to z zachowania atomów węgla w środowisku, a
konkretnie tego, jak przebiega ich wymiana między rezerwuarami, jakimi
są atmosfera, ekosystemy lądowe oraz oceany. Wprowadzone do atmosfery w
postaci CO2 nowe atomy węgla (w szczególności pochodzące ze spalanych
paliw kopalnych) pozostają w obiegu bardzo długo.
W języku
angielskim istnieją dwa słowa, odpowiadające polskiemu słowu „węgiel”:
„coal”, oznaczające wydobywaną spod ziemi czarną, palną skałę osadową
oraz „carbon”, oznaczające węgiel pierwiastkowy. Tutaj, pisząc o węglu
mamy na myśli to drugie znaczenie.
Dla tego jak bardzo się
ociepli, nie ma istotnego znaczenia, czy tona CO2 została wyemitowana w
2020, 2030 czy 2050 roku. Na każde 500 mld ton wprowadzonego do
środowiska węgla pierwiastkowego (1833 mld ton emisji CO2) można
oczekiwać wzrostu temperatury o około 1°C.
Z tego powodu w ochronie klimatu kluczową kwestią jest tzw. budżet węglowy (ang. carbon budget).
Jego
wartość mówi nam, ile dwutlenku węgla możemy wprowadzić do atmosfery,
jeśli chcemy aby wzrost temperatury zatrzymał się na określonym poziomie
(poniżej określonego progu). Dlatego możemy mówić o „budżecie węglowym
dla ocieplenia o 1,5°C”, „o 2°C”, „3°C” i tak dalej.
Czasami do określenia „budżet węglowy” dodaje się określenia:
Całkowity
– gdy chcemy podkreślić, że chodzi o całkowitą ilość CO2, jaką można
wprowadzić do atmosfery (zazwyczaj licząc to od początku rewolucji
przemysłowej, gdyż wcześniej emisje były niewielkie), by temperatura
pozostała poniżej wybranego progu,
Pozostały – gdy chcemy podkreślić, że chodzi całkowity budżet węglowy pomniejszony o tę ilość CO2, którą już wyemitowaliśmy.
Analogia:
Załóżmy, że Ambroży otrzymuje pensję pierwszego dnia miesiąca. Jeśli 1
września na jego koncie bankowym było 5000 zł, to jest to jego całkowity
budżet na ten miesiąc. Jeśli 22 września zostało mu 1800 zł, to jest to
jego pozostały budżet.
Diabeł tkwi w szczegółach
To, jakim budżetem węglowym dysponujemy, zależy od kilku kwestii, w tym m.in.:
- jakiego progu średniej temperatury powierzchni Ziemi chcielibyśmy nie przekroczyć,
- jak będą zmieniać się emisje innych gazów cieplarnianych oraz inne czynniki wpływające na klimat,
- jakie prawdopodobieństwo sukcesu nas satysfakcjonuje.
1. Stopień ocieplenia
Kluczowym
ustaleniem Porozumienia Paryskiego jest zawarte w Artykule 2
„utrzymanie wzrostu globalnych średnich temperatur na poziomie znacznie
poniżej 2 stopni Celsjusza ponad poziom przedindustrialny i
kontynuowanie wysiłków na rzecz ograniczenia wzrostu temperatur do 1,5
stopnia”.
Wraz z postępem badań naukowych coraz lepiej zdajemy
sobie sprawę z tego, że w miarę ocieplania się klimatu konsekwencje tego
zjawiska (takie jak wzrost częstości fal upałów, susz czy wzrost
poziomu morza) bardzo szybko robią się coraz poważniejsze. Każdy ułamek
stopnia może oznaczać przekroczenie kolejnych punktów krytycznych
systemu klimatycznego. Dziś wiemy, że wzrost
temperatury o więcej niż 1,5°C względem epoki przedprzemysłowej istotnie
zwiększa prawdopodobieństwo takich zdarzeń, co może w konsekwencji
doprowadzić nawet do ponurego scenariusza obejmującego wielkoskalowe
odtlenienie oceanów i wielkie wymieranie. Dlatego pozostanie poniżej
tego progu jest bardzo rozsądnym celem.
Choć nie jest to
szczególnie istotne z punktu widzenia następstw zmiany klimatu, to z
formalnego punktu widzenia w szacowaniu budżetu węglowego pewną rolę gra
też niepewność tego, względem jakiego okresu odniesienia mierzymy
wzrost temperatury oraz jak tę temperaturę obliczamy. Jeśli chodzi o to
pierwsze to w Specjalnym raporcie IPCC o ociepleniu o 1,5°C ustalono, że
najsensowniejszym okresem referencyjnym będą lata 1850-1900. Gdy chodzi
o drugie, to od czasu ostatniego (piątego) raportu podsumowującego
nastąpił też postęp w metodach obliczania średniej temperatury
powierzchni Ziemi: we wcześniejszych pracach średnią temperaturą
powierzchni Ziemi nazywano średnią obliczoną na podstawie temperatur
powietrza nieco ponad powierzchnią lądu lub oceanu, w nowszych zaś
temperaturę nad oceanami zastąpiono temperaturą wody na powierzchni
oceanu.
2. Nie tylko CO2...
Choć emisje
dwutlenku węgla grają w obecnej zmianie klimatu rolę dominującą, to
znaczenie mają też inne czynniki, w szczególności emisje innych gazów
cieplarnianych, takich jak metan (CH4) i podtlenek azotu (N2O), sadzy
oraz aerozoli siarczanowych. W zależności od tego, w którą stronę i jak
bardzo ich emisje będą odbiegać od przyjętego scenariusza bazowego, może
to zmniejszyć lub zwiększyć budżet węglowy dla emisji CO2.
Trzeba
tu podkreślić, że redukcje antropogenicznych emisji metanu i podtlenku
azotu z rolnictwa czy metanu z sektora gospodarki odpadami są tak
trudne, że nawet w horyzoncie 2100 roku nie nastąpi ich wyzerowanie. Wymusza to na nas szybsze i głębsze redukcje emisji CO2
(a nawet aktywne usuwani CO2 z atmosfery metodami geoinżynieryjnymi),
pomniejszając tym samym budżet węglowy.
3. Prawdopodobieństwo sukcesu
Nawet
jeśli mamy ustalony próg wzrostu temperatury (np. 1,5°C) oraz sposób
jego określania, a także zadany scenariusz antropogenicznych emisji
innych substancji, nie oznacza to, że można dokładnie podać wielkość
budżetu węglowego.
System klimatyczny (procesy zachodzące w
atmosferze, oceanie, kriosferze, biosferze, cykl węglowy, cykl
hydrologiczny i inne) jest bardzo skomplikowany. Nie jesteśmy w stanie
powiedzieć, jak określony wzrost koncentracji gazów cieplarnianych
przełoży się na wzrost średniej temperatury, powierzchni Ziemi bardzo
precyzyjnie, lecz jedynie z pewnym stopniem pewności.
‘Szczegóły techniczne’
Na
spowodowany przez człowieka wzrost średniej temperatury nałożą się
zjawiska takie zmiany aktywności Słońca, oscylacje El Niño-La Niña,
erupcje wulkanów i in., które przejściowo dodatkowo tę temperaturę
podniosą lub obniżą o ±0,2°C.
Warto też dodać, że wielkość
budżetu węglowego podawanego w różnych opracowaniach może zależeć także
od niuansów przyjętej metodyki, m.in. od tego, czy w budżecie
uwzględniamy jedynie emisje CO2 ze spalania paliw kopalnych (robi tak
m.in. Międzynarodowa Agencja Energii) czy również z innych źródeł,
takich jak wylesianie lub produkcja cementu (w ten sposób budżet węglowy
oblicza IPCC).
Budżet węglowy wg IPCC
Z
oszacowań budżetu węglowego IPCC przedstawionego w 5 Raporcie
Podsumowującym z 2014 roku wynikało, że pozostały budżet węglowy,
pozwalający z prawdopodobieństwem 66% zapobiec ociepleniu o 1,5°C
wynosił 400 GtCO2 dla 2011 roku. Malał jednak każdego roku, w 2019 o
43,1 GtCO2 (Global Carbon Budget 2019). W rezultacie oznaczałoby to
wyczerpanie całego budżetu węglowego (400 GtCO2) już w tym (2020) roku.
Jednak
w specjalnym raporcie IPCC z 2018 roku, w związku z publikacją wielu
nowych badań (w których zmianę temperatury i emisje skumulowane od roku
1850 do dziś określono na podstawie pomiarów, a nie symulacji
numerycznych) podano nieco wyższe liczby. Naukowcy przedstawili wartości
budżetu węglowego dla 4 sytuacji, czyli jeśli chcielibyśmy mieć
przynajmniej 50% oraz przynajmniej 66% szans na to, że progi temperatury
1,5 lub 2°C względem epoki przedprzemysłowej nie zostaną przekroczone. W
tabeli poniżej umieściliśmy wartości pozostałego budżetu węglowego wg
stanu dla początku 2020 r.
Jak widać, choć budżet węglowy
prawdopodobnie nie jest jeszcze wyczerpany, czasu do jego zużycia
pozostało nam niewiele. Patrząc na liczby w powyższej tabeli należy
pamiętać, że mogą być one w rzeczywistości niższe:
- wraz z
zakończeniem spalania paliw kopalnych z atmosfery szybko znikną też
chłodzące klimat aerozole siarczanowe, będące skutkiem spalania węgla (i
w mniejszym stopniu ropy);
- w wyniku ocieplenia klimatu dodatkowe emisje CO2 będą też pochodzić z ekosystemów lądowych;
-
tak zdefiniowany budżet węglowy nie uwzględnia dalszego ocieplania się
klimatu po zakończeniu emisji. Ze względu na to, że stężenie CO2 będzie
spadać powoli, a w międzyczasie będą nagrzewać się oceany, maksimum
temperatury będzie opóźnione o około dekadę względem szczytu emisji;
-
wyzerowanie emisji CO2 (zarówno ze spalania paliw kopalnych, jak i
produkcji cementu i wylesiania) nie oznacza wyzerowania całości emisji
gazów cieplarnianych, w szczególności metanu i podtlenku azotu w
rolnictwie i gazów przemysłowych. Jeśli ich emisje będą kontynuowane,
ocieplanie klimatu będzie postępować;
- wiele scenariuszy
(szczególnie tych, w których wzrost temperatury zostaje ograniczony do
1,5°C) zakłada wielkoskalowe zastosowanie technologii wychwytu CO2 z
atmosfery, np.: BECCS (Bio Energy Carbon Capture and Storage), których
zaistnienie na potrzebną skalę jest mocno wątpliwe.
Jak możemy „wydatkować” budżet węglowy?
Dotychczas emisje wzrastały, przez co szybko „przepalaliśmy” budżet węglowy. Animacja pokazuje, jak ten proces przebiegał.
Nasz
globalny budżet węglowy jest bardzo ograniczony. Dla celu 1,5°C, przy
obecnym poziomie emisji (43 mld ton CO2 w 2019 według Global Carbon
Budget 2019) wyczerpalibyśmy go już w ciągu mniej więcej dekady.
Analogia:
Ambroży stracił pracę. Na szczęście ma na koncie 20 000 zł, może więc
przez jakiś czas poradzić sobie bez dochodów. Jeśli będzie, tak jak
dotąd, wydawał 5000 zł miesięcznie, funduszy wystarczy mu na 4 miesiące.
Jeśli obniży wydatki do 4000 zł, wystarczy ich na 5 miesięcy. Jeśli
postawi na oszczędność i obniży wydatki do 2500 zł na miesiąc – przetrwa
bez pracy i pożyczek 8 miesięcy. Po tym czasie jego budżet będzie
wyczerpany.
Jeśli zdecydowalibyśmy się dopuścić do większej
zmiany klimatu lub zaakceptowalibyśmy większe prawdopodobieństwo
przekroczenia celu, dostępny budżet byłby oczywiście większy, pozwalając
na wolniejszą redukcję emisji, lecz decyzja taka wiązałaby się ze
wzrostem ryzyka.
Przyjrzyjmy się budżetowi węglowemu wynoszącemu
400 GtCO2 (110 GtC), dającemu trochę ponad 50% szans na zapobieżenie
wzrostowi temperatury powyżej 1,5°C. Możemy ten budżet węglowy
wykorzystać w różny sposób: albo od razu szybko ograniczyć emisje,
zostawiając sobie trochę na potem, albo zużyć budżet węglowy szybko, by
następnie przeprowadzić gwałtowne cięcie emisji. Sytuację, w której
zużywamy budżet węglowy, emitując co roku 10 GtC przez 11 lat, pokazuje
oznaczony niebieską linią scenariusz 1. na rysunku 3: w takiej sytuacji,
aby utrzymać się w ramach budżetu, w 2030 roku należałoby z dnia na
dzień wyłączyć wszystko, co spala paliwa kopalne. Linia zielona pokazuje
scenariusz, w którym co roku ograniczamy emisje o 1,6 GtCO2 (0,44 GtC),
aż w roku 2043 schodzimy z emisjami do zera. To zmiana znacznie
łagodniejsza dla gospodarki.
Byłoby jeszcze łagodniej, gdybyśmy
zaczęli wcześniej. Scenariusz „2000” pokazuje wymagane redukcje emisji,
gdybyśmy zaczęli działać w 2000 roku – wtedy do 2050 roku wystarczyłoby
obniżyć je o niecałe 60%. Ale nie zaczęliśmy, a z każdym rokiem budżet
węglowy się kurczył.
Na rysunku 3 pokazana jest też czerwona
linia scenariusza, który formalnie także realizuje ograniczenia budżetu
węglowego: można zwiększać emisje przez pewien czas, przekraczając
dostępny budżet węglowy, a następnie uruchomić projekty geoinżynieryjne
CDR (Carbon Dioxide Removal), mające na celu wyciąganie dwutlenku węgla z
atmosfery na skalę rzędu miliardów ton (GtC) węgla rocznie.
Podział budżetu węglowego: z poziomu globalnego na lokalny
Zrealizowanie
uzgodnionego w Paryżu celu ograniczenia wzrostu temperatury przekłada
się bezpośrednio na globalny budżet emisji. Ze względu na długi „czas
życia” cząsteczek CO2 w środowisku, nie ma znaczenia w jakim kraju
został on wyemitowany do atmosfery. Budżet węglowy jest wspólny. Kwestią
sporną pozostaje to, jak go podzielić.
Czy punktem odniesienia
powinien być krajowy budżet węglowy proporcjonalny do obecnych emisji i
malejący z czasem zgodnie z tempem kurczenia się budżetu globalnego? To
pozwalałoby dalej emitować Amerykaninowi kilkukrotnie więcej od Hindusa.
A
może budżet powinien zostać podzielony po równo na osobę? Wtedy zarówno
Amerykanin, jak i Hindus mogliby wyemitować tyle samo. Biorąc pod uwagę
obecne, wielokrotnie niższe emisje na osobę w Indiach, pozwoliłoby to
ich mieszkańcom jeszcze przez jakiś czas zwiększać emisje, od Amerykanów
wymagałoby to natomiast szybkiego i bardzo radykalnego zmniejszenia
emisji.
A może przyjąć, że skoro liczą się emisje skumulowane,
mieszkańcy tych krajów, które dotychczas wyemitowały mniej, mieliby
prawo emitować więcej od tych, którzy już swoje wyemitowali? W takiej
sytuacji Amerykanie już dawno temu przekroczyli swoje limity emisji,
powinni więc szybko zmniejszyć je do zera, a może i zapłacić wysokie
odszkodowania? Ale od jakiego momentu należałoby liczyć emisje
skumulowane: czy od początku rewolucji przemysłowej (choć w XVIII i
większość XIX wieku nie wiedziano, że emisje mogą stanowić problem), czy
dopiero od momentu, kiedy stało się jasne, że destabilizują one klimat
(rysunek 4 pokazuje sytuację od 1965 roku, w którym prezydentowi
Lyndonowi B. Johnsonowi przedstawiony został raport o zagrożeniu
rosnącym stężeniem CO2)?
I komu przypisać emisje – czy tym
krajom, gdzie one powstają, jak obecnie? A może wziąć pod uwagę, że duża
część emisji niektórych krajów, jak np. Chin, ma związek z produkcją
dóbr konsumpcyjnych na rzecz innych krajów, np. USA czy Wielkiej
Brytanii zaliczyć je na konto tych drugich?
To bardzo drażliwe
kwestie (nie jest to bynajmniej kompletna lista), które przez długi czas
paraliżowały międzynarodowe negocjacje klimatyczne. Wreszcie w Paryżu w
2015 roku uzgodniono kompromis, polegający na składaniu przez kraje
dobrowolnych zobowiązań do redukcji emisji, określanych jako planowane
wkłady zadeklarowane przez kraje (ang. Nationally Determined
Contributions, NDC). Zobowiązania te są nie tylko dobrowolne, ale też
formułowane w dowolny sposób. Niektórzy podają, o ile zmniejszą emisję
do danego roku. Inni, o ile poprawią emisyjność na jednostkę PKB (co
oznacza, że rosnąca gospodarka mogłaby emitować coraz więcej pomimo
poprawy efektywności). Jeszcze inni deklarują pewne działania, na
przykład wprowadzenie systemu handlu uprawnieniami do emisji czy
standardów emisyjności dla elektrowni. Niektóre NDC uboższych krajów są
otwarcie uzależnione od pomocy finansowej z zewnątrz. Warunkiem
realizacji innych jest rozwój gospodarczy kraju.
Zadeklarowane
dotychczas NDC obejmują cele do realizacji w latach 2020-2030. Jak na
razie suma deklaracji – nawet jeśli zostaną w pełni zrealizowane – nie
prowadzi do spadku emisji zgodnego z uzgodnionym w Paryżu celem
powstrzymania ocieplenia poniżej 2°C względem epoki przedprzemysłowej do
końca stulecia (o 1,5°C nie wspominając). Zgodnie z metodyką stosowaną
przez IPCC realizacja zadeklarowanych NDC prowadzi do ocieplenia nie o
ok. 4,5°C w 2100 roku, jak w scenariuszu „Biznes-jak-zwykle”, lecz ok.
2,7–3,5°C (przy czym to oczywiście nie byłby koniec wzrostu
temperatury).
Wszystko to oczywiście przy założeniu, że temu, kto
ma obecnie emisje wyższe od średniej światowej (Amerykanin,
Europejczyk, Polak…), należy się większy budżet węglowy. Gdyby przyjąć
zasadę, że nie ma „równych i równiejszych” i każdemu człowiekowi na
świecie powinien przysługiwać taki sam budżet węglowy, oznaczałoby to,
że przy 7,8 mld ludzi na Ziemi na osobę przypadałoby (Specjalny raport
IPCC o ociepleniu o 1,5°C, patrz Tabela 1):
W Polsce, przy
emisjach utrzymujących się na obecnym poziomie 8 ton CO2 na osobę
rocznie (w 2019 roku emisje ze spalania paliw kopalnych 303,9 mln
ton/37,97 mln Polaków) wyczerpalibyśmy budżet węglowy odpowiednio w
ciągu 5, 8, 17 i 23 lat.
W tekście porozumienia paryskiego
znalazły się zapisy dotyczące okresowych przeglądów realizacji
zobowiązań co 5 lat, poczynając od 2023 roku. W zamyśle miało to służyć
weryfikacji celów tak, aby były wystarczające do powstrzymania
ocieplenia poniżej uzgodnionego limitu. Wiele krajów (wliczając w to
Chiny i Indie) faktycznie planuje działania, dzięki którym będą miały
szansę zrealizować swoje deklaracje.
Unia
Europejska planuje zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych o 40%
względem poziomu z 1990 roku. To zbyt mało do realizacji celów
Porozumienia Paryskiego.
W listopadzie 2019 r. Parlament
Europejski ogłosił kryzys klimatyczny, zwracając się do Komisji o to, by
wszystkie jej wnioski legislacyjne były zgodne z celem ograniczenia
globalnego ocieplenia do poziomu poniżej 1,5°C. W odpowiedzi, nowa
Komisja Europejska przedstawiła Europejski Zielony Ład - plan działania
dla Europy, pozwalający jej stać się kontynentem neutralnym klimatycznie
do 2050 r.
Komisja Europejska proponuje podniesienie celu
redukcji emisji z pierwotnie proponowanego ograniczenia o 40% względem
1990 roku do ograniczenia o co najmniej 55%, Parlament Europejski
przegłosował postulat redukcji emisji o 60%, toczy się też dyskusja nad
dalszym podniesieniem celu do 65%. Jak widać na rys. 6, dopiero taki
plan jest z grubsza zgodny z uzgodnieniami Porozumienia Paryskiego w
zakresie ograniczenia globalnego ocieplenia do 2°C, choć i tak
niewystarczający dla celu 1,5°C.
Warto zauważyć, że postulowane
cele są bardziej realistyczne niż wydają się na pierwszy rzut oka. W
1990 roku całkowite emisje gazów cieplarnianych w krajach UE (dane wraz z
Wielką Brytanią) wynosiły 5,59 GtCO2e. Do 2019 roku spadły do 4,12
GtCO2e, czyli o 26% względem poziomu z 1990 r. (EEA, 2020) Tak więc
redukcje emisji względem obecnego poziomu będą znacząco mniejsze niż
dyskutowane 55%, 60% czy 65% (przykładowo, cel redukcji o 60% oznaczałby
emisje w 2030 roku na poziomie 5,59*0,4=2,24 GtCO2e, czyli redukcję
względem 2019 roku o 45%.
Ponadto część redukcji emisji na
terytorium UE była rezultatem przeniesienia energochłonnej produkcji
towarów do innych krajów. Liczenie tego jako sukcesu na
koncie „redukcji emisji” z perspektywy globalnych emisji jest jedynie
zabiegiem księgowym. Obrazowo mówiąc – jeśli Twój laptop został zrobiony
w Chinach, buty w Meksyku, koszula w Bangladeszu, kurtka w Turcji, kawa
w Kolumbii, smartfon w Korei Południowej, wołowina w Brazylii a sushi w
Japonii, to żadne emisje gazów cieplarnianych związane z produkcją tych
rzeczy nie zostają wliczone do emisji na terytorium UE. Do emisji
terytorialnych UE nie są też wliczane emisje związane z przelotami
międzynarodowymi i żeglugą. Międzykontynentalny transport tych
wszystkich wspomnianych przed chwilą rzeczy nie będzie uwzględniony w
bilansie emisji UE; wakacyjny przelot Europejczyka do Hurghady czy Rio
de Janeiro także nie.
Z punktu widzenia zmieszczenia się w
budżecie węglowym i osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 roku
aktualnie obowiązujący europejski cel redukcji emisji o 40% względem
1990 jest niewystarczający. Również cele redukcji o 50-55% prowadzą do
przekroczenia budżetu węglowego. Dopiero cel 65% daje realistyczną
szansę zmieszczenia się w budżecie, a i to przy zajęciu się dotychczas
„zamiatanymi pod dywan” emisjami związanymi z transportem
międzynarodowym i importem towarów.
Nowe, ambitniejsze cele są
krokiem w dobrą stronę, można też mieć nadzieję, że są częścią procesu, w
którym kolejne plany i działania będą coraz bardziej zgodne z celem
ochrony klimatu. W miarę jak idziemy tą drogą, bezemisyjne technologie i
inne rozwiązania stają się coraz łatwiej dostępne, zarówno dla nas w
Europie jak i innych krajów. W tym kontekście polecamy tekst „Dlaczego
MY mamy coś robić? Niech inni robią”.
Marcin Popkiewicz i Aleksandra Kardaś, konsultacja merytoryczna: prof. Szymon P. Malinowski
Eksperci z PAN: jest bezdyskusyjne, że to człowiek poprzez emisję gazów cieplarnianych spowodował ocieplenie
Rusza akcja zarybiania i sprzątania Odry
Torqeedo chce produkować elementy do statków wykonane w 100% z recyklingu plastikowych odpadków wydobytych z oceanu
Marzec z rekordem temperatury oceanów – ponad 21 st. C
GIOŚ: przeprowadzono badania geofizyczne Morza Bałtyckiego na obszarze ponad 7 tys. km2
W rybach i owocach morza jest więcej PFAS niż by się wydawało