Lekceważenie problemu piractwa jest główną przyczyną spadku bezpieczeństwa sektora morskiego – stwierdził szef brytyjskiej agencji bezpieczeństwa morskiego MAST Gerry Northwood na konferencji Global Shipping Trends and Trade Patterns w Londynie (29 kwietnia).

- Piractwo nie jest czymś rzadkim obecnie, a za takie jest uznawane. Wynika to z błędów w raportach, które rozróżniają ataki na głębokich wodach (piractwo) i zbrojne napaście na wodach terytorialnych. Ale pamiętajmy, że dla marynarza, który był zmuszony patrzeć, jak jego kolega umiera lub sam został okaleczony – to wszystko jest piractwem – tłumaczył Northwood.

Szef brytyjskiej agencji bezpieczeństwa morskiego stwierdził, że wiele firm nie dba odpowiednio o bezpieczeństwo swoich jednostek albo zwyczajnie przymyka na to oko i liczy na szczęście. - Co gorsze, dzieje się to w momencie, gdy mamy największe w historii możliwości przeciwdziałania takim atakom. Wiele kroków zostało podjętych od 2008 roku, kiedy to piractwo stało się poważnym zagrożeniem na Oceanie Indyjskim. Kooperacja między krajami, instytucjami międzynarodowymi i firmami z sektora morskiego umożliwiła nam w tym miejscu zapobiec tym praktykom – stwierdził.

- To jednak nie koniec walki. Ostatnie ataki w południowo-wschodniej Azji, Zatoce Gwinejskiej i Karaibach oraz masowa ucieczka migrantów z Libii powinny zwrócić naszą uwagę na inne formy przestępczości, dotąd skryte w cieniu – dodał.

Northwood zwrócił też uwagę na słabe regulacje morskie wśród wielu państw na świecie, co utrudnia walkę o bezpieczeństwo w tych miejscach. - Wpływ na to ma też sytuacja na lądzie. Jeżeli tam trwa wojna oraz niepokoje, to jest to świetna okazja dla wszelkiej maści terrorystów i kryminalistów na prowadzenie nielegalnego procederu, w tym przypadku przemytu. W takim momencie firmy z sektora morskiego powinny same zadbać o bezpieczeństwo swoich marynarzy, a nie liczyć tylko na działania rządu – zakończył.