• <
szkoła_morska_w_gdyni_980x120_gif_2020

Takich statków już nie ma. Wyjątkowy, szkocki latarniowiec zostanie zezłomowany

Strona główna Edukacja Morska, Nauka, Szkoły Morskie, Praca na Morzu Takich statków już nie ma. Wyjątkowy, szkocki latarniowiec zostanie zezłomowany

Partnerzy portalu

Fot. National Historic Ships UK

To z pewnością smutny moment dla miłośników nietypowych jednostek morskich. Historyczny, znajdujący się w Szkocji latarniowiec jest już w tak złym stanie, że mimo iż funkcjonuje od niemal 90 lat trafi dosłownie na "śmietnik historii". Zdaniem opiekunów jednostki jest ona nie do odratowania, a remont nieopłacalny i właściwie niemożliwy do przeprowadzenia. Stanowi tym samym odchodzący do przeszłości ważny element dziejów szkockiej żeglugi.

North Carr należy do nietypowej, rzadko występującej grupy statków pełniących funkcję pływającej latarni morskiej. Są one zakotwiczane w miejscu istotnym do nawigacji żeglugi, lecz budowa budowa latarni morskiej jest niemożliwa bądź nieopłacalna. Wspomniana jednostka została zbudowana w 1933 roku, wykonując ważne zadania dla bezpieczeństwa morskiego w trudnym okresie II wojny światowej. Wraz z bliźniaczą jednostką wykonywał takie zadania, jak ochrona konwojów i transportów statków i okrętów, które zmierzały do portu w Clyde. W 1959 roku brał udział w akcji ratunkowej statku Mona, który uległ wypadkowi w trakcie wielkiego sztormu, niemniej udało się uratować jego załogę. Latarniowiec ma 31 metrów długości, a jego wyporność sięgała w najlepszym czasie do 298 ton. Oprócz systemu nadawania światła był wyposażony w radiolatarnię do ostrzegania statków przed niebezpieczeństwem, potem też wybudowano na nim stróżówkę, dzięki czemu pełnił także funkcję jednostki ratowniczej. Zachowało się na niej wiele z oryginalnego wyposażenia, w tym łodzie ratunkowe, sprzęt strażacki, generatory i elementy napędu w siłowni, sprężarki, elektryka, winda kotwiczna oraz wyposażenie wewnętrzne, w tym mieszkalne dla załogi do codziennego użytku. Jednostka była zdolna wypuścić snop światła na wysokości 12 metrów i o zasięgu blisko 10 mil morskich, przez co początkowo budziła kontrowersje z racji początkowego usadowienia jej blisko brzegu, gdyż w nocy nie dawała spać mieszkańcom.

Nort Carr pozostawał w służbie do 1974, po czym długo ważył się jego los. Działał przez pewien czas jako jednostka muzealna, ale problemem pozostawało jej utrzymanie i zapobieganie działaniu upływu czasu. Nadzieja pojawiła się w 2010 roku, gdy organizacja charytatywna Taymara wykupiła go od Maritime Volunteer Service za symbolicznego funta. Od tamtego czasu stał zacumowany przy nabrzeżu w szkockiej miejscowości Dundee. Planowano jego gruntowny remont i stworzenie wyjątkowego obiektu do zwiedzania, świadka historii regionu oraz szkutnictwa. Niestety, najpewniej tak się nie stanie.

North Carr w 1988 roku. Fot Timwether/Wikipedia

Organizacja ogłosiła, że w ciągu ostatnich pięciu lat prac zabezpieczających, badawczych i projektowych jest zdania, że stan kadłuba jest tak zły, że właściwie nie da się go naprawić i zabezpieczyć, zarówno zachowując stan, jak i zapewniając bezpieczeństwo pływalności. Przez 13 lat użytkowania wydała na jego utrzymanie 70 tys. funtów, przeznaczając też niezliczoną ilość godzin na prace czynione w ramach wolontariatu. Wprawdzie istniał od 2016 roku plan renowacji, zakładający wydatek 500 tys. funtów, lecz ostatnie oględziny wykazały, że ta suma może przekroczyć milion. W ostatnich latach na statku North Carr doszło do szkodliwych wycieków, rozprzestrzeniania się rozległej rdzy i nieszczelności w kadłubie (w zdecydowanej mierze oryginalnym), które ochotnicy naprawili za pomocą awaryjnych skrzyń z cementem i innych środków. Istnieje jednak obawa, że dojdzie do rozszczelnienia kadłuba, co mogłoby mieć niemało konsekwencji. Stąd też organizacja pesymistycznie patrzy na możliwość czy nawet sens naprawy.

Jeśli cudem nie znajdą się środki oraz chętni do naprawy, termin złomowania jest wskazany na 5 stycznia przyszłego roku.

Partnerzy portalu

Dziękujemy za wysłane grafiki.