• <

Sasin o rzekomym porozumieniu w sprawie uchodźców: Próba ratowania własnej pozycji przez Merkel

pc

01.07.2018 22:16 Źródło: PAP
Strona główna Prawo Morskie, Finanse Morskie, Ekonomia Morska Sasin o rzekomym porozumieniu w sprawie uchodźców: Próba ratowania własnej pozycji przez Merkel
Sasin o rzekomym porozumieniu w sprawie uchodźców: Próba ratowania własnej pozycji przez Merkel - GospodarkaMorska.pl

Szef Komitetu Stałego RM Jacek Sasin zdementował w niedzielę informacje o porozumieniu dotyczącym przyjmowania odsyłanych z Niemiec osób ubiegających się o azyl. Ja rozumiem, że to jest taka dramatyczna próba ratowania własnej pozycji przez kanclerz Niemiec Angelę Merkel - ocenił.

W sobotę agencje prasowe podały, że kanclerz Niemiec Angela Merkel wysłała tego dnia list do swoich partnerów koalicyjnych, w którym poinformowała, że 14 państw unijnych, w tym Węgry i Polska, zaoferowało przyjęcie z Niemiec osób ubiegających się o azyl, które złożyły wcześniej wniosek azylowy w innym państwie członkowskim.

Informację zdementował rzecznik polskiego MSZ Artur Lompart. "Nie ma żadnych nowych porozumień dotyczących przyjmowania osób ubiegających się o azyl z krajów UE. Potwierdzamy to, podobnie jak Republika Czeska i Węgry" - powiedział Lompart w relacji Reutera. Podobne dementi złożyli wcześniej w sobotę premier rządu Czech Andrej Babisz i rzecznik rządu Węgier Zoltan Kovacs. Pozostałymi krajami, które wg Reutersa miały wyrazić wolę zawarcia takiego porozumienia, były Belgia, Dania, Estonia, Finlandia, Francja, Litwa, Łotwa, Luksemburg, Holandia, Portugalia i Szwecja.

O tę kwestię został zapytany w niedzielnym programie TVP Info przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin.

"Chciałem to absolutnie zdementować. To jest jakaś gra pani kanclerz Merkel obliczona na wewnętrzną politykę niemiecką. Chce, jak rozumiem - w świetle tego, że jej koncepcja przymusowego relokowania uchodźców pomiędzy kraje Unii Europejskiej zupełnie legła w gruzach, nie znalazła poparcia na tym ostatnim szczycie – wyjść w jakiś sposób z twarzą wobec własnej opinii publicznej i wobec własnych sojuszników politycznych, bo wiemy, że ta kwestia dzieli też koalicję rządową w Niemczech" - powiedział Sasin. "Ja rozumiem, że to jest taka dramatyczna próba ratowania własnej pozycji" - dodał. Podkreślił, że Polska nie będzie uczestniczyć "w żadnym mechanizmie relokacji uchodźców".

Przywódcy państw i rządów krajów unijnych uzgodnili podczas maratonu negocjacyjnego w nocy z czwartku na piątek, że w państwach UE powstaną centra kontroli migrantów, a poza "28" - ośrodki do wysadzania uratowanych na morzu ze statków. Uchodźcy z centrów zlokalizowanych w UE w krajach, które dobrowolnie się na to zgodzą, będą podlegali relokacji do innych państw. Nie będzie jednak żadnych kwot, a rozdział będzie się odbywał na zasadzie dobrowolności. Gwarancji w tej sprawie domagała się Polska i kilka innych krajów unijnych, m.in. z Grupy Wyszehradzkiej.

Senator niezrzeszony Jan Filip Libicki ocenił w tym samym programie, że "dobrze się stało, że nie będzie przymusowej relokacji". Podkreślił jednak, że wcześniej rząd Ewy Kopacz zobowiązał się do przyjęcia "niewielkiej liczby 7 tys. uchodźców", a pomysł przymusowej relokacji pojawił się w momencie, kiedy rząd PiS nie chciał wywiązać się z tego zobowiązania. "I tak oto rząd PiS-u (...) rozwiązał problem, który sam stworzył" - powiedział.

Zdaniem Jarosława Porwicha (Wolni i Solidarni) ustalenia brukselskiego szczytu stanowią "oczywisty sukces" Polski i premiera Mateusza Morawieckiego. "Postawiliśmy na swoim i uniknęliśmy tego, czego Polacy się bali - zagrożenia" - ocenił.

Rzecznik SLD Anna-Maria Żukowska przypomniała, że decyzja premier Ewy Kopacz o przyjęciu uchodźców do Polski była dobrowolna. "I jako taka powinna być kontynuowana, bo umów należy dotrzymywać" - dodała. Podkreśliła, że chodziło o przyjęcie osób, które były wcześniej zweryfikowane.

Z kolei szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin wskazał, że Polska podjęła próbę zweryfikowania tożsamości tych osób i okazało się to "kompletnie niemożliwe". "Nie będziemy przyjmować osób, które mogą grozić potencjalnie bezpieczeństwu Polaków" - powiedział.

Doradca prezydenta prof. Andrzej Zybertowicz tłumaczył, że 7 tys. uchodźców, o których była mowa w przestrzeni publicznej, nie było sztywną liczbą, ale pewnym współczynnikiem. "Już ponad rok temu na Polskę przypadało 11 tys." - powiedział. Jak mówił, "to nie było tak, że przeprowadzono na miejscu weryfikację i dawano nam zweryfikowanych uchodźców".

Poseł Kukiz'15 Grzegorz Długi przekonywał, że w interesie Polski leży to, "aby granica Unii Europejskiej była granicą". "W tej chwili niektóre państwa postanowiły, że państwo zawieszamy chwilowo na kołku na rzecz niektórych ideologii" - ocenił.

Dziękujemy za wysłane grafiki.