Rumuńskie media donoszą, że frachtowiec Amanos nadał sygnał SOS na Morzu Czarnym. Kiedy jednak na miescu zjawiły się holowniki, kapitan odmówił przyjęcia pomocy.
O niecodziennej sytuacji piszą media w Rumunii. Podają, że płynący wzdłuż rumuńskich wybrzeży frachtowiec Amanos pod banderą Tanzanii ma problemy i „może zatonąć w każdej chwili”. Kapitan 84-metrowej jednostki nadał nawet sygnał SOS, kiedy statek znajdował się w odległości około 1,5 mili morskiej od Mangalii. Najpewniej stali za tym członkowie załogi, którzy poinformowali służby, że jednostka jest zalewana wodą przez dziób. Nie podano szczegółów problemów statku.
Na miejsce natychmiast wyruszyły jednostki ratownicze Theia, Brizo i Phoenix. Kapitan Amanosa odmówił jednak przyjęcia pomocy, nie pozwolił
ratownikom wejść na pokład i stwierdził, że załoga poradziła sobie z
uszkodzeniami i przeprowadziła naprawy. Następnie skierował jednostkę w
stronę wód bułgarskich. Jednostki SAR Theia i Brizo monitorowały statek, dopóki nie opuścił rumuńskich wód. Odnotowano, że nie miał problemów z przechyłami.
Nie wiadomo jaki ładunek przewozi Amanos.
Jako port docelowy Amanosa w danych AIS wskazany jest turecki Tekirdag, zaś statek ma płynąć z ukraińskiej Kilii nad Dunajem.
Ponad milion migrantów dotarło przez morze do Włoch w ciągu dekady
Rosyjski ro-ro dryfował kilka dni zanim wezwał pomoc
Załogant frachtowca zaginął w drodze do Polski
Najdziwniejszy z "okrętów" Royal Navy pierwszy raz wziął udział w międzynarodowych ćwiczeniach
Wyspy Kanaryjskie apelują do rządu Sancheza o pieniądze na opiekę nad nieletnimi imigrantami
Gorąco w rejonie Cieśniny Ormuz. Niebezpieczne działania sił morskich Iranu wobec USA groźbą eskalacji