pc
Poławiacze w akcji. Bursztynu wzdłuż polskiego Wybrzeża szukają amatorsko i profesjonalnie za pomocą specjalnych podbieraków. Morskie dno i plaże przeczesują z ogromną dokładnością. I nie ma się co dziwić, bo poławianie bursztynu to całkiem dochodowy interes.
Po ostatnim sztormie na „bałtyckie złoto” natrafić jest trochę łatwiej. Na poszukiwanie bursztynu pozwolenia mieć nie trzeba, pod warunkiem, że nie robi się tego na skalę przemysłową.
– To znaczy, że nie można używać jakiś płuczek, ciężkich maszyn, urządzeń przesiewających. Wtedy byłoby to traktowane jak pozyskiwanie minerałów i potrzeba na to zgody Skarbu Państwa. Jeśli ktoś nie narusza plaży czy dna morskiego, nie widzę przeszkód. Można to robić za pomocą palców, jakiegoś sita, ale traktujemy to jako nieprzemysłowe zbieranie – powiedział dla rmf.fm Piotr Domaradzki z Urzędu Morskiego w Szczecinie.
Bursztynu nie można poszukiwać na umocnieniach i wydmach. I zgodnie z prawem, podczas jego zbierania nie wolno przeszkadzać innym plażowiczom.
Te ograniczenia poławiaczy jednak nie odstraszają, bo jantar to bardzo dochodowy interes. Za kilogram średniej wielkości bryłek można dostać w skupie około 7 tysięcy złotych.
W rybach i owocach morza jest więcej PFAS niż by się wydawało
Młode foki na plażach. Co robić?
Szwedzki Greenpeace przeprowadził akcję przeciwko tankowaniu rosyjskiej floty cieni
MI: żeby pomóc armatorom rybołówstwa rekreacyjnego kluczowe będą zmiany ustawowe
Ruszyły zapisy na 24. Marsz Śledzia
Europarlament przyjął przepisy, które uderzą w polskie przetwórstwo rybne