• <
mewo_2022

Prezes PSEW: "Farmy wiatrowe na Bałtyku są faktem, odwrotu nie ma. Teraz liczy się współpraca, dialog i edukacja" [ROZMOWA]

10.08.2021 20:45 Źródło: własne
Strona główna Energetyka Morska, Wiatrowa, Offshore Wind, Offshore Oil&Gas Prezes PSEW: "Farmy wiatrowe na Bałtyku są faktem, odwrotu nie ma. Teraz liczy się współpraca, dialog i edukacja" [ROZMOWA]

Partnerzy portalu

Prezes PSEW: "Farmy wiatrowe na Bałtyku są faktem, odwrotu nie ma. Teraz liczy się współpraca, dialog i edukacja" [ROZMOWA] - GospodarkaMorska.pl
Fot. PSEW

- Bezsensowna byłaby inwestycja, która miałaby zburzyć inne ekosystemy - mówi Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej w rozmowie na temat stanu obecnego i przyszłości polskich farm wiatrowych, legislacji oraz wpływu farm na ekosystem morski.

Anna Konopka, GospodarkaMorska.pl: Transformacja energetyczna Polski to fakt. Jaką rolę pełnić w niej będzie morska energetyka wiatrowa?

Janusz Gajowiecki, PSEW: Z pewnością będzie to jeden z głównych filarów transformacji energetycznej, takie stanowisko wyraża również polski rząd. Co więcej morska energetyka wiatrowa pomoże nam w dążeniach do neutralności klimatycznej, która jest jednym z priorytetów obecnej polityki europejskiej. Komisja Europejska chce bowiem by do 2050 roku 50 proc. całej energii pochodziło z farm wiatrowych. To konkretne strategie, które ogłosił również polski rząd.

Jakie stanowisko w tej stytuacji zajmują inwestorzy?

Deklarujemy, że pierwsza energia pochodząca z morskich farm popłynie w 2025 roku, a w 2040 roku chcemy osiągnąć minimum 11 gigawatów mocy zainstalowanej.

Czy te prognozy nie są zbyt optymistyczne?

Mówimy o inwestycjach infrastrukturalnych, które są przede wszystkim kapitałochłonne i wymagają odpowiedniego przygotowania projektów. Ten proces nie lubi pośpiechu. Pewne jest to, że na 2025 rok z pierwszymi zadaniami zdążymy. Odwrotu już nie ma.

Czy Polska posiada Pana zdaniem potencjał do rozwoju właśnie w sektorze morskiej energetyki wiatrowej?

Ten potencjał jest bardzo duży. Wynika to przede wszystkim ze znakomitych warunków naturalnych. Można powiedzieć, że jeśli jesteśmy gdzieś spóźnieni, to tylko z jego uwolnieniem. To właśnie w farmach w pierwszej kolejności warto szukać neutralności w wytwarzania energii.

A z czego wynika tak duży potencjał Bałtyku?

Mamy długą linię brzegową, mało stref obronnych i militarnych w porównaniu do naszych sąsiadów. To z kolei umożliwia naturalne lokalizowanie wiatraków. Do tego dochodzą sprzyjające warunki głębokości, które sprawiają, że inwestycje w farmy są ekonomicznie opłacalne.

Na jakim etapie legislacyjnym jest dzisiaj rozwój polskich morskich farm wiatrowych?

Regulacje umożliwiające ich rozwój są bardzo zaawansowane. Na początku tego roku rząd przyjął ustawa dla morskich farmach wiatrowych. My jako inwestorzy na tej bazie podjęliśmy już milionowe inwestycje w rozwój projektu. Następnie Komisja Europejska notyfikowała system wsparcia przyjęty w Polsce. A dodatkowo Urząd Regulacji Energetyki notyfikował i zatwierdził tę decyzję dla poszczególnych projektów dla pierwszej fazy budowy morskich farm do roku 2030. To było dodatkowe potwierdzenie stabilności i bezpieczeństwa tych inwestycji. 

Kolejne są wychodzące na bieżąco rozporządzenia towarzyszące ustawie dla morskich farm wiatrowych potrzebne do fazy operacyjnej czy ustawa o budowie portu instalacyjnego w Porcie Gdynia, której bardzo dokładnie się przyglądamy. I oczywiście bardzo jej kibicujemy.

Terminal instalacyjny w Gdyni budzi Państwa obawy?

Diabeł tkwi w szczegółach, mówimy tu już oczywiście o detalach, ale takich, które wpłyną na Gdynię i lokalne społeczności. Budowa Portu Wewnętrznego jest dla nas nie do końca jasna. Branża wprost wskazuje, że powinien to być Port Zewnętrzny ze względu na duże gabaryty, łatwość pracy i logistyki. Przypomnę, że staną tam ogromne maszyny sięgające od 12 do 15 megawatów mocy zainstalowanej. Zupełnie inaczej myśleliśmy o portach, gdy te maszyny były na poziomie od 6 do 10 megawatów.

To pokazuje tylko, jak dynamicznie rozwija się offshore.

Faktycznie, zmiany są ogromne. O kilkanaście metrów wydłużyły się łopaty, fundamenty i same wieże. Rozmawiamy o instalacjach sięgających znacznie ponad 100 metrów. Składanie tych elementów musi być przemyślane i łatwe. Rozwiązaniem rozsądnym i ekonomicznym jest tylko Port Zewnętrzny.

Rozwiązanie pośrednie będzie wskazane, jeśli taka będzie wola firm, które będą budować i dostarczać sprzęt. To musi być wspólna decyzja, działamy przecież na wolnym rynku. Jednak jeśli port zaproponuje działania wymuszone i rozwiązania niekonkurencyjne, to inwestorzy z pewnością wybiorą tańszą lokalizację, np w portach niemieckich czy duńskich. To dlatego te decyzje powinny być rozważnie podjęte. 

Czy lokalne społeczności muszą liczyć się z utrudnieniami związanymi z budową farm na Bałtyku?

Każda inwestycja to rozwój dla regionu i jego mieszkańców, m.in. w zakresie tworzenia miejsc pracy. Z jednej potrzebne są wysokie kwalifikacje, z drugiej rozwija się konkurencyjność. Liczę, że w pierwszym okresie budowy farm udział w wytwarzaniu komponentów potrzebnych do ich stawiania wyniesie ok. 20-25 proc. firm z Pomorza.

W kolejnych fazach może będzie to więcej o ok. 40 proc. To również zadanie dla polskiego rządu, aby pomóc lokalnym producentom i stoczniom. One muszą uzyskać odpowiednie dotacje by przygotować się na tak wielkie przedsięwzięcia, dostosować swoje linie produkcyjne. Wszystko po to by pobudzić polską przedsiębiorczość. Trzeba być również gotowym na konkurencję z zagranicy. Nie można mieć złudzeń, że ona się nie pojawi.

Mimo wielu niezaprzeczalnych korzyści, farmy mają także zdecydowanych przeciwników. Podnoszą oni, że zaburzą morski ekosystem. Ich głos podkreśliły protesty armatorów rybołówstwa w Łebie, Ustce, a ostatnio we Władysławowie. Blokując lokalne drogi wyrażali swoje niezadowolenie, podkreślając, że budowa wiatraków zabierze im łowiska. Ile w tym prawdy i realnego zagrożenia dla przyszłości polskiego rybołówstwa?

Obawa przed nowym wiąże się często z powielaniem mitów. Trzeba mówić wprost i edukować, że obszary przeznaczone pod morskie farmy wiatrowe na Bałtyku nie nakładają żadnych ograniczeń na połowy komercyjne i rekreacyjne. Bardziej restrykcyjne zasady mają już nasi sąsiedzi, bowiem na niemieckich farmach, takie zakazy połowu faktycznie obowiązują.

 Wyjątki stanowią okresy powstawania farm, w momencie natężonych prac budowlanych. Połów będzie więc możliwy, ale z zachowaniem środków bezpieczeństwa. Oznacza to tyle, że nie będzie można wykorzystać niektórych narzędzi połowowych ze względu na kable leżące na dnie morskim.

A sama przyroda tu nie ucierpi?

Jako organizacja, od samego początku budowy przykładaliśmy ogromną wagę do wykonywania analiz dotyczących tego, jak powstanie farm może wpłynąć na ryby i środowisko naturalne. Jednoznacznie wynika z nich, że ta technologia jest czysta i ekologiczna. Gdyby inwestycja miała zburzyć inne ekosystemy, cały projekt nie miałby żadnego sensu. I zemściłby się w przyszłości na nas wszystkich. 

Mogę śmiało powiedzieć, także w imieniu wszystkich swoich inwestorów, że zachęcamy do dalszego dialogu i współpracy – nie tylko rybaków – ale i wszystkich, którzy będą działać w sektorze offshore.

Dziękuję za rozmowę.

Janusz Gajowiecki, prezes PSEW / fot. PSEW

Kongres Polskie Porty 2030 edycja 2024

Partnerzy portalu

aste_390x150_2023

Dziękujemy za wysłane grafiki.