Marek Błuś
Z bogatej w końcu wiosny oferty spotkań wybrałem zjazd „kolekcjonerów pocztówek z polskimi statkami i okrętami”, który w ostatnią niedzielę maja, już po raz czwarty, zebrał się w Łodzi. Uczestnicy traktowali wpisane do tytułu imprezy ograniczenie dość swobodnie, bo każdy, kto zbiera widokówki marynistyczne, ma w nich polską sekcję, i każdy kto zbiera ikonografię na ulubiony temat (na przykład, bo buduje model Batorego) ma w niej pocztówki choćby z jednym polskim statkiem. Również organizatorzy nie są doktrynerami – tematem przewodnim spotkania były transatlantyki wszystkich bander a połowa eksponatów na towarzyszącej imprezie wystawie nie miała nic wspólnego z widokówkami, bo transatlantyki były źródłem olbrzymiej ilości druków i bardziej trwałych pamiątek.
Nie ma już transatlantyków i ich kultury, więc te zbiory nie będą obrastać w nowe artefakty. I tego kolekcjonerom marynistyki nie jest żal, natomiast nie mogą się pogodzić z ubóstwem współczesnego rynku widokówek na Wybrzeżu. Oprócz wielokroć obfotografowanych z każdego końca Błyskawicy oraz Daru Pomorza, i sporadycznie zagranicznych żaglowców, inne morskie tematy rzadko trafiają na kolorowe kartoniki. Dopiero niedawno gdyńskie muzea zaczęły wydawać pocztówki ze zdjęciami ze swoich archiwów, a niektóre wprowadziły do butików reprodukcje malarskich wizerunków polskich okrętów. Nie są to jednak produkty dla sklepów i kiosków z pamiątkami i nie są to dokumenty współczesności, które za tę dokumentalność ceniliby kolekcjonerzy z następnych pokoleń.
Teoria widokówki (mamy i taką, na szczęście) mówi, że jest to druk reklamowy rodzaju „direct mail”. Jeśli został wysłany, to pełni aż trzy funkcje – reklamuje nadawcę (pamiętam o tobie, odbiorco!), reklamuje miejsce, obiekt albo aktywność przedstawioną na ilustracji a ponadto reklamuje ideę podróżowania i turystyki. Zgodnie z teorią widokówka promująca miasto powinna przedstawiać obiekty mające charakter symbolu (ikony) miejsca. Na przykład, w Gdańsku są to Fontanna Neptuna i Lech Wałęsa, ale wydawcom widokówek tylko Fontanna służy jako model. I nie wiadomo dlaczego. Prawdopodobnie z tego samego powodu, dla którego nie ma pocztówek przedstawiających port (proszę nie mylić z przystanią na Motławie). Wydaje się, że wydawcom brakuje wiedzy, która pozwala harmonijnie łączyć dwa obowiązki branży – zarabianie pieniędzy i misję.
W interesującej nas kwestii wydawca ma przed sobą dwa pytania – czy sfotografowany obiekt jest symbolem, ewentualnie, jak go sfotografować, żeby tę funkcję pełnił, czyli żeby reklamował. I drugie pytanie o popyt, albo jak go stworzyć.
Proponuję im – i Czytelnikom – ćwiczenie z pierwszego zagadnienia. Czy wycieczkowce przypływające do Gdyni, Gdańska i Szczecina są ich symbolami? Czy ich symboliczna wartość rośnie, jeśli zostaną sfotografowane z fragmentami portu jednoznacznie określającymi miejsce? I czy urośnie jeszcze bardziej, jeśli zostaną sfotografowane dobrze? Jeśli tak, to dlaczego nikt nie wydaje pocztówek z wycieczkowcami? Podobnie można pytać o cumujące u nas największe kontenerowce świata, albo inne statki i obiekty obrazujące portowy charakter Wybrzeża oraz aktywność określaną jako gospodarowanie na morzu.
A jeśli odpowiedź brzmi: nie, to może my, tu i teraz obecni, zasłużyliśmy na zjawisko określane jako „odwracanie się kraju od morza”?
Marek Błuś
Powstające Muzeum Kanału Sueskiego szykuje się do otwarcia na turystów
Muzeum Marynarki Wojennej pokazuje wnętrze Sokoła. Prace nad wyjątkowym eksponatem wciąż trwają
Wojciech Ślączka wybrany na rektora Politechniki Morskiej w Szczecinie
Jakie są możliwości pracy w terminalu kontenerowym? Baltic Hub odpowiada na to pytanie podczas targów pracy Talent Days
ESG: koszt czy inwestycja? Czy dążenie podmiotów w kierunku zrównoważonego rozwoju przekłada się na wyniki finansowe?
Dzień Otwarty Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni