• <
szkoła_morska_w_gdyni_980x120_gif_2020

Exerters: Indywidualne podejście i dobrze wykorzystany czas - jak sprawić, żeby szkolenie było przyjemnością? (wywiad)

ew

03.07.2018 12:07 Źródło: własne
Strona główna Edukacja Morska, Nauka, Szkoły Morskie, Praca na Morzu Exerters: Indywidualne podejście i dobrze wykorzystany czas - jak sprawić, żeby szkolenie było przyjemnością? (wywiad)

Partnerzy portalu

Exerters: Indywidualne podejście i dobrze wykorzystany czas - jak sprawić, żeby szkolenie było przyjemnością? (wywiad) - GospodarkaMorska.pl

Czas dla ludzi pracujących na morzu jest niezwykle istotny. Szczególnie ten spędzany na lądzie z rodziną. Szkolenia są często zmarnowanym czasem i przysparzają wiele irytacji. Niezadowolenie budzą niedoświadczenie i czyste teoretyzowanie prowadzących oraz brak praktycznej wiedzy. Wiedział o tym założyciel Exerters, który zawodowo zajmował się pływaniem. O tym, jak ważne jest indywidualne podejście, jakie kompetencje powinien mieć idealny kandydat na prowadzącego szkolenie i jak sprawić, żeby czas spędzony na dodatkowej nauce nie był stracony – opowiadają nam Wojciech Legieć i Katarzyna Sobolewska z Exerters w Gdyni.  

Proszę opowiedzieć czym zajmuje się Exerters.


Wojciech Legieć: Zajmujemy się szkoleniami, ponadto doradztwem i consultingiem. Szkolimy w zakresie obsługi systemu zobrazowania map i informacji nawigacyjnych ECDIS i obsługi instalacji skroplonego gazu naturalnego LNG. Proponuję dzisiaj skupić się na naszej działalności związanej z systemem ECDIS. Jako jedyni w Polsce posiadamy tak szerokie spektrum kursów type-specific. Na miejscu mamy też odpowiednie symulatory. Jako ludzie pływający, widzieliśmy wcześniej że tego brakowało w naszym kraju. Trzeba było jeździć po świecie, żeby takie kursy odbyć. Postanowiłem więc stworzyć możliwość odbycia tego typu szkoleń w Polsce.

Czyli Państwa życie było związane z pływaniem?

WL: Tak, odkąd założyłem firmę – skończyłem pływać. Ale zatrudniam tylko ludzi pływających, to warunek niezbędny. Jeśli ktoś nie jest praktykiem i wcześniej nie pracował w tym zawodzie to nie odnajdzie się w tym miejscu. Wykorzystujemy więc wiedzę oficerów i kapitanów, którzy albo skończyli z pływaniem albo pływają nadal.

Jak to się stało, że przestał Pan pływać?

WL: Oczywiście zadecydowały bardzo prywatne względy. Rodzina i tęsknota za nią. To jest najważniejszy czynnik, bo nie mogę powiedzieć, że coś było nie tak w ostatniej firmie, w której pracowałem. Wręcz przeciwnie. Powrót na ląd był trochę ruchem wariata, ale wynikało to z tego, że zaczęło czegoś brakować a w głowie miałem multum pomysłów na coś nowego, własnego. Ta firma to moje dziecko, bardzo się balem, kiedy ją otwierałem. To jedyna praca na lądzie, wcześniej pracowałem jedynie podczas studiów. Teraz Exerters jest już 2 lata na rynku a ja nauczyłem się bardzo dużo zarówno jeśli chodzi o finanse jak i samo prowadzenie firmy.

Katarzyna Sobolewska: Ja pływam cały czas. Zaczynałam swoją pracę od pasażerskich żaglowców, później kontenerowce i obecnie jestem chief oficerem na wycieczkowcach pasażerskich. Mam ten komfort, że w przypadku statków, na których pływam – cały czas jestem do przodu ze wszystkimi systemami i procedurami, tam jest to na najwyższym poziomie. Nie stoję w miejscu, cały czas się rozwijam. Lata mijają a ja czuję, że idę cały czas do przodu i chcę pracować dalej.

A inni pracownicy?

WL: Nasz główny instruktor to mój przyjaciel, z którym spędziliśmy razem trochę czasu na morzu. Kiedy zeszliśmy na ląd, praktycznie w tym samym czasie, zdecydowaliśmy, że chcemy współpracować dalej. Już nie tylko jako koledzy, ale też czysto zawodowo. W zależności od tego, jakie szkolenia są zaplanowane, na jaki termin – zbieramy naszych pływających znajomych, którzy są chiefami. I tak, na przykład przy szkoleniu z przeładunku ładunków niebezpiecznych, potrzebujemy ludzi, którzy mają doświadczenie przy tego typu przeładunkach, którzy są maksymalnie obeznani z tematem. Okazuje się, że w Polsce gdzie np. rynek LNG dopiero raczkuje, nie ma gdzie tej wiedzy posiąść, a jest coraz większy i szybszy wzrost w tej dziedzinie. Staramy się więc wypełniać te braki.
 
Oprócz tego, że oferujecie szerokie spektrum kursów, dlaczego warto wybrać właśnie Was? Czym jeszcze się wyróżniacie na rynku?

WL: Indywidualne podejście. Dla nas najważniejszy jest feedback od naszych kursantów. Chcemy, żeby ludzie, którzy od nas wychodzą, nie mieli nigdy poczucia zmarnowanego czasu. Dla każdego oficera, czas, który spędza w domu – jest święty. To są miesiące czy tygodnie przeznaczone na odpoczynek, dla rodziny. A my musimy o tym pamiętać. Wiele razy, firma wysyła swoich pracowników na szkolenia na drugi koniec świata a na miejscu okazuje się, że spędzamy tam trzy dni, instruktorem jest ktoś, kto nie ma zielonego pojęcia o pływaniu. Informatykiem lub czystym teoretykiem, który całą swoją wiedzę znalazł w książkach a w praktyce nie wie gdzie jest dziób i rufa. Wtedy ludzie mają poczucie zmarnowanego czasu. Każdy z nas spotkał się z taką sytuacją.

My chcemy zaoferować alternatywę. Uczenie się  ECDIS-u, mapy elektronicznej, to trochę jak poznawanie nowego telefonu. Możemy się nauczyć który przycisk jest do czego, ale to, jak wykorzystać taką wiedzę w praktyce – mogą nam powiedzieć dopiero ludzie, którzy zajmują się tym na co dzień. I o to właśnie nam chodzi. Aby oficerowie mogli przekazywać swoją wiedzę dalej a nasze szkolenie było dobrze wykorzystanym czasem.

Jak piszecie sami o sobie, szkolicie się na całym świecie. Najciekawsze szkolenia, które zapadły Wam w pamięć, o których warto wspomnieć?

WL: Na pewno szkolenie SIGTTO LNG, to było pierwsze szkolenie stricte dla portu Ras Laffan w Katarze, był taki wymóg że do Ras Laffan mogły wjeżdżać tylko statki z załogą, która jest przeszkolona w tym zakresie. Co prawda był to pierwszy, pilotażowy kurs, w którym było kilka braków, ale bardzo dobrze go zapamiętałem. Podejście instruktorów było tam bardzo indywidualne, grupa była mała, najlepsze efekty osiąga się przy takiej ilości od 10 do 20 osób. Była tam podobna ilość kursantów, bardzo zróżnicowanych zarówno jeśli chodzi o narodowość, jak i pozycje zajmowaną na statku. Pozwalało to na wyciągnięcie sporej ilości informacji i nie był to zmarnowany czas.

Poza tym szkolenie od naszych kolegów z Hiszpanii, z Madrytu, z SiPort21 – specjalistów w dziedzinie symulatorów manewrowych. Przerabialiśmy podejście do dwóch nowych portów, do terminali LNG. Sama organizacja i sprzęt czyli to czego w Polsce nam jeszcze brakuje, robiła ogromne wrażenie, ale na szczęście u nas też powoli się to rozwija. Powstają coraz to nowsze symulatory na przykład na Akademii.

A nowe zagrożenia dla żeglugi? Zagrożenia cybernetyczne? Czy nawigacja standardowa dalej jest potrzebna czy powinniśmy iść tylko w stronę nowych sposobów nawigowania?

WL: Tak naprawdę jeżeli ktoś nie ma podstaw w nawigacji tradycyjnej, papierowej, będzie mu bardzo ciężko w nawigacji elektronicznej. Te podstawy trzeba mieć. Trzeba je znać żeby sobie poradzić w sytuacji awaryjnej, kryzysowej. Nie mówię o nawigowaniu na mapie papierowej, bo to byłby trochę powrót do średniowiecza, ale o wykorzystaniu funkcji mapy elektronicznej  ECDIS-u do tego, żeby sobie poradzić i wyjść z każdej opresji. Żeby nie bać się wykorzystać doświadczenia ludzi, którzy pływali przez setki lat przed nami.

 ECDIS nie zwalnia nas z obowiązku monitorowania czy obowiązku posiadania tej wiedzy. To jest uzupełnienie. Najlepsze efekty odnoszą ludzie, którzy mieli doświadczenie w mapach papierowych a teraz doceniają zalety nowego systemu. Widzą jak bardzo ich odciąża, jak wspomaga ich pracę i pomaga w życiu codziennym, co oczywiście wpływa na bezpieczeństwo żeglugi. Wiadomą rzeczą jest, że gdy człowiek jest bardziej wypoczęty, zmniejsza się prawdopodobieństwo błędu ludzkiego, który jest przyczyną większości wypadków.

Im więcej sprzętu elektronicznego, który jest dobrze zrozumiany przez oficerów – tym lepiej.
A jeśli chodzi o ataki cybernetyczne – otacza nas to wszędzie. Nawet aplikacje bankowe na telefonie niosą ze sobą zagrożenie. Myślę że na każdym kroku tego typu zagrożenia czekają, kwestią jest stworzenie odpowiedniego systemu żeby przed tym atakiem się obronić.


Wydarzenia w historii firmy, którymi warto się pochwalić?

WL: Szkolenia ECDIS type-specific rozpoczęliśmy dwa lata temu. Płynnie weszliśmy na rynek wypełniając lukę w szkoleniach oferowanych w Polsce. Jesteśmy z tego bardzo dumni, wymaga to od nas odpowiedniego zaplecza i przygotowania. Efekty są fantastyczne. Widzimy to po opinii naszych kursantów.

Na zakończenie każdego szkolenia przeprowadzamy ankiety satysfakcji. Po tych opiniach, które czytamy i po rozmowach z ludźmi, z którymi po kursach utrzymujemy cały czas kontakt – widzimy, że to, co zrobiliśmy miało sens.  Czujemy dołożenie tej swojej małej cegiełki do rozwoju i podnoszenia poziomu szkoleń marynarskich w Polsce. To jest dla nas bardzo istotne.

Doceniamy też to, że wiele firm zgłasza się do nas żeby rozwiązać jakiś problem lub rozwiać wątpliwości przed różnego typu konferencjami czy seminariami oficerskimi. To szczególny, bardzo przyjemny plus.

Plany na przyszłość?

WL: Nie ma zastoju i stagnacji, cały czas są nowe pomysły z każdej strony i od każdego naszego pracownika. Pracujemy nad projektem związanych z programem Horyzont 2020, dofinansowanie z unii, pomysł, który będzie łączył kilka firm parkowych. Samo to miejsce, do którego trafiliśmy, łączy samych młodych ludzi, którzy są bardzo dynamiczni, ciągle szukają rozwoju i łatwo jest wejść z nimi na wspólne fale i znaleźć nowe rozwiązania i pomysły. Jak rozwinie się to dalej, będziemy informować na bieżąco.

Baliśmy się trochę rozmycia więc zajmujemy się wyłącznie ECDIS i wyłącznie LNG. A to co nas scala to ludzie – ludzie którzy maja coś do przekazania i chcemy to przekazywać dalej.

Nie tęskni Pan za morzem?

WL: Morze jest wciągające. Zawsze będę powtarzał że to najfajniejsza praca na świecie. Ale wyjazd na kilka tygodni wiąże się z jakimiś minusami i w pewnym momencie trzeba jasno wybrać, w którą stronę idziemy. Stałem się członkiem  świata lądowego i nie żałuję tego wyboru.

 

http://www.exerters.com/

Partnerzy portalu

Dziękujemy za wysłane grafiki.