Brytyjskie władze poinformowały w mediach społecznościowych, że wywiad przekazał niepokojące informacje. Rosjanie, doświadczeni przez ukraińskie ataki z użyciem bezzałogowych pojazdów nawodnych, planują wykorzystać je w swoim arsenale, ucząc się od przeciwnika.

W raporcie wskazano, że kilka dni wcześniej szef rosyjskiego przedsiębiorstwa „Krasnogorsk Zakłady Mechaniczne” Mychajło Danylenko miał zapowiedzieć, że zakład szykuje się do testów dronów morskich, a w razie sukcesu zostałaby uruchomiona produkcja seryjna, dzięki czemu już w 2024 mogłyby one wejść do służby także na Morzu Czarnym. Z racji na liczebność Floty Czarnomorskiej wsparcie jej bezzałogowymi pojazdami nawodnymi mogłoby się stać niewątpliwym atutem, zarówno jako obrona przeciwko ukraińskim atakom, jak i możliwość uderzenia na jednostki morskie Ukrainy i jej infrastrukturę krytyczną. Dynalenko wskazał w wywiadzie dla rosyjskiej prasy 27 listopada, że jeden dron może przenosić ładunek o wadze do 600 kg.

Z racji na posiadanie nielicznych okrętów po zniszczeniu części floty na początku wojny, Ukraina dąży do nadrabiania zdolności morskich z użyciem dronów, wykorzystując je z sukcesami. Jak dotąd udało się jej uszkodzić siedem rosyjskich okrętów: Admirał Makarow, Iwan Gołubiec, Iwan Churs, Siergij Kotow, Noworosyjsk Akula, Serna, a także statek Oil Beacon. Specjaliści zwracają jednak uwagę, że choć wygląda to spektakularnie, nie zapewniło to Ukrainie panowania na morzu i bezpieczeństwa portów. Zdaniem rosyjskich władz nawet 3/4 ukraińskich ataków miałoby być nieskutecznych bądź odpieranych i nawet jeśli biorąc pod uwagę propagandowy i niewiarygodny wydźwięk przekazy ze strony Rosjan, sami Ukraińcy przyznają, że nie każda akcja kończy się sukcesem, nawet mimo długich przygotowań. Stąd Kijów dąży do nabycia okrętów celem skuteczniejszej obrony m.in. korytarza zbożowego prowadzącego z Odessy poza Morze Czarne.