Dziś odbyło się posiedzenie sejmowej Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej dotyczące budowy polskiego statku instalacyjnego dla morskiej energetyki wiatrowej lub utworzenia spółki instalacyjnej. Z dyskusji wynika, że zarówno polska branża stoczniowa, jak i sektory offshore i żeglugi są gotowe na powołanie takiej spółki i realizację jednostek, konieczna jest do tego jednak decyzja na poziomie politycznym.
Pretekstem posiedzenia Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej stał się koncept przebudowy platformy Petro Giant należącej do Orlen Petrobaltic na statek instalacyjny morskich farm wiatrowych. Projekt przedstawił kapitan Piotr Jermakow z Jermak Offshore Marine Services. Sam pomysł wydał się interesujący i może stanowić przynajmniej częściowe rozwiązanie przyszłych problemów ze statkami instalacyjnymi, jednak dyskusja, która nastąpiła po prezentacji, nie przyniosła dla branży nowych wniosków.
Kapitan Jermakow krótko opowiedział o tym, jak można przebudować platformę i dlaczego warto takie rozwiązanie rozważyć. Według jego szacunków czarter statku instalacyjnego wynosi 300-350 tys. euro za dobę przy kosztach operacyjnych w okolicy 100 tys. euro – różnica stanowi zysk, uzasadaniający posiadanie własnej jednostki. Jego zdaniem zakup i przebudowa tego typu platformy z rynku kosztowałaby 200-250 mln zł, zasugerował jednak możliwość przekazania Petro Giant w takim celu, co zmniejszyłoby koszty do samej przebudowy. Dodał także, że jego zdaniem nie powinno być problemu ze znalezieniem odpowiednich kadr w Polsce do prowadzenia operacji przy pomocy tak powstałego statku instalacyjnego.
Janusz Bil, prezes Orlen Neptun, stwierdził wprost, że budowa i prowadzenie operacji instalacyjnych nie należy do kompetencji spółki. Dodał, że potencjalne wykorzystanie budowanej i obsługiwanej przez polskie podmioty jednostki instalacyjnej odpowiadałoby za 2-3% całości kosztów, więc o tyle ewentualnie podniosłoby local content. Opisał też krótko harmonogram prac nad Baltic East, podkreślając, że kontraktacja statków instalacyjnych odbywać się musi równolegle z zamówieniem samych turbin, bo muszą być zgodne technologicznie. Zapytanie do rynku na usługę transportu i instalacji wszystkich pakietów, w tym turbin, wystosowane będzie jeszcze w tym roku, zaś w 2027 roku spółka planuje decyzje o rezerwacji statku.
Bil jednak podkreślił, że inwestor nie buduje statków i spółka nie ma tego typu planów. Wskazał też, że z punktu widzenia dewelopera stosowanie niesprawdzonych rozwiązań byłoby ryzykowne, jako że cały projekt jest analizowany przez instytucje finansujące.
Podobne stanowisko jak Orlen Neptun ma PGE Baltica. Grzegorz Figacz, dyrektor Departamentu Morskich Farm Wiatrowych w spółce wskazał, że podstawową działalność PGE stanowi produkcja energii. Dodał, że PGE Baltica rozpoczyna kontraktację na potrzeby projektu dopiero w momencie, kiedy ma zapewniony kontrakt różnicowy i przed aukcją energetyczną na pewno nie będzie zamawiać usług dla projektów drugiej fazy. Potwierdził jednak, że raporty wskazują, że po 2028 roku może zaistnieć niedobór statków instalacyjnych, co wspiera koncepcję budowy. Polski statek instalacyjny jednak nie zaspokoi wszystkich potrzeb deweloperów budujących farmy na polskim Bałtyku, bo projekty te realizowane będą w dużej mierze jednocześnie.
Rafał Wardziński z Orlen Upstream wykluczył wykorzystanie platformy Petro Giant. Platforma ta, jak mówił, jest jednym z najbardziej istotnych aktywów Petrobalticu, jest niezbędna spółce zarówno dzisiaj, jak i w przyszłości, bo będzie najpewniej wykorzystywana w projekcie zatłaczania dwutlenku węgla pod dno morskie. Wardziński stwierdził, że Petrobaltic nie jest zainteresowany wyzbyciem się tego aktywa, bo musiałby kupić inną platformę, co nie ma sensu biznesowego. Dodał, że spółka widzi dla siebie miejsce w morskiej energetyce wiatrowej, ale w części trwającej najdłużej, czyli w serwisie.
Zapis wideo z posiedzenia:
Wartościowe podsumowanie całej dyskusji, jak się okazało również tej części, która dopiero miała się odbyć, zaoferował Mariusz Witoński z PIMEW-u. Potwierdził, że wszelkiego rodzaju adaptowane, przerabiane i konwertowane statki, najczęściej z sektora oil & gas, z sukcesem pracowały i pracują na różnych projektach offshore wind, ale nie jest to standard. Przykładem jednostki po przebudowie jest Svanen, obecnie instalujący fundamenty farmy Baltic Power. Przypomniał jednak, że dyskusje na temat wprowadzenia na rynek polskiego armatora floty instalacyjnej i serwisowej ciągną się od kilkunastu lat. Jego zdaniem jednak nie jest to zadanie dla inwestorów, jak Orlen Neptun czy PGE Baltica, tylko dla państwa polskiego. To rząd powinien realizując największy w powojennej historii projekt inwestycyjny zdecydować, czy usługi mają być kupowane w całości za granicą, czy cały proces zostanie przewidziany odpowiednio efektywnie, by zmaksymalizować nasze możliwości realizacji tego projektu.
Witoński przypomniał też, że od sześciu lat „gnije w szufladach Petrobalticu” koncept uruchomienia usług instalacyjnych. Dodał, że jego zdaniem jest wciąż dobry moment na zamówienie nowych statków i powołanie odpowiedniej spółki, niekoniecznie państwowej.
Po krótkiej wypowiedzi byłego wiceministra do spraw gospodarki morskiej Marka Gróbarczyka, która opierała się na jego niezrozumieniu przedmówców, głos zabrała posłanka Dorota Arciszewska-Mielewczyk, która w kontrze do wypowiedzi Mariusza Witońskiego stwierdziła, że „nic nie gnije”, bo w ciągu ostatnich lat rządów Prawa i Sprawiedliwości Orlen Petrobaltic wzbogacił się o szereg jednostek, choć de facto żadna z nich nie jest statkiem instalacyjnym dla morskich farm wiatrowych, o jakiej była mowa podczas dyskusji.
Ujawniła też, że koncepcja przebudowy Petro Giant była analizowana, ale uznano, że platforma nie nadaje się do przebudowy. Miała też pretensje do Orlen Neptun i PGE Baltica, że nie biorą pod uwagę budowy jack-upa, choć zarówno Bil, jak i Figacz odpowiadali, że nie leży to w kompetencji spółek energetycznych, ponieważ „jak ktoś buduje dom to nie kupuje betoniarki”. Obaj jednak podkreślali, że reprezentowane przez nich organizacje pozytywnie odnoszą się do takich planów i w miarę swoich możliwości będą je wspierać. Figacz dodawał, że spółka skupia się na budowie farmy wiatrowej i produkcji energii, a na tej samej zasadzie można by od niej wymagać, by budowała fabryki monopali i turbin.
Na posiedzeniu obecny był także Wojciech Kąkol, prezes spółki WIKE powołanej przez stocznię CRIST do zarządzania budową i eksploatacją jednostek instalacyjnych. Potwierdził, że stocznia posiada kompetencje do zrealizowania budowy tego typu konstrukcji od zera, a jedyne, czego brakuje, to kontrakt. Apelował także o uznanie jack-upa za infrastrukturę krytyczną, jako że bez niego niemożliwa będzie ani budowa, ani serwis morskich farm wiatrowych. Wyliczał także, że stawki za czarter statków instalacyjnych rosną z roku na rok o ok. 15%. Argumentował, że bez dostępu do jack-upa będziemy nie tylko mieli opóźnienia w projektach, ale będziemy mieli także drożej, bo będziemy zmuszeni do licytowania się z innymi chętnymi.
Jak jednak podsumował wiceprzewodniczący komisji Krzysztof Szymański, jedynym brakującym ogniwem do utworzenia polskiej spółki instalacyjnej i serwisowej pod kontrolą państwa, zlecającej budowę lub konwersję statków w polskich stoczniach, jest wola polityczna.
PGE Baltica obejmie patronatem nowy kierunek nauczania o offshore wind w usteckiej szkole
Najwięksi producenci turbin wiatrowych w 2021 roku. Zobacz ranking
Offshore kluczowy w składowaniu CO₂. Nowy raport pokazuje skalę projektów CCS
Offshore Wind – Logistics & Supplies. Czy polska flota offshore to utopia?
Ørsted wprowadza niskohałasową alternatywę dla klasycznej instalacji monopali
Pierwszy komercyjny załadunek LNG w terminalu w Świnoujściu
NWZ Orlenu wybrało dwóch nowych członków rady nadzorczej
ARP S.A. uruchamia program „Atom bez barier” - szansa dla polskich firm na wejście do sektora energetyki jądrowej