• <
Kongres Polskie Porty 2030 edycja 2024

Imigracja zarobkowa a gospodarka morska. Czy przemysł stoczniowy i jachtowy skorzystał?

05.08.2021 23:55 Źródło: własne
Strona główna Prawo Morskie, Finanse Morskie, Ekonomia Morska Imigracja zarobkowa a gospodarka morska. Czy przemysł stoczniowy i jachtowy skorzystał?

Partnerzy portalu

Imigracja zarobkowa a gospodarka morska. Czy przemysł stoczniowy i jachtowy skorzystał? - GospodarkaMorska.pl
Fot. GospodarkaMorska.pl

Napływ imigrantów do Polski zwiększył się ze względów logistycznych i gospodarczych. To z kolei wpłynęło na utrzymanie wielu gałęzi przemysłowych gospodarki - w tym morskiej. O skutki i dalsze prognozy dla tego trendu, a także stan rynku pracy zapytaliśmy analityka i hr-owca. 

Jak wynika z raportu Narodowego Banku Polskiego, w latach 2014-2018 napływ pracowników z Ukrainy spowodował dodatni wpływ na nominalny PKB Polski w wysokości średnio około 0,5 pkt. proc. rocznie. Jeszcze pod koniec 2019 roku Centrum Analityczne Gremi Personal z Gdańska w swoich badaniach odnotowało spadek zainteresowania ukraińskich imigrantów pracą w Polsce za to wzrost  zainteresowania pracą w takich krajach jak: Niemcy, Czechy, Norwegia, Szwecja, Finlandia, USA, czy Kanada. 

Z pandemią do Polski trafili imigranci

W 2020 roku po wybuchu pandemii wybory imigrantów uległy zmianie. Napływ imigrantów do Polski zwiększył się ze względów logistycznych i gospodarczych, co wpłynęło na utrzymanie wielu gałęzi przemysłowych gospodarki w tym morskiej. 

W raporcie NBP „The contribution of immigration from Ukraine to economic growth in Poland”, czytamy, że od 2013 roku Polska była świadkiem bezprecedensowego napływu imigrantów z Ukrainy. Wcześniej Polska pozbawiona była taniej siły roboczej, ponieważ w  latach 2002-2013 w celach zarobkowych opuściło ją około 1,2 miliona ludzi, a głównymi kierunkami były Wielka Brytania i Irlandia. 

Imigranci siłą przemysłu stoczniowego i jachtowego. „Jest popyt na luksus”

Sytuacja ta uległa dość gwałtownemu odwróceniu w 2014 roku – od tego czasu Polska przyjęła między 1-2 mln imigrantów zarobkowych z Ukrainy. Imigranci zasilili różne gałęzie gospodarki w tym gospodarkę morską, a w nim przemysł stoczniowy i jachtowy. 

- Przemysł stoczniowy, jak i jachtowy wymaga wyspecjalizowanych pracowników, a o nich jest coraz trudniej. Nasza agencja zaczynała swoją działalność w 2008 roku od branży morskiej, zasilając stocznie w wyspecjalizowanych pracowników ze Wschodu - mówi Anna Dzhobolda, dyrektor departamentu rekrutacji Gremi Personal.

I jak dodaje, po 13 latach działalności udało się poszerzyć zakres usług o branże produkcyjne i przetwórcze. 

- Do dnia dzisiejszego współpracujemy z stoczniami jachtowymi, ponieważ ostatnio wzrósł popyt na dobra luksusowe. Zapewniamy im, zarówno wykwalifikowaną kadrę  stolarzy, malarzy, elektrotechników jak i pracowników fizycznych do przyuczenia - podkreśla dyrektor.

Pracownicy z Ukrainy chętnie wybierają Polskę

Biorąc pod uwagę dane z badań socjologicznych przeprowadzonych przez Centrum Analityczne Gremi Personal, w roku 2021 roku imigrantów z Ukrainy jest znacznie więcej niż w 2020 roku, planują lub już realizują otwarcie własnego biznesu w Polsce, sprowadzanie rodzin, zakup nieruchomości. Wszystko to wskazuje, że obecni ukraińscy imigranci zarobkowi coraz częściej postrzegają Polskę jako kraj stałego pobytu. 

W badaniu odnotowano niewielki wzrost niezadowolenia Ukraińców z warunków pracy i wynagrodzeń w polskich przedsiębiorstwach w okresie pandemii w porównaniu z rokiem ubiegłym. Jednocześnie ich zainteresowanie migracją zarobkową do innych krajów UE, USA i Kanady utrzymuje się na stałym wysokim poziomie. 

- W związku z tym, jeśli inny kraj, który interesuje ukraińskich migrantów zarobkowych, oferuje lojalne warunki dostępu do swojego rynku pracy, to na polskim rynku może dojść do znacznej utraty ukraińskiej siły roboczej, która obecnie stanowi ważny składnik polskiej gospodarki. I to pozostaje kluczowym wyzwaniem dla Polski i jej gospodarki morskiej - podkreśla dyrektor Dzhobolda.

Cudzoziemców na Pomorzu przybywa

Jak podaje Zakład Ubezpieczeń Społecznych w Gdańsku, przeszło 52 tys. obcokrajowców było zgłoszonych do ubezpieczeń społecznych w pomorskich placówkach ZUS na koniec czerwca tego roku. To oznacza, że w pierwszym półroczu 2021 roku przybyło ich ponad 7,6 tys. 

W gdańskim oddziale Zakładu Ubezpieczeń Społecznych zarejestrowanych było blisko 45,5 tys., a w słupskim ponad 6,6 tys. cudzoziemców.

- Liczba obcokrajowców, którzy mają najkorzystniejszą z umów, czyli umowę o pracę, przekroczyła 25 tys., podczas gdy na 31 marca było ich blisko 23,2 tys., zaś na koniec ubiegłego roku ponad 21,9 tys. - informuje Krzysztof Cieszyński, rzecznik gdańskiego ZUS-u.

I jak dodaje, przybyło również cudzoziemców prowadzących własną działalność gospodarczą. 

- Ich liczba wzrosła z 1318 na koniec grudnia 2020 r. do 1361 na koniec czerwca tego roku. Pozostali przybysze z zagranicy zatrudnieni są na innego rodzaju oskładkowanych umowach, np. zleceniu – mówi.

Zgłoszeni do ubezpieczeń społecznych w oddziałach ZUS w Gdańsku i w Słupsku obcokrajowcy pochodzą ze 100. państw. Na koniec czerwca najwięcej było wśród nich obywateli Ukrainy – prawie 39,8 tys. To oznacza, że w tylko drugim kwartale tego roku przybyło ich ponad 6 tysięcy. 

Drugą grupę stanowiło ponad 3,6 tys. obywateli Białorusi, których od końca grudnia 2021 r. przybyło ponad czterystu. Pierwszą piątkę zamykali posiadacze paszportów: Rosji (1013), Gruzji (964) i Mołdawii (842).

 O kształtowanie się tych tendencji portal GospodarkaMorska.pl zapytał eksperta z obszaru HR i rekrutacji.

- Rynek nie znosi próżni - komentuje Grzegorz Rippel, ekspert ds. doradztwa organizacyjnego i personalnego, wykładowca Wyższej Szkoły Bankowej w Opolu. - Z jednej strony faktem są wyjazdy zarobkowe Polaków i to zarówno młodych, jak i doświadczonych fachowców i wysokiej klasy specjalistów. Motywacje do takiej decyzji są oczywiste: zarobki, poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji dla rodziny, możliwości rozwoju, edukacji dla dzieci, a w dłuższej perspektywie – dobra opieka zdrowotna i godna emerytura. Oczywiście nie wszyscy wyjeżdżający „trafiają” w pracę swoich marzeń - po linii wykształcenia czy dotychczasowej kariery zawodowej. 

I jak podkreśla, tę lukę na polskim rynku pracy w naturalny sposób uzupełniają pracownicy z sąsiednich wschodnich krajów. 

- De facto, wobec aktualnej sytuacji ekonomicznej i trendów demograficznych, w zasadzie nie powinniśmy się zastanawiać, czy pracowników z Ukrainy będzie mniej czy więcej, tylko w jaki sposób przyciągać tych najlepszych z dziedzin, w których mamy deficyt na rynku polskim – podkreśla ekspert.

Kształcenie zawodowe w ruinie? Ekspert: „Skutki przez wiele lat”

Grzegorz Rippel mówi, że obecna sytuacja na rynku pracy jest pokłosiem zrujnowanego systemu kształcenia zawodowego.

- Te konsekwencje ponosimy teraz i będzie tak jeszcze przez wiele lat - prognozuje. - To dlatego tę lukę najszybciej wypełniają nasi wschodni pracownicy. Trzeba pamiętać, że gdy są zlecenia, każdy dzień bez pracownika, to straty dla firmy. Nawet w przypadku niższych kwalifikacji czy braku doświadczenia w pracy na specjalistycznych urządzeniach, łatwiej doszkolić zmotywowanego do działania pracownika ze Wschodu niż przekwalifikowywać - a najpierw znaleźć - polskiego kandydata. 

Ekspert zauważa, że w przypadku polskich fachowców, często ci najlepsi prowadzą dobrze prosperujące własne działalności gospodarcze i zarobki oferowane przez firmy nie są dla nich satysfakcjonujące. A na wyższe wynagrodzenie firm na danym stanowisku - po prostu nie stać.

- Obecna rzeczywistość na rynku pracy kształtuje się w taki sposób: brak młodych wykształconych w zawodzie ludzi, dobrych starszych fachowców w firmach, którzy są w grupie 45 plus, a do tego mamy grono fachowców prowadzących swoje firmy. Lukę młodych pracowników uzupełniają więc wschodni sąsiedzi - wyjaśnia Grzegorz Rippel.

Czy grożą nam luki w kadrach? 

- Jeżeli chcemy utrzymać zainteresowanie naszym ofertami pracy naszych wschodnich sąsiadów, szczególnie wobec zagrożenia wspomnianej polityki „przyciągania” strony innych krajów, to powinniśmy przede wszystkim przestać traktować ich tylko i wyłączenie jako „pracowników zastępczych”, którym w dodatku można mniej płacić - przestrzega Rippel.

Grzegorz Rippel, podkreśla, że warto myśleć kategoriami nie tyle „drenażu rąk do pracy”, co „drenażu mózgów” i przyciągania pracowników zza wschodniej granicy, nie tylko do prac fizycznych (nawet wymagających tych specjalistycznych umiejętności), ale także w obszar tzw. zawodów białych kołnierzyków.  

- Ważne będzie tworzenie możliwości rozwoju zawodowego i stałego kształcenia. A do tego zapewnienia konkurencyjnego wynagrodzenia. Wygrać w tym wyścigu możemy dokładnie dzięki temu, co przyciąga Polaków do pracy zagranicą: konkurencyjne wynagrodzenie, stabilne warunki pracy i pobytu, możliwość budowania przyszłości dla nich i dla ich rodzin – podsumowuje ekspert WSB w Opolu. 


Partnerzy portalu

legal_marine_mateusz_romowicz_2023

Dziękujemy za wysłane grafiki.