• <
mewo_2022

Broń chemiczna i konwencjonalna. Co nam tak naprawdę zagraża?

23.07.2021 12:29 Źródło: własne
Strona główna Energetyka Morska, Wiatrowa, Offshore Wind, Offshore Oil&Gas Broń chemiczna i konwencjonalna. Co nam tak naprawdę zagraża?

Partnerzy portalu

Broń chemiczna i konwencjonalna. Co nam tak naprawdę zagraża? - GospodarkaMorska.pl
Fot. mat. GeoFusion

Poniższy materiał jest częścią kampanii społecznej ‘’Bałtyku, Oddychaj!’’, której celem jest uświadomienie szerokiej opinii publicznej, co kryje się pod hasłami: broń chemiczna i konwencjonalna zatopiona w Bałtyku. - Kampania ma również dostarczyć rzetelnych informacji na temat realnego zagrożenia, zarówno dla przeciętnego człowieka, jak i w szerszym aspekcie gospodarczym - pisze Łukasz Porzuczek, prezes Grupy GeoFusion, lider Klastra Bezpieczny Bałtyk.

Wiele osób najprawdopodobniej odnotowało, że co jakiś czas pojawiają się artykuły na temat broni chemicznej zatopionej w Bałtyku. Często ta informacja jest uzupełniana o broń konwencjonalną, której jest wielokrotnie więcej. Wynika to z faktu, że Morze Bałtyckie w ciągu ostatnich 200 lat bardzo często było polem bitewnym oraz na jego obszarze znajdują się nadal aktywne poligony morskie. Stąd, pozostałości militarnych w Bałtyku jest co niemiara. Co gorsza, nadal mogą wybuchnąć lub skazić.

Można sobie zadać pytanie, czy ta broń rzeczywiście jest taka groźna, czy nie są to zwykłe dziennikarskie metody szukania sensacji? W tym materiale postaram się odpowiedzieć, co nam naprawdę zagraża, gdzie leży największe niebezpieczeństwo oraz jak temu zaradzić. 

Broń chemiczna na dnie Bałtyku. Fakty a mity

W mojej ocenie należy obalić mit pojawiający się w kolejnych artykułach, że zaraz przerdzewieją beczki, broń się wyleje i wszyscy umrzemy. Prawda jest taka, że znaczna część tych zasobników już jakiś czas temu uległa rozszczelnieniu albo wręcz przerdzewiała i zniknęła. W efekcie, w wielu miejscach na dnie Bałtyku zalega broń chemiczna nie w zasobnikach czy pociskach, ale w postaci brył, rozlewisk, czasami te rozlewiska przyjmują różne formy w zależności od prądów, głębokości i innych czynników. Może to być po prostu bardzo mocno skażone dno, gdy np. piasek wymieszał się z bronią chemiczną.

Do czego to prowadzi? W tym miejscu należy sobie powiedzieć trochę więcej na temat owych zrzutowisk broni chemicznej na Bałtyku. Kiedy planowano zatopienie broni chemicznej, wybrano do tego miejsca, które miały gwarantować, że ta broń zniknie na dobre. Ale jako że zwykle plany mocno odbiegają od wykonania, proces zatapiania nie odbył się w taki sposób, jak planowano. Jak zwykle przyczynił się do tego czynnik ludzki. W niektórych miejscach zatapiano całe statki wyładowane bronią i w tego typu przypadkach operacja poszła mniej więcej tak, jak planowano. Jednak w wielu miejscach planowano po prostu dokonać zrzutu zatapianej broni chemicznej wprost z jednostki. Często tego typu operacje wykonywały jednostki prywatne, a załogi nie były szczęśliwe pływając z bronią chemiczną na pokładzie.

Z kolei właściciele jednostek próbowali maksymalizować zyski w związku z czym proces pozbywania się broni chemicznej często rozpoczynali jeszcze w trakcie rejsu do miejsca docelowego. Należy podkreślić, że trasy tych jednostek przebiegały przez obecne lokalizacje farm wiatrowych, które mają być wybudowane w polskiej strefie ekonomiczne. W związku z powyższym, oprócz oficjalnych miejsc zrzutu mamy na Bałtyku do czynienia z całymi obszarami, na których rozsiana jest broń chemiczna. Co więcej, broń chemiczną często topiono w drewnianych skrzyniach, które dryfowały jakiś czas po powierzchni morza. Podobnie działo się z niektórym beczkami, częściowo wypełnionymi powietrzem. W tamtym czasie nawigacja morska nie była tak precyzyjna jak obecnie. Nie było systemu GPS i osiągnięcie danej pozycji na środku morza było obarczone bardzo dużym błędem. Należy sobie uświadomić, że jeżeli mówimy o broni chemicznej, to nawet naukowcy operują bardzo rozbieżnymi danymi szacunkowymi. Bierze się to stąd, że działania te często były objęte tajemnicą i nikt nie jest w stanie precyzyjnie określić, ile jej było, czy topiono ją tylko i wyłącznie we wskazanych miejscach. Doskonałym przykładem takiego podejścia jest Zatoka Gdańska, gdzie miała być zatopiona tylko broń konwencjonalna, a jednak znajdowane są tam również markery broni chemicznej.

Inny przykład: Francja nie wie, co stało się z jej bronią chemiczną, a przynajmniej ze znaczną jej częścią. Można śmiało powiedzieć, że jest znaczny obszar niewiedzy wynikającej na przykład z utajnienia lub zniszczenia dokumentów. Powstaje pytanie, dlaczego ktoś w ogóle wpadł na pomysł zatopienia takich substancji w morzu? Należy sobie uświadomić, że działo się to zaraz po zakończeniu II wojny światowej i osoby podejmujące takie decyzje miały świeżo w pamięci wydarzenia zarówno tej, jak i jeszcze I wojny światowej. Dla nich ważne było rozwiązanie problemu. Nikt nie myślał wtedy o środowisku, po prostu była broń, której należało się pozbyć w sposób uniemożliwiający późniejsze korzystanie z niej.

Polska nie jest jedynym przykładem takich rozwiązań, w wielu krajach na świecie topiono tę broń w morzach i oceanach. Dla niektórych, zwłaszcza młodszych osób, może wydać się to dziwne, ale ochrona środowiska i świadomość odpowiedzialności za nie powstała relatywnie niedawno. Wystarczy sobie uświadomić, że jeszcze 20 lat temu, zanim wstąpiliśmy do Unii Europejskiej, do Wisły trafiały ogromne ilości ścieków, gdyż po prostu mało kto się tym przejmował. Oczywiście było to naganne i powodowało wiele problemów zdrowotnych dla ludzi i zwierząt, ale nikt tego nie eksponował. Dopiero ze wzrostem świadomości społecznej ludzi orientowano się, że należy wymuszać dbanie o środowisko, bo leży to w interesie nie tylko społeczeństwa, ale bardzo często w interesie jednostki. Chyba każdy chciałby żyć dłużej i zdrowiej, nie będąc podtruwanym przez ścieki w rzekach, czy też na przykład broń chemiczną lub konwencjonalną zatopioną w morzu, rzekach i jeziorach.

Jak wygląda realne zagrożenie ze strony broni chemicznej oraz konwencjonalnej zatopionej w Bałtyku? 

Bałtyk jest morzem bardzo specyficznym, a zatopiona w nim broń to problem praktycznie całości jego obszaru. Wody Morza Bałtyckiego bardzo powoli wymieniają się z oceanem, a to oznacza, że pozbycie się i rozpuszczanie w większej ilości wody wszelkich substancji trujących i szkodliwych jest procesem przebiegającym zdecydowanie zbyt wolno w stosunku do tempa ich dostarczania. Warto odpowiedzieć sobie na pytanie, dla kogo i kiedy ta broń stanowi zagrożenie? Oczywiście krótko i ogólnie: „dla wszystkich i wszystkiego”, ale my postaramy się być bardziej precyzyjni.

Statystyczny Kowalski chciałby spędzić wakacje nad morzem bezpiecznie i w spokoju - w czym może mu przeszkodzić potencjalny wyrzut broni chemicznej na plażę. W przeszłości zdarzały się takie przypadki z tragicznym skutkiem, ale należy sobie jasno powiedzieć, że przecież nie mamy z tym do czynienia bardzo często. Nie oznacza to jednak, że problem jest marginalny, zresztą dużo częściej na plażach znajdowana jest broń konwencjonalna.

Z naszych wywiadów środowiskowych wiemy, że częste są przypadki znajdowania broni chemicznej przez rybaków (nie są one nigdzie zgłaszane i broń ta ląduje z powrotem za burtą). Takie sytuacje będą się powtarzać do momentu powstania poważnych obrażeń, śmierci lub zmiany przepisów. Obecnie dla rybaków zgłoszenie przypadku znalezienia bojowych środków trujących stanowi problem, więc nie należy się dziwić ich postępowaniu, gdyż rozwiązania legislacyjne są w tym przypadku co najmniej dalekie od ideału.

Muszę podkreślić, że broń chemiczna stanowi dużo większe zagrożenie środowiskowe, które może odbić się negatywnie na znacznie większej liczbie ludzi, niż sytuacje bezpośredniego kontaktu z ową bronią, choć bezpośredni kontakt na pewno najbardziej szokuje (obrażenia wywołane przez broń chemiczną są naprawdę nieprzyjemne, sądząc po zdjęciach). Jednak najbardziej groźne w przypadku broni zalegającej na dnie Bałtyku jest powolne zatruwanie środowiska, które dotknie całe rzesze ludzi korzystających z Bałtyku. W jaki sposób może się to objawiać? Jeszcze 10 lat temu nikt nie przypuszczał, a wręcz twierdzono, że broń chemiczna nie odkłada się na przykład w rybach. Obecne badania jasno temu przeczą. Oznacza to również, że nawet ta broń zatopiona planowo na głębiach wbrew wcześniejszym opiniom stanowi zagrożenie i należy ją objąć monitoringiem wypracowanym podczas programów DAIMOND.

Jak bardzo nasilał się będzie ten proces? Na chwilę obecną rybę z Bałtyku można jeszcze bezpiecznie jeść, gdyż są to jeszcze śladowe ilości, które nie będą miały większego wpływu na nasz organizm. Jeżeli jednak zwiększy się emisja substancji szkodliwych z broni chemicznej do wody, ten proces zacznie się nasilać i może dojść do sytuacji, w której spożywanie ryb z Bałtyku albo wypoczynek nad nim będzie dużym zagrożeniem dla zdrowia.

Zwiększenie emisji substancji szkodliwych a farmy

Niestety, wygląda na to, że jesteśmy u progu zwiększenia emisji. Problem nie dotyczy tylko i wyłącznie ryb - sam fakt obecności w wodzie szkodliwych substancji po prostu jest szkodliwy, czego najgorszym objawem może być kontakt z organizmem ludzkim, a w efekcie lżejsze lub cięższe obrażenia, a nawet śmierć. Dlaczego mówię o tym, iż wszyscy jesteśmy u progu sytuacji, która może doprowadzić do zanieczyszczenie Bałtyku w stopniu, który odczuje każdy turysta, rybak a nawet gospodarka?

Chodzi o inwestycje w farmy wiatrowe. Te inwestycje są niezbędne i należy je przeprowadzić jak najszybciej, ale nie można pozwolić, żeby były one prowadzone w sposób nieodpowiedzialny. Dotychczas wiele przykładów inwestycji na polskim wybrzeżu pokazało, że ich ocena ryzyka i ocena oddziaływania na środowisko nie obejmowała kwestii broni konwencjonalnej i chemicznej, jednak ich skala była lokalna i powodowała lokalne problemy dużo częściej finansowe, niż środowiskowe (chociaż tak naprawdę tych środowiskowych nikt nie zmierzył).

Farmy wiatrowe zlokalizowane są na obszarach, na których na pewno znajduje się broń chemiczna, jednak nieznana jest jej ilość. Niestety, jak wspomniałem wcześniej, bojowe środki trujące występują w postaci nie tylko pocisków i zasobników, ale również rozlewisk, brył i podobnych. Nie można ich wykryć standardowymi metodami. Jeżeli podczas inwestycji w farmy wiatrowe nie przyłożymy szczególnej uwagi do tego problemu, to będzie to nie tylko problem finansowy inwestora, któremu zatrzyma się inwestycje, ale stanie się problemem nas wszystkich.

Wystarczy sobie wyobrazić, co stałoby się na przykład, gdyby trasę kabla poprowadzono przez miejsce, gdzie jest rozlewisko broni chemicznej niewykrywalne standardowymi metodami poszukiwania UXO (obiektów pochodzenia wojskowego, niewybuchów), takimi jak np. rozpoznanie ferromagnetyczne. Podniosłoby to chmury zanieczyszczeń i, w zależności od prądów i głębokości oraz sposobu kładzenia kabla, mogłoby dojść do katastrofy ekologicznej, której skala jest trudna do wyobrażenia. Dlatego właśnie to miałem na myśli pisząc, iż sami możemy wywołać tę katastrofę.

Już teraz obserwujemy bardzo zróżnicowane podejście różnych koncesjonariuszy i deweloperów farm wiatrowych: od wyraźnie widocznego poczucia odpowiedzialności i realnego przeciwdziałania tym zdarzeniom po, niestety, ignorancję i udawanie, że problemu nie ma lub mydlenia oczu pozornymi działaniami w imię zmniejszenia kosztów inwestycji. Wprawdzie taki scenariusz ostatecznie nie jest pewny, ponieważ instytucje takie jak służby ochrony środowiska (RDOŚ) dostrzegły problem i zaczynają obligować inwestorów do odpowiedniego podejścia do problemu, to jednak z własnego doświadczenia wiemy, że niektórym nie tylko ludziom, ale i instytucjom bardzo ciężko przychodzi przyznanie się do błędu.

Ogólne zapisy w tym wypadku jednak nie wystarczą. Widziałem już przypadki, kiedy sprytny inwestor stara się wywalczyć, jak najogólniejsze zapisy decyzji środowiskowych, aby potem ograniczać koszty inwestycji. Na szczęście obserwujemy wzrastającą świadomość części inwestorów i mam przekonanie, że nie pozwolą oni na lekceważenie zagrożeń pochodzenia militarnego, gdyż katastrofa związana z bronią chemiczną na jednej farmie może mieć wpływ na pozostałe. Zresztą ewidentnie widać, że przy budzącej się świadomości społecznej mogą zostać oprotestowane decyzje, które nie będą naprawdę odpowiedzialne środowiskowo. Niesie to za sobą kolejne zagrożenie, należy sobie jasno powiedzieć, że inwestycja w farmy wiatrowe jest niezbędna dla Polski. Więc jeżeli inwestycje takie będą prowadzić osoby niekompetentne, to one same przez zignorowanie problemu mogą zagrozić tym inwestycjom.

Odpowiedzialność za inwestycje

Zdarzały się już w Unii Europejskiej sytuacje, kiedy inwestor nie docenił problemu UXO i finalnie wydobycie go oraz opóźnienia inwestycji kosztowały ponad 500 mln euro! A przy dzisiejszych cenach te kwoty mogą być zacznie większe, nie mówiąc już o kosztach środowiskowych. Kolejnym jasno pokazującym skalę problemów przykładem może być niesławny Nord Stream. Trasę instalacji finalnie zmieniono o 120 km, aby uniknąć broni chemicznej. Nie da się przenieść lokalizacji farm wiatrowych, ale może to i dobrze? Przynajmniej mamy niepowtarzalną okazję na rozwiązanie problemu, którego już dłużej nie można odsuwać w czasie. Co więcej musimy to jasno powiedzieć: To polskie podmioty są w stanie rozwiązać ten problem a dodatkowo przez najbliższe lata mają monopol na to rozwiązanie i z tego powodu jako członkowie Klastra Grupa Bezpieczny Bałtyk jesteśmy szczególnie dumni.

SYNTETYCZNE STANOWISKO GRUPY BEZPIECZNY BAŁTYK

Jest mało prawdopodobne, że zaraz wszyscy umrzemy, ponieważ Bałtyk zamieni się w chemiczną zupę. Jednak brak reakcji na zagrożenie, jakim jest zatopiona broń chemiczna oraz broń konwencjonalna, która również zawiera związki chemiczne reagujące z wodą, oraz wycieki ropy z wraków, spowodują, że zagrożenie to będzie narastać i zwiększać realny wpływ na ekosystem, środowisko Bałtyku oraz prowadzić do realnych okaleczeń ludzi, a czasami i zgonów. 

Zagrożenia związane z bronią chemiczną

Zagrożenia dla zwykłego Kowalskiego - są to zagrożenia związane z wyrzutami na plaże, natomiast trzeba jasno powiedzieć, że tu nie chodzi o wyrzuty broni zatopionej w głębiach, gdyż ta nie ma fizycznej możliwości znalezienia się na plażach. Chodzi o incydentalne przypadki, które będą brały się z tego, iż kiedy topiono broń, to bardzo często nie zachowywano zasad jakie przyjęto w założeniach, czyli nie dopływano na miejsce zrzutu, tylko broń wyrzucano już po drodze (w drodze na miejsce zrzutowiska). Taka broń często trafia w sieci rybackie, którzy najzwyczajniej w świecie wyrzucają ją za burtę, przez co przenoszą (rozwlekają ją) na nowe obszary. Czyli mamy do czynienia z następującą sytuacją: na Bałtyku są składowiska broni chemicznej; znane i oznaczone, ale jest też wbrew pozorom bardzo duża ilość broni rozproszonej, i ta właśnie broń rozproszona będąca poza jakąkolwiek kontrolą i ewidencją może znaleźć się na plażach, jak również w sieciach rybackich i może stanowić bezpośrednie zagrożenie dla Kowalskiego. 

Zagrożenie biznesowe i środowiskowe – przez brak podkreślenia zagrożeń jakie niesie za sobą broń chemiczna, przy zlekceważeniu tego tematu w trakcie realizacji inwestycji może bardzo prosto dojść do sytuacji, w której przy detonacji broni konwencjonalnej znalezionej w trakcie sprawdzania dna pod inwestycję, nastąpi rozrzut skażonego dna lub samej broni chemicznej, która rozproszy się na bardzo dużym obszarze, rzędu kilkunastu kilometrów kwadratowych i będzie miała znaczący – negatywny wpływ na środowisko naturalne.

Innym zagrożeniem dla biznesu jest sytuacja, w której znalezienie broni chemicznej, niezależnie od ilości zatrzymuje inwestycje. Dlatego, też z punktu widzenia inwestora np. farmy wiatrowej nie ma znaczenia czy zostanie znaleziony pocisk 5 kilogramowy czy też bryła iperytu, adamsytu, czy wręcz rozlewisko broni chemicznej w formie skażonego dna. Czy jest to bomba albo duża bryła 50 kilogramowa czy nawet kilkuset kilogramowa dlatego, że sam fakt znalezienia tej broni zatrzymuje inwestycję, co przeradza się w wielomilionowe (liczone w euro) koszty dzienne. Bez planu, który będzie przyjęty jeszcze przed rozpoczęciem inwestycji, zaakceptowanego przez odpowiednie instytucje, ten przestój może trwać miesiące. Natomiast dysponując technologią i zaakceptowanym planem, będzie można w takiej sytuacji zareagować nieomal natychmiast i zmniejszyć te przestoje do minimum. 

Zagrożenia związane z bronią konwencjonalną

Zagrożenie związane z bronią konwencjonalną, to również możliwość znalezienia takiej broni na plaży, w morzu, w ilościach zdecydowanie większych niż broni chemicznej, dlatego, że na naszych plażach, już wiemy, że znajdują się dziesiątki tysięcy bomb, pocisków oraz większych obiektów takich jak torpedy, bomby głębinowe, miny. Te obiekty należy wyeliminować, ponieważ niestety dochodzi do sytuacji, gdzie dzieci dosłownie bawią się niewybuchami na plaży, a nie tak dawno doszło do detonacji pocisku moździerzowego podczas prac zabijania pali łamiących fale.

Poza tym broń konwencjonalna również ma wpływ na środowisko, gdyż także jest to chemia. Może nie tak agresywna wobec człowieka czy innych żyjących stworzeń jak broń chemiczna, jednak rozpuszczając się w wodzie również ma swój negatywny wpływ na środowisko. W wodzie trotyl, który stanowi sporą część amunicji konwencjonalnej rozkłada się do związków rakotwórczych. 

Do całości problemu nakładają się jeszcze kwestie wycieków ropy, smarów i ciężkiego paliwa ze starych wraków. Nawet wraki parowców potrafią uwalniać szkodliwe substancje pochodzące z olejów i smarów – w niewielkich ilościach, ale przez długi czas.  Wszystkie te składowe ryzyka w celu przeciwdziałania powinny zostać właściwie zmapowane, gdyż jedną rzeczą jest np. technologia utylizacji broni chemicznej, którą dysponuje Grupa GeoFusion, ale inną rzeczą jest realna skala zagrożenia. Wiemy, że broń chemiczna jest w Morzu Bałtyckim, a zagrożenie bronią chemiczną jest realne, zwłaszcza na przyszłych farmach wiatrowych, co trzeba sobie bardzo jasno wyartykułować i podkreślić. 

Z jednej strony zagrożenie to jest problemem inwestora, jednak z drugiej strony zlekceważenie zagrożenia może doprowadzić do skażenia wskutek rozproszenia BŚT, co nie jest już tylko problemem inwestora, gdyż źle przeprowadzona inwestycja może mieć bardzo duży negatywny wpływ na środowisko naturalne, a na to nie można już dać zgody. Zwłaszcza, że wpływ ten może objąć nie tylko strefę ekonomiczna polski, ale również strefę wspólną czy swoim wpływem naruszyć interesy krajów innych, niż Polska (innych krajów nadbałtyckich).

Podkreślamy! Broń chemiczna na pewno występuje na terenach przyszłych farm wiatrowych. Na tym etapie nie jesteśmy w stanie powiedzieć, ile, w jakiej ilości i jak często będzie znajdowana, ale statystycznie na pewno tam jest. Na powyższe pytania będzie można odpowiedzieć tylko poprzez przeprowadzenie badań rozpoznania dna i pobranie próbek w odpowiednich miejscach (do czego też trzeba się przygotować). O broni konwencjonalnej, można tylko wspomnieć – powiedzieć, że ona również jest tam na sto procent. Co do ilości, również będzie można odpowiedzieć, dopiero po przeprowadzeniu badań. Chcemy zaproponować cykl badań zarówno wybrzeża jak i w przyszłości badania na farmach wiatrowych, dlatego iż jak wiadomo inwestorzy pod inwestycje, będą oczyszczać tylko i wyłącznie niezbędne fragmenty dna. Zakładając, iż farmy wiatrowe mają służyć jako rezerwaty przyrody oraz rezerwuary ryb, nie może być tak, iż zostaną one obsiane wiatrakami, a część dna pomiędzy wiatrakami w dalszym ciągu będzie skażona. 

W związku z powyższym i ze zbliżającą się perspektywą unijną, w której na rozwiązanie tego typu problemów będą przeznaczone spore fundusze, w dalszej przyszłości należy również rozważyć rozpoznanie i oczyszczenie całych obszarów farm wiatrowych. Farmy te będą użytkowane i siłą rzeczy nie raz wystąpi sytuacja, w której na obszarze tym trzeba będzie wykonać prace i dobrze byłoby mieć informacje, że to dno jest czyste i bezpieczne. Bałtyk jest morzem małym, przez co niestety katastrofa, która być może na oceanie miałaby dużo mniejsze znaczenie dla środowiska, na Bałtyku z racji małej wymiany wód, może mieć fatalne skutki.

W związku z tym apelujemy i żądamy, aby kwestii broni konwencjonalnej i chemicznej na farmach wiatrowych oraz na polskim wybrzeżu nie pomijać milczeniem. Domagamy się jasnych projektów i programów związanych z rozpoznaniem zarówno całego pasa polskiego wybrzeża w części lądowej jak i morskiej do przynajmniej kilku kilometrów w głąb morza, jak i przyszłych obszarów farm wiatrowych. Domagamy się również jasnych wytycznych w decyzjach środowiskowych dotyczących mitygacji zagrożenia BŚT.


Kongres Polskie Porty 2030 edycja 2024

Partnerzy portalu

seaway7
aste_390x150_2023

Dziękujemy za wysłane grafiki.