• <
Kongres Polskie Porty 2030 edycja 2024

Farmy wiatrowe – wielomilionowe inwestycje w warunkach luki prawnej?

Bartosz Biechowski

02.11.2022 08:57
Strona główna Prawo Morskie, Finanse Morskie, Ekonomia Morska Farmy wiatrowe – wielomilionowe inwestycje w warunkach luki prawnej?

Partnerzy portalu

Farmy wiatrowe – wielomilionowe inwestycje w warunkach luki prawnej?  - GospodarkaMorska.pl
Fot. GospodarkaMorska.pl

Ostatnio tocząca się dyskusja na temat farm wiatrowych koncentruje się głównie na kwestiach tzw. local content, bezpieczeństwa infrastruktury krytycznej czy lokalizacji portów instalacyjnych i serwisowych. Ja jednak skupię się na tematyce, o której mówi się znacznie mniej, a która będzie miała także poważny wpływ na decyzje biznesowe podmiotów zaangażowanych w budowę i serwis farm wiatrowych – szczególnie tych zajmujących się finansowaniem tego przedsięwzięcia.

Mało kto zdaje sobie sprawę, że budowa farm wiatrowych będzie się odbywała poza polskim terytorium i w konsekwencji z jakimi wyzwaniami natury prawnej będzie się to wiązać. Zgodnie z polskim prawem, farmy wiatrowe nie mogą być budowane na polskim morzu terytorialnym, tylko w wyłącznej polskiej strefie ekonomicznej.

Polska wyłączna strefa ekonomiczna (pokrywająca się częściowo ze strefą przyległą) przylega do polskich wód terytorialnych. Obejmuje obszar wodny, dno morza i znajdujące się pod nim wnętrze ziemi. Nie stanowi ona jednak polskiego terytorium i znajduje się na wodach międzynarodowych. To oznacza, że polska jurysdykcja na terenie wyłącznej strefy ekonomicznej jest mocno ograniczona. Nie mniej to Polska ma w swojej wyłącznej strefie ekonomicznej wyłączne prawo m.in. na wydawanie zezwoleń na posadowienie farm wiatrowych, budowę sztucznych wysp oraz podobnych konstrukcji. Obowiązuje tam także polskie prawo ochrony środowiska, a wzniesiona infrastruktura, w tym wchodzące w skład farm wiatrowych urządzenia offshore, podlegają krajowym przepisom.

Na morzu, wokół takich konstrukcji i sztucznych wysp, Polska może ustanawiać strefy bezpieczeństwa, gdzie obowiązują ograniczenia w poruszaniu się. Instalacje te nie mogą jednak posiadać morza terytorialnego, gdyż sprzeciwiałoby się to zakazowi zawłaszczania morza otwartego. Strefa bezpieczeństwa nie stanowi więc polskiego terytorium, zwłaszcza że tworzy się ją zarządzeniem Dyrektora Urzędu Morskiego czyli aktem dość niskiej rangi.

Jeżeli chodzi o instalacje offshore, posadowione na pełnym morzu, polska ustawa o obszarach morskich RP i administracji morskiej kwestię budowy sztucznych wysp i innych konstrukcji reguluje jedynie z punktu widzenia prawa administracyjnego. Brak jest tam ujęcia cywilistycznego. Rodzi to wiele niejasności, co szczególnie jaskrawo widać choćby na przykładzie instalacji trwale związanych z dnem. Póki co, prawo nie odpowiada na pytanie, czy fragment dna (znajdującego się poza polskim terytorium), z którym zostanie połączona na stałe dana konstrukcja, może być uznana za grunt, a z kolei sama konstrukcja za część składową tego gruntu i nieruchomość, czy dla tej działki gruntu będzie można założyć księgę wieczystą i wpisać tam hipotekę dla zabezpieczenia ewentualnego kredytu bankowego. Być może czas rozszerzyć zakres hipoteki morskiej także i na takie obiekty?

Trochę prościej zdaje się wyglądać sprawa pływających (w praktyce zakotwiczonych na stałe) urządzeń offshore. Teoretycznie nie powinno być problemem zarejestrować takie urządzenie jako statek morski, co otwiera możliwość obciążenia go tradycyjną hipoteką morską. Brak jednak de facto praktycznych doświadczeń w tym zakresie, zwłaszcza w kwestii interpretacji obecnych przepisów kodeksu morskiego i ustawy o bezpieczeństwie morskim, dotyczących definicji statku morskiego, które statusu takich urządzeń wprost nie regulują.

Wspomnieć należy także o braku polskiej jurysdykcji karnej, jak i cywilnej w wyłącznej strefie ekonomicznej. Co do zasady, statek na pełnym morzu podlega prawu swojej bandery. Dlatego wszelkie incydenty na jego pokładzie i z jego udziałem będą oceniane przez organy kraju bandery w oparciu o jego prawo. Cały szereg możliwych komplikacji na tym tle jest już nawet dziś nietrudny do wyobrażenia, zwłaszcza, że zapotrzebowanie na jednostki pomocnicze będzie wysokie.

Pewnym rozwiązaniem tego problemu mogłoby być podniesienie na statkach obsługujących budowę farm wiatrowych polskich bander. Mając określoną przynależność państwową podlegają wtedy polskiej jurysdykcji. Oczywistością jest, iż wprowadzenie takiego wymogu w drodze ustawy byłoby jednak przysłowiowym „wylaniem dziecka z kąpielą” choćby ze względu, że części tonażu pod polską banderę po prostu przerejestrować się nie da. Mowa tu choćby o wyspecjalizowanych statkach do budowy fundamentów pod wiatraki, które pewnie trzeba będzie wyczarterować.

Należy też pamiętać, że polska bandera pociąga za sobą znaczny wzrost kosztów pracy załogi (ZUS, podatki itp.), ale z drugiej strony koszty te w zestawieniu z finansowaniem całego przedsięwzięcia budowy farm wiatrowych nie muszą wcale być znaczące, a kwestia bezpieczeństwa prawnego przedsięwzięcia może okazać się znacznie bardziej priorytetowa.

Powyższe, ledwie tu zasygnalizowane kwestie mogą już niedługo okazać się bardzo istotne z punktu widzenia banków i innych instytucji, które będą finansowały projekty offshore. Szczególnie jeśli chodzi o prawne zabezpieczenie ich należności, a także ubezpieczycieli, podmiotów zarządzających ryzykiem, jak i po prostu firm uczestniczących w budowie oraz dostarczaniu materiałów i sprzętu.

Opisany wyżej stan prawny rodzi wiele pytań z dziedziny prawa prywatnego, zarówno w kwestii statusu prawnego urządzeń offshore o znacznej wartości, jak i odpowiedzialności za zdarzenia na pełnym morzu z udziałem jednostek zaangażowanych w budowę i serwis farm wiatrowych. Ustawowe rozwiązanie tego typu skomplikowanych zagadnień z dziedziny prawa prywatnego jest nie mniej ważne niż kwestie publicznoprawne, inaczej bowiem może okazać się, że wielomilionowe kontrakty z dużym zaangażowaniem państwowych środków będą realizowane w warunkach jednej wielkiej luki prawnej.

Z tego wszystkiego powinni sobie zdawać sprawę także wszyscy rzecznicy local content, walczący o jak największy udział polskich podmiotów w budowie i utrzymaniu farm wiatrowych. W przypadku braku rozwiązań ustawowych, rynek pewnie sobie poradzi z istniejącymi lukami prawnymi, stosując rozwiązania kontraktowe. Mogą one jednak nie uwzględniać ani polskiego prawa ani polskich interesów. Dużym graczom może być bowiem bardziej dogodnie wpisać w kontrakt np. zapis na arbitraż w Londynie, poddać umowę prawu angielskiemu, zarejestrować pływające konstrukcje w innych krajach niż funkcjonować w niepewnej, polskiej rzeczywistości prawnej.

Bartosz Biechowski
Radca prawny
Maritime and Commercial Law Office, Gdynia

Partnerzy portalu

legal_marine_mateusz_romowicz_2023

Dziękujemy za wysłane grafiki.