• <
szkoła_morska_w_gdyni_980x120_gif_2020

Pływać jak morświn

ew

27.08.2020 09:19 Źródło: gdynia.pl

Partnerzy portalu

Pływać jak morświn - GospodarkaMorska.pl
Leszek Naziemiec na plaży w Babich Dołach. Źródło: archiwum Leszka Naziemca

Leszek Naziemiec podjął próbę przepłynięcia w monopłetwie dystans 18 km z Gdyni na Hel techniką morświna. Próbę pokrzyżowały jednak problemy techniczne towarzyszącej mu łodzi.
 
Pływak z Siemianowic Śląskich określa się mianem „pływaka przygodowego”. Jego przygody to „dzikie pływanie” w „dzikich wodach”, takie jak sztafeta przez Bałtyk z Polski do Szwecji, pływackie zawody arktyczne w morzu Barentsa, wyprawa pływacka na Svalbard, Odyseja Wiślana - cała rzeka wpław, czy pływanie w lodowatej wodzie w Arktyce i na Antarktydzie. Przy tych osiągnięciach przepływka z Gdyni na Hel latem może wydawać się przygodą dla przedszkolaków. Jest jednak jedno „ale”.
 
- Nie jest to straszny dystans, ale w tym wypadku będzie to rzeczywiście wyzwanie, dlatego że chcę to zrobić w monopłetwie i bez przerw – mówił pływak przed wskoczeniem w morskie odmęty. – To będzie skok w nieznane. Będę poruszać się tylko ruchem bioder i stóp w monopłetwie, tak jak to robią morświny. Ręce będę trzymał z przodu lub wzdłuż tułowia. Chcę poczuć ten naturalny ruch. Bierze się on z aktywności bioder, a używa się najmocniejszych u człowieka mięśni: prostownika grzbietu, pośladków i brzucha. Jak byśmy wrócili do wody, tak jak inne walenie, to pewnie tak byśmy pływali. Mam wrażenie, że to bardzo ekonomiczny sposób poruszania się.
 
Naziemiec opowiada, że jak się dużo pływa, to przychodzą do głowy myśli i wizualizacje, że jest się rybą, foką czy ośmiornicą. Jednak wizualizacja siebie jako morświna przyszła z troski o środowisko i pasji reporterskiej. Pracując niedawno nad materiałem o fokach, usłyszał w Stacji Morskiej im. Profesora Krzysztofa Skóry w Helu, że dobrze by było, gdyby zajął się problemem morświnów. Postanowił więc wcielić się w bałtyckiego walenia i w ten symboliczny sposób rozpocząć prace nad reportażem o tych krytycznie zagrożonych w naszym morzu ssakach morskich. - Morświnów mamy około 500 w całym Bałtyku, kiedyś było ich bardzo dużo. Celem mojego pływania jest zwrócenie uwagi na tę sytuację, że być może już niedługo nie będziemy mogli ich oglądać. Trzeba przede wszystkim kontynuować badania, czyli wspierać Stację Morską w ich badaniach, słuchać ich, jak mówią, co jest potrzebne morświnom i jak możemy im pomagać. No i zostawić im w Bałtyku więcej przestrzeni, im i fokom, nie zabierać wszystkich plaż. Budowanie wiedzy u źródeł jest bardzo ważne, wtedy nasza świadomość będzie powodowała, że może morświny będą tu dalej występowały i będziemy mogli cieszyć się ich towarzystwem.
 
Przed II wojną światową morświnów było w Bałtyku tak dużo, że polskie władze w latach 20. wprowadziły premiowanie za złowienie lub zabicie morświna, traktując ten gatunek jako przyczynę niszczenia sieci oraz konkurenta rybołówstwa do zasobów ryb. Skutkiem było odławianie nawet kilkuset osobników rocznie.
Dziś główną przyczyną śmiertelności morświnów jest, jak podaje strona www.morswin.pl, stosowanie w rybołówstwie bałtyckim dużych ilości stawnych sieci skrzelowych. Wynika to z intensywnego rybołówstwa, głównie łososiowego i dorszowego. Bardzo ważne dla bezpiecznej egzystencji morświnów są też zakłócenia akustyczne, płoszące zwierzęta ze swych dotychczasowych siedlisk. Nie bez znaczenia jest więc wzrost żeglugi na akwenie Bałtyku, detonacje na morskich poligonach czy rozwój agresywnej turystyki motorowodnej.
 
Pierwszy cel – nagłośnienie przez pływaka problemu morświnów – został osiągnięty. Ale cel sportowy – pokonanie dystansu Gdynia – Hel w monopłetwie – nie. Leszek Naziemiec brał pod uwagę różne czynniki, które mogłyby pokrzyżować jego plan. - Pływałem w monopłetwie treningi 5 – 7 km i szło mi bardzo dobrze. Ale takich dystansów, jak 18 km raczej się w monopłetwie nie pływa. To eksperyment. Problemem może być ewentualnie kontuzja, pogoda, która może się zmienić, może być duża fala i duży wiatr. Wreszcie mogą być kłopoty na pontonie, który będzie skakał po tych falach.
I rzeczywiście. O niepowodzeniu próby zdecydowały problemy z silnikiem pontonu. - Smutno. Płynęło mi się super, więc tym bardziej szkoda. Następna próba dopiero na wiosnę – powiedział po wyjściu z wody pływak.

Trzymamy więc kciuki za kolejna próbę. I za morświny!

Partnerzy portalu

Dziękujemy za wysłane grafiki.