28-latek, który wypadł za burtę statku Carnival Valor i cudem przeżył prawie 20 godzin w wodzie, pożywiał się bambusem i walczył ze zwierzęciem, które prawdopodobnie mogło być rekinem, desperacko trzymając się nadziei, że zostanie uratowany.
James Grimes z Alabamy, 28-letni pasażer, który w nocy z 23 na 24 listopada wypadł z pokładu statku Carnival Valor (o czym pisaliśmy tutaj), udzielił wywiadu dla ABC7, w którym opowiedział o swoim dramatycznym doświadczeniu w wodach Zatoki Meksykańskiej. Mężczyzna twierdzi, że nie pamięta, jak znalazł się za burtą. Jego ostatnie wspomnienie ze statku to wygrana w konkursie gry na gitarze powietrznej, po którym udał się w kierunku totalet. Ostatni raz był widziany na pokładzie ok. godziny 23.00.
– Kiedy odzyskałem świadomość, byłem już w wodzie, bez statku w zasięgu wzroku – wspomina mężczyzna.
W umyśle 28-latka automatycznie uruchomił się tryb przetrwania.
– Moim największym lękiem jest utonięcie, to jest coś, z czym nie chciałem się mierzyć – wyznał, dodając, że wiedział, iż musi po prostu płynąć i przeżyć.
Powszechnie wiadomo, że Zatoka Meksykańska jest pełna rekinów. Kiedy Grimes rozpaczliwie próbował utrzymać się na wzburzonej wodzie, zbliżyło się do niego ogromne stworzenie.
– Płynąłem w jednym kierunku, rozejrzałem się i zobaczyłem to kątem oka – wspomina. – Podpłynęło do mnie bardzo szybko i wtedy znalazłem się pod wodą.
Mężczyzna nie wierzy jednak, że był to rekin.
– To zwierzę miało bardziej płaski pysk. Zbliżyło się do mnie i uderzyło jedną z moich nóg, ja natomiast kopnąłem je drugą nogą. Bałem się, nie wiedząc, co to jest. Widziałem tylko płetwę – relacjonuje.
W pewnym momencie Grimes zauważył dryfujący nieopodal patyk, który wyglądał jak bambus.
– Zacząłem go jeść i nie mogę powiedzieć, żeby smakował dobrze, ale przynajmniej nadawał w ustach inny smak, niż słona woda – mówi.
Grimes starał się nie tracić nadziei mimo upływu kolejnych godzin.
– Chciałem zobaczyć moją rodzinę i byłem zdeterminowany, żeby się stamtąd wydostać. Nie akceptowałem, że to będzie koniec mojego życia. Mam 28 lat. Jestem za młody – mówi.
Jego wola przetrwania utrzymała go przy życiu do późnych godzin wieczornych 24 listopada, kiedy na ratunek przybyła ekipa śmigłowca MH-60 Jayhawk. Oznacza to, że spędził w wodzie najprawdopodobniej blisko 20 godzin. Amerykańskie media jednogłośnie okrzyknęły to wydarzenie cudem Święta Dziękczynienia.
Co ciekawe, traumatyczne przeżycie nie zraziło mężczyzny do rejsów pasażerskich. Zapytany o to, czy jeszcze kiedyś odważy się wejść na pokład statku wycieczkowego, odpowiada:
– Tak. Nie pozwolę, żeby mnie to zniechęciło. Pewnie będę trzymał się z dala od balustrad, ale zdecydowanie jestem otwarty na kolejny rejs, bo nie miałem możliwości w pełni nacieszyć się tym - skonkludował.
Fot. Depositphotos
Polscy żeglarze z awansem na Igrzyska Olimpijskie
10 plaż na letni relaks w Kołobrzegu
62 zawinięcia wycieczkowców do Portu Gdańsk w tegorocznym sezonie
Morze, wiatr i biznes – ruszyły zapisy na PIMEW Offshore Wind Energy Cup 2024
TECoNaut: nowe kompetencje dla ekologicznych jachtów
Ray White Marine wyłącznym dystrybutorem Sunreef Yachts w Nowej Zelandii