Rozmowa z Maciejem Olczakiem, prezesem spółki ENMARO, świadczącej kompleksowe usługi inżynieryjne na światowych rynkach związanych m.in. z gospodarką morską.
Rozmawiając o offshore dzisiaj wszyscy odmieniają przez przypadki określenie "polski łańcuch dostaw" czy "local content". Nie za późno o tym mówimy?
- Trzeba otwarcie powiedzieć, że w pierwszej rundzie inwestycyjnej ogromna część pakietów zakupowych wyjechała za granicę. Bardzo duża część kontraktacji została zbudowana na bazie dostawców, producentów, tych podmiotów które były partnerami polskich spółek. Trochę to rozumiem – my musimy się offshore nauczyć. Choć przyznam, że mnie nieco rozczarowuje, że główna kontraktacja odbywa się w taki sposób.
- Ale jeśli - powiedzmy Equinor, który buduje farmy od lat - ma sprawdzony łańcuch dostaw i boi się zaryzykować to dość logiczne, że kontraktuje wg sprawdzonych schematów.
- To na pewno jest ważne, że budowanie łańcucha dostaw opiera się na sprawdzonych dostawcach. Ale jest taki problem, że jeśli przychodzi firma duńska czy norweska, to kontraktuje firmę duńską i norweską, która kontraktuje kolejnych podwykonawców duńsko-norweskich. Z perspektywy mojego doświadczenia prawie 30-letniego podczas prac za granicą przyznaję, że to norma. Często bowiem obowiązuje zasada, że firmy z danego państwa się wspierają. Działa to praktycznie wszędzie na świecie, ale nie u nas. Mam wrażenie, że polskie firmy nie mogą się dogadać ze sobą.
- Brakuje zaufania?
- Zamówienia spółek Skarbu Państwa są obarczone w większości przypadków, prawem zamówień publicznych. Ale bardzo często parametry przetargowe są ustawiane tak, że wygrywa się najniższą ceną. A w offshore powinno być inaczej. W branży mówimy „you pay peanuts, you get monkeys”. Ten angielski idiom oznacza, że jeśli płacisz bardzo mało, to otrzymasz coś o niskiej jakości. Na offshore nie ma rzeczy tanich. No i teraz jest pytanie, czy my w ogóle ten local content budujemy...
- Deklaracji jest dużo i one przybierają już konkretne formy. Zapowiedzi zleceń dla stoczni, dla polskiego przemysłu...
- Jestem zwolennikiem małych kroków. To oczywiste, że te pierwsze kontrakty były zagraniczne, ale zapytajmy wprost: Czy próbujemy postawić jakieś bariery wejścia firmom zagranicznym? Czy przetargi wygrywa, ten kto da najniższą cenę. Albo czy partner, który ma kapitałowo 50% udziałów na inwestycji decyduje o rozstrzygnięciach, bo jest bardziej doświadczony i różne procesy ma poukładane na całym świecie.
Ale też prawda jest taka, że niektórzy do perfekcji i z premedytacją wykorzystują fakt, że są kapitałem określonej narodowości i "po tamtej stronie" są kontraktowani podwykonawcy, czy materiały.
- Jak to zmienić? Sztywne zapisy w prawie nie zawsze sprawdzają się w biznesie.
- Można mnożyć przykłady, jak te procesy prowadzić. Ale zgadzam się, że zapis ustawowy, który mówi, że musi być 50 czy 60% local contentu to złe rozwiązanie. Znamy przykłady - jak choćby Tajwan - które pokazują, że taki pomysł w ogóle się nie udał. Tam zapisano w prawie lokalne usługi i dostawy na poziomie 60% i nie byli w stanie zbliżyć się do tej wartości, za to mieli kłopoty z realizacją projektów. To były puste deklaracje. Więc Tajwan zbudował i buduje dalej offshore wind, ale w oparciu o podmioty zagraniczne.
- Skoro nie regulacja, to co pomoże zbudować ten local content.
- Znamy rożne ciekawe przykłady jak np. podejście brazylijskie. Dekadę temu mieli boom w oil and gas, a na rynku dominowała ogromna firma Petrobras, to trochę państw w państwie. Na potrzeby inwestycji wyliczono wariantowo, że trzeba zbudować flotę statków wiertniczych, będzie ich potrzebnych 10, 15, a może i więcej. Budowano je wówczas głównie w Azji, jednak rząd brazylijski był zdeterminowany, żeby przekonać azjatyckie stocznie, żeby stworzyły swoje stocznie-córki w Brazylii. Oczywiście pojawiły się fundusze, to była spółka Sete Brasileiro, która miała na celu finansowanie i wspieranie działań w sektorze naftowo-gazowym, poprzez zamawianie i budowę statków wiertniczych oraz jednostek pływających dla Petrobrasu. Nie jest to klasyczny fundusz inwestycyjny, ale spółka operacyjna. No i udało się przekonać Azjatów, żeby przenieśli swój know-how i te statki zbudowali w Brazylii.
- Czemu Brazylijczykom się udało?
- Strategię i skuteczność w tym przypadku nakręca wolumen zamówień. Musi być masa krytyczna związana ze skalą inwestycji, żeby mieć siłę nacisku na firmy zagraniczne odnośnie inwestycji. I to jest jeden z argumentów przy budowaniu local contentu. My nie musimy mówić, że firma X, który dewelopuje farmy wiatrowe musi brać jako podwykonawców wyłącznie firmy polskie. To mogą być też podmioty zagraniczne, które zbudują tutaj swoje zakłady przemysłowe.
Rozumiem, że jeśli mamy firmę Vestas, czy GE, czy Siemens, to oni dla stu turbin nie zbudują fabryki w Polsce. Ale dla 500, a może dla 700 już tak, bo wtedy Polska staje się nie tylko odbiorcą tych turbin, ale hubem, który może te turbiny dostarczać na cały region Morza Bałtyckiego. Dzisiaj w perspektywie jest 18 GW w polskich projektach, a docelowo mówi się nawet o 30. Potencjał całego Bałtyku jest dużo większy i oszacowany nawet na 70-80 GW. To daje wolumen. A jeśli jest zbudowana masa krytyczna, zaczynamy inaczej rozmawiać z inwestorami. I tu jest kwestia naszych władz. Polski łańcuch dostaw nie zbuduje się sam.
- Czyli ten wolumen atrakcyjności dla inwestora w offshore osiągnęliśmy?
- Mówimy o inwestycjach rzędu 300 miliardów złotych, bo mniej więcej tak się konwertuje te 18 GW z wiatru w polskich projektach na Morzu Bałtyckim. Tak, to jest wolumen atrakcyjny dla inwestorów. 300 miliardów to jest największy projekt historycznie w Polsce. CPK, ani elektrownia jądrowa jednostkowo nie zbliżają się do tej kwoty. I ten wolumen będzie rósł, jeśli nadejdą kolejne fazy offshore i nie będzie globalnej ”wywrotki” i skalowania w dół offshore wind.
- Pojawiło się takie opracowanie jak strategia przemysłowa dla przemysłu offshore i jak patrzymy tam na zapisy, to wygląda to bardzo dobrze. Czy 40-50% dla polskich podmiotów, to coś realnego czy chciejstwo?
- Chciejstwo. Papier przyjmie wszystko. My możemy sobie napisać 40-50-60%, idealnie by było 100%. Natomiast teraz, kluczowe jest pytanie, jak to będzie egzekwowane.
Proponuję, żeby urzędnicy, ale też zarządy spółek skarbu państwa, inwestorów, pokazali konkretne zapisy, jak budować local content. Może to będzie ocena scoringowa w przetargu i pojawi się element wagi pod tytułem "lokalny dostawca". Oczywiście podniosą się głosy, że jesteśmy w Unii, musimy działać zgodnie z prawami, jesteśmy w WTO i tak dalej. Ale to jest obrona polskiego interesu. Nie odpuszczą tego u siebie Francuzi, ani Holendrzy, ani Niemcy. To jest ta jedyna niepowtarzalna szansa dla Polski.
- Kto powinien zabiegać o takie rozwiązania? To jest rola branży, biznesu, żeby naciskać na rząd? Czy oczekuje Pan, że np. Ministerstwo Przemysłu, czy Rozwoju i Technologii powinny się tym zająć?
- Przyznam, że mam trudności ze zrozumieniem tego, jak działa państwo czy urząd w Polsce. Prowadzę firmę od wielu lat w Azji, w Singapurze. Tam urząd jest dla podatnika, dla biznesu, a nie biznes i podatnik dla urzędu. W Polsce jest odwrotnie. Oczywiście to jest bariera mentalna, żeby ją zmienić, potrzebne są pokolenia. Dlatego mam problem, żeby zrozumieć, dlaczego organizacje biznesowe powinny chodzić do urzędnika i prosić, żeby on ten local content zagwarantował, żeby pamiętał, że tu jest Polska.
Mamy do wykreowania 100 tysięcy miejsc pracy. Mogą powstać tu fabryki, firmy wytwórcze, konsultingowe, technologie. Jeśli urzędnik czy państwo tego nie rozumie, to znaczy, że właściwie zaczynamy od zera.
- Offshore jest ogromnym projektem, ale Polska przebudowuje cały miks energetyczny. Atom też będzie szansa inwestycyjną?
- Z raportów, które analizuję wynika kilka wniosków i widzę, że w miksie energetycznym musi się znaleźć wiele źródeł. Nie ma szans, żebyśmy oparli miks tylko na OZE. Tu jest niezrozumienie tematów, dlatego że mówimy o transformacji energetycznej, w kontekście deklaracji paryskiej, czyli obniżenia wzrostu temperatury o 1,5 stopnia, jakby polegała na tym, żeby odejść od źródeł emisyjnych i wejść wyłącznie w źródła zeroemisyjne. Nie da się tego zrobić. Transformacja energetyczna polega na tym, żeby dodać nowej energii do miksu. Raporty pokazują, że przez ostatnie lata, mimo, że idziemy w OZE, to zużycie ropy i gazu spadło tylko o 0,5%. Więc nie liczmy, że zamkniemy kopalnie, wykluczymy z miksu źródła jak ropa, czy gaz i świat będzie oparty na energii odnawialnej
- Będzie nam groził blackout jak w Hiszpanii?
- Z tego wydarzenia nie ma jeszcze formalnie oficjalnego raportu, bo tam się wszyscy jeszcze drapią po głowie, co się tak naprawdę stało. Ale wiadomo, że tam sieć została rozchwiana. Więc z OZE idziemy znowu w duży problem. Te źródła nie mogą stabilizować sieci. I tutaj mamy kolejny obszar do dyskusji - co z tym zrobić.
- Nie chce Pan odchodzić od węgla?
- Patrząc z punktu widzenia Polski i widząc jak inne gospodarki światowe do tego podchodzą, to na pierwszym miejscu jest obrona naszego interesu. Najtańszym źródłem energii jest węgiel, bo on po prostu był, jest i pewnie będzie. Uważam, że w miksie powinien zostać. Oczywiście mamy dyskusję na temat emisji CO2, ale to jest to stabilne źródło energii. Więc to jest baza stabilności.
- Druga baza to atom?
- Tak, druga baza to jest oczywiście budowanie atomu. Jestem absolutnie za tym, żeby rozwijała się energia nuklearna, bo ona dzisiaj już nie ma prawa się kojarzyć z niebezpieczeństwem.
- Czarnobyl i Fukushima nie odstraszają Polaków. Badania pokazują wysoki poziom poparcia dla energetyki jądrowej.
- To bardzo racjonalne podejście. Jeśli zapoznamy się z raportami i z analizą, co się wydarzyło, to w żadnym z tych przypadków, powodem awarii nie był reaktor i to nie był wyciek z reaktora. A jednocześnie były to urządzenia które miały kilkadziesiąt lat. Dzisiaj technologia jest w innym miejscu.
- Atom jest ekologiczny?
- Są badania, które pokazują ile gram dwutlenku węgla na kilowatogodzinę generuje dane źródło. I proszę sobie wyobrazić, że jeśli mówimy o wiatrakach to jest około 30 gram, w solarach około 50 gram, a atom - 5 gramów. Czyli jeśli chcemy iść w kierunku redukcji CO2, to atom jest odpowiedzią numer jeden.
Druga kwestia to jest tak zwany nieprzerwana praca, czyli ile energii jest rzeczywiście z danego źródła dostarczane. Jeśli mówimy o OZE, to wiatraki i źródła solarne, rocznie dostarczają energię średnio przez 40% czasu w przekroju globalnym. Elektrownia atomowa pracuje z wydajnością 93% rocznie. To jest nieporównywalne. Do tego elektrownia jądrowa pracuje 60-70 lat, czyli znacznie dłużej niż farma wiatrowa.
- Skoro porównujemy OZE i atom, to zajrzyjmy do Francji. Tam rozpoczęła się dyskusja czy nie wstrzymać projektów OZE i nie zweryfikować ich opłacalności.
- To faktycznie precedens. Francuzi te inwestycje już prowadzą, zarówno na onshore, jak i na offshore więc próba wstrzymania tych inwestycji została mocno skrytykowana, gdyż w OZE jest tam 100-160 tysięcy miejsc pracy stworzonych lub zadeklarowanych. Więc część biznesu, który już powstał, ryzykowała likwidację. Ale spójrzmy inaczej. Kwestia weryfikacji, ocena ekspercka, czy rzeczywiście ta ścieżka jest prawidłowa to nie jest złe rozwiązanie. Też jestem zwolennikiem podejścia, że nie biegniemy na oślep, żeby zderzyć się ze ścianą, tylko budujemy biznes i strategię w oparciu o twarde dane.
No i Francuzi chcą dyskusji o inwestycjach w OZE. Bo transformacja energetyczna i inwestycje w OZE są bardzo drogie, czyli istnieje obawa że cena energii będzie wysoka. Ten balon został dość mocno napompowany, no i gdzieś przebrała się pewnie miarka i ktoś stwierdził, no hola hola, może zweryfikujmy to. To nie jest złe podejście. Nie da się zbudować miksu energetycznego w oparciu o OZE w 100 procent. To są mrzonki. To nie jest tak, że my się zatrzymaliśmy w spożyciu i mamy stałe zużycie energii i tylko podmienimy źródła. Dziś rośnie zapotrzebowanie, choćby w obszarze data centers, a to są duże ilości nowej energii, którą trzeba będzie dodać do systemu.
- Francuzi wzmocnią jeszcze bardziej rolę atomu?
- Myślę, że jeśli tak zrobią, to bardzo dobrze. Atom musi być w podstawie, on jest stabilnym źródłem energetycznym, niskoemisyjnym, który zapewnia trwałe dostawy prądu. Nie ulega wpływom ze względu na wiatr czy jego brak, nie podlega wpływom na słońce czy jego brak. Pracuje w dzień, pracuje w nocy, pracuje czy wieje, pracuje czy nie wieje. W obszarze wiatru i słońca jest zupełnie inaczej.
PGE Baltica obejmie patronatem nowy kierunek nauczania o offshore wind w usteckiej szkole
Najwięksi producenci turbin wiatrowych w 2021 roku. Zobacz ranking
Offshore kluczowy w składowaniu CO₂. Nowy raport pokazuje skalę projektów CCS
Offshore Wind – Logistics & Supplies. Czy polska flota offshore to utopia?
Ørsted wprowadza niskohałasową alternatywę dla klasycznej instalacji monopali
Pierwszy komercyjny załadunek LNG w terminalu w Świnoujściu
NWZ Orlenu wybrało dwóch nowych członków rady nadzorczej
ARP S.A. uruchamia program „Atom bez barier” - szansa dla polskich firm na wejście do sektora energetyki jądrowej