• <
Kongres Polskie Porty 2030 edycja 2024

Zwyczajowo niezwyczajni - felieton Marka Błusia

Marek Błuś

01.05.2018 10:49 Źródło: własne
Strona główna Prawo Morskie, Finanse Morskie, Ekonomia Morska Zwyczajowo niezwyczajni - felieton Marka Błusia

Partnerzy portalu

Zwyczajowo niezwyczajni - felieton Marka Błusia - GospodarkaMorska.pl

Wielka Brytania podarowała Kanadzie wraki swoich dwóch okrętów HMS Terror i HMS Erebus. Oba żaglowce zaginęły podczas próby pokonania Przejścia Północno-Zachodniego w 1845 roku a całe ich załogi dowodzone przez Johna Franklina zmarły na arktycznych bezdrożach z głodu i chorób (129 ludzi). Okręty zostały odnalezione dopiero w latach 2014 – 2016 i częściowo zbadane. Jednak fascynującą historię wyprawy Franklina odkładamy na bok, żeby zająć się niezwyczajnym aktem przekazania wraków albo inaczej – podmorskich stanowisk archeologicznych. Brytyjczycy zachowali dla siebie 65 obiektów wydobytych z morza podczas dotychczasowych nurkowań, natomiast wszystko co zostanie odnalezione i wydobyte od maja 2018 będzie własnością instytucji kanadyjskich.

Postępowanie obu krajów wynika z „przepisów” morskiego prawa zwyczajowego, które przyznaje wrakom okrętów wojennych wieczysty immunitet niezależnie od statusu wód, na których jednostka zatonęła. Wraki okrętów i wszystko co się na nich znajduje (sądy dopuszczają, oczywiście, wyjątki), należą więc do państwa bandery tak długo jak ono istnieje, albo nie zrzekło się ich, albo nie zostało pozbawione prawomocną decyzją (kazus III Rzeszy). W spisanym prawie międzynarodowym kwestę tę reguluje art. 303 konwencji prawa morza zatytułowany „Obiekty archeologiczne i historyczne znalezione w morzu”. Stanowi on, że „żadne postanowienie tego artykułu nie wpływa na prawa identyfikowalnego właściciela, na prawo ratownictwa mienia (law of salvage) albo normy admiralicji (rules of admiralty)…” [tłumaczenie autora, ponieważ inne zacierają fakt odesłania do morskiego prawa zwyczajowego]. Dlatego wszystkie kanadyjskie działania odbywały się za wiedzą i zgodą władz brytyjskich, a odkrywcom przysługiwało znaleźne oraz wynagrodzenie za ratownictwo wspomnianych 65 przedmiotów. Brytyjski gest ma więc i taki, finansowy aspekt, który uregulowano w umowie darowizny.

W tym miejscu warto przypomnieć zdarzenie z 2012 roku, z naszej strefy gospodarczej na Bałtyku. Podnieśliśmy wówczas, nikogo nie pytając, 12 żelaznych armat szwedzkiej produkcji z resztek niezidentyfikowanego wraka w okolicach Ławicy Słupskiej. Uczestniczyły w tym między innymi Narodowe Muzeum Morskie, Urząd Morski w Gdyni i Straż Graniczna. Dwie z tych armat (opatrzone datą 1771) zakończyły proces konserwacji i niebawem zostaną wystawione w NMM. Niżej podpisanemu udało się niedawno ustalić (bez niczyjej pomocy), że odnaleziony ładunek 26 armat pochodził z transportowca szwedzkiej marynarki wojennej L’Ecumeur (zdobyty i skonfiskowany w 1812 r. francuski statek kaperski), który zaginął w 1844 roku w drodze z Karlskrony do Mariefred. Tam 24-funtowe działa miały być „odświeżone” w zakładach Akers przed ustawieniem na nowobudowanej fregacie Eugenie. Transportowcem dowodził chorąży Johan F. Berg, na pokładzie było 14 marynarzy, wszyscy ze służby zawodowej (3. i 4. kompania Blekinge). Osierocili 39 dzieci.

Miesiąc temu zapytałem szwedzki urząd odpowiedzialny za dziedzictwo podmorskie, czy był poinformowany o naszym odkryciu i losie 12 armat. Odpowiedziano mi, że nie – nie bez tonu zdziwienia.

W 2012 roku napisałem – czy błędnie, to się okaże – że „gdyby to trafiło na Hiszpanów albo Portugalczyków, mielibyśmy dużą aferę, ale Szwedzi mogą udawać, iż nic się nie stało, choćby z powodu dostatku zabytków i świadomości wojennych rabunków z dalekiej przeszłości…”. Jednak ciekawe, czy mają jakieś obowiązki w stosunku do potomków sierot po marynarzach z L’Ecumeur?

Marek Błuś

PS  Hipotezę, że tajemniczy wrak i jego armaty objęte są immunitetem przedstawiłem w 2012 roku w „Komu oddać tuzin armat?”. Tekst ten można znaleźć w sieci.

Partnerzy portalu

legal_marine_mateusz_romowicz_2023

Dziękujemy za wysłane grafiki.