Tegoroczna konferencja PIMEW-u odbyła się w Gdańsku i była jednym z najważniejszych wydarzeń branżowych w polskim sektorze morskiej energetyki wiatrowej. W centrum uwagi znaleźli się inwestorzy, przedstawiciele administracji publicznej, spółek Skarbu Państwa, deweloperów, dostawców oraz… oczywiście kancelarii prawnych.
W rozmowach i panelach dyskusyjnych dominowały główne wątki:
- budowa krajowego łańcucha dostaw,
- potrzeba spójności regulacyjnej,
- rola finansowania i wsparcia instytucjonalnego,
- kwestia local contentu, w tym w relacji do PZP.
Podczas panelu inaugurującego konferencję padło wiele mocnych słów o potrzebie budowy „lokalnego łańcucha dostaw”. Wystąpienia przedstawicieli PGE Baltica, Orlen Neptun, ARP, Ocean Winds, Tele-Fonika Kable czy CRIST Offshore pokazały, że sektor jest zdeterminowany, by zwiększyć udział polskich przedsiębiorstw w realizacji inwestycji offshore.
Problem polega na tym, że wciąż brakuje skutecznych narzędzi prawnych i metodologicznych pozwalających weryfikować rzeczywisty udział polskiego komponentu (local content). W efekcie nawet projekty z udziałem rodzimych firm nie zawsze są formalnie uznawane za „polskie”.
W praktyce oznacza to, że polskie przedsiębiorstwa często konkurują na nierównych zasadach z międzynarodowymi koncernami, które mają większe doświadczenie, kapitał i zaplecze projektowe.
Z perspektywy prawnej ten problem otwiera nowe wyzwania dla obsługi:
- tworzenie umów konsorcjalnych między podmiotami polskimi i zagranicznymi,
- wprowadzanie klauzul gwarantujących udział lokalnych (pod)wykonawców,
- opracowanie modeli kontraktowych uwzględniających wymóg local content w przetargach,
- analiza kryteriów pozacenowych w ramach zamówień publicznych i ofert prywatnych.
Podczas panelu wielokrotnie podkreślano również znaczenie transparentności w wyborze partnerów – oraz konieczność zapewnienia polskim dostawcom rzeczywistego dostępu do zamówień. Dyskutowano, jak ograniczyć udział pośredników i umożliwić bezpośrednią współpracę lokalnych dostawców z deweloperami farm wiatrowych.
Dodatkowym problemem jest kwestia relacji założeń co do local contentu w stosunku do ustawy – Prawo zamówień publicznych (PZP). Zgonie z PZP zamówienia publiczne powinny być otwarte w równym stopniu dla podmiotów polskich jak i z całej UE. Pogodzenie tych dwóch reżimów jest dużym wyzwaniem dla sektora offshore.
Jednym z ciekawszych paneli był ten poświęcony pierwszemu w Polsce pozwoleniu na użytkowanie morskiej farmy wiatrowej. Spotkanie z udziałem przedstawicieli Wojewódzkiego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego pokazało, jak skomplikowane są procedury formalne w projektach offshore.
Prelegenci wskazywali, że obowiązujące przepisy budowlane i środowiskowe nie są dostosowane do specyfiki morskich inwestycji energetycznych. Brakuje jasnych regulacji, które określałyby, jak łączyć wymogi wynikające z prawa budowlanego, ustawy o obszarach morskich RP i ochronie środowiska, a także prawa energetycznego.
W praktyce wiele decyzji administracyjnych opiera się na interpretacjach i indywidualnych uzgodnieniach z urzędami. Deweloperzy często napotykają trudności w zakresie uzyskania pozwoleń, a proces inwestycyjny ulega znacznemu wydłużeniu.
W dyskusji pojawił się postulat wprowadzenia zintegrowanego systemu pozwoleń – podobnego do modelu duńskiego lub brytyjskiego – w którym wszystkie niezbędne decyzje byłyby wydawane w ramach jednego postępowania administracyjnego.
Z punktu widzenia prawa oznaczałoby to konieczność stworzenia nowej kategorii inwestycji morskich, dla których opracowano by jednolite procedury, standardy dokumentacyjne i techniczne. To z kolei byłoby ogromnym ułatwieniem zarówno dla inwestorów, jak i dla administracji.
Na konferencji powracał temat finansowania projektów offshore. Jednym z największych problemów polskich wykonawców jest tzw. ujemny cashflow – konieczność finansowania pierwszych etapów projektu z własnych środków, zanim pojawią się płatności od inwestora/zamawiającego.
To zjawisko praktycznie eliminuje z gry wiele mniejszych przedsiębiorstw, które nie dysponują wystarczającym kapitałem lub dostępem do długoterminowego kredytowania.
Podczas dyskusji zaproponowano kilka rozwiązań, które mogłyby złagodzić ten problem:
- wprowadzenie zastrzeżonych rachunków powierniczych,
- stosowanie gwarancji bankowych zamiast zabezpieczeń gotówkowych,
- etapowe rozliczanie projektów (tzw. milestone payments),
- możliwość udziału instytucji finansowych w konsorcjach wykonawczych.
Z perspektywy kancelarii prawnych to obszar, w którym można realnie wspierać przedsiębiorców – m.in. poprzez negocjowanie umów EPC, ocenę ryzyka kontraktowego i opracowanie struktur finansowo-prawnych minimalizujących ryzyko płynnościowe.
Kontrakty w morskiej energetyce wiatrowej należą do najbardziej skomplikowanych na rynku budowlanym – nie tylko ze względu na skalę inwestycji, ale przede wszystkim na liczbę uczestników i uwarunkowania dotyczące środowiska, w jakim realizowane są prace. Umowy typu EPCI (Engineering, Procurement, Construction and Installation), FIDIC czy kontrakty hybrydowe wymagają precyzyjnego określenia odpowiedzialności stron, a także zrównoważenia interesów pomiędzy inwestorem, generalnym wykonawcą, a (lokalnymi) podwykonawcami.
W praktyce pojawia się tu wiele problemów prawnych – od kwestii gwarancji jakości i terminowości, przez ryzyka pogodowe, po odpowiedzialność za opóźnienia w dostawach komponentów. Dodatkowym wyzwaniem są umowy transgraniczne, w których stosuje się reżimy prawa obcego.
Eksperci zwracali uwagę, że prawidłowe przygotowanie kontraktu to obecnie nie tylko kwestia zgodności z przepisami, ale również efektywnego zarządzania ryzykiem. Ważne są elementy takie jak:
- matryce ryzyk,
- dopuszczalne limity odpowiedzialności,
- mechanizmy kompensacyjne w przypadku przerw w realizacji prac.
Zwracano uwagę na potrzebę szerszego wykorzystania alternatywnych metod rozwiązywania sporów (ADR), takich jak mediacja branżowa czy adjudykacja, które pozwalają uniknąć wieloletnich procesów sądowych i utrzymują relacje biznesowe między stronami projektu.
Polscy armatorzy (choć nie ma ich wielu) chcą wejść w budowę i późniejsze utrzymanie (O&M) morskich farm wiatrowych, ale brakuje im odpowiednich jednostek i stabilnych kontraktów. Statki serwisowe (CTV z DP2, SOV/CSOV) wymagają kosztownych modernizacji i rygorystycznych certyfikatów HSE oraz klasy. Załogi muszą mieć szkolenia GWO i doświadczenie „offshore”, a to podnosi koszty. Umowy często przerzucają ryzyko pogody i opóźnień na armatora, a kary umowne są wysokie. Wejście do łańcucha dostaw jest trudne bez dotychczasowych referencji z farm wiatrowych.
Powraca również temat budowy jack-up’a do montażu turbin. Choć oczywiście najszybciej w kontekście II fazy. Mamy kompetencje stoczniowe, brakuje jednak armatora, który stanowczo i jednoznacznie wziąłby na siebie odpowiedzialność. Podobnie sytuacja wygląda z budową kablowca (CLV). Choć tutaj praca inwestorów (TFK) idzie do przodu. W obu przypadkach to bardzo duży CAPEX i długi proces certyfikacji, więc tzw. bankowalność projektu powinna opierać się na długoterminowym czarterze lub umowie ramowej.
Natomiast polskie stocznie mają nadal bardzo realną przestrzeń, by dostarczać mniejsze jednostki:
- nowe CTV,
- SOV/CSOV,
- konwersje jednostek pod „walk-to-work”,
- a także elementy i modernizacje dla jack-upów i kablowców (np. karuzele kablowe, gangwaye, systemy DP, integracja lay-spread).
Popyt na remonty klasowe, doposażenia HSE i szybkie przebudowy będzie rósł wraz z harmonogramami budowy i O&M w Bałtyku. Dodatkowo stocznie mogą wejść w współpracę z producentami kabli i dostawcami sprzętu dźwigowego, tworząc kompletne pakiety „design-build-integrate” dla armatorów.
Pojawiły się konkretne postulaty i wnioski do branży:
1. Pre-kwalifikacje i pilotaże: armatorzy powinni jak najszybciej wejść na listy dostawców deweloperów i zdobyć krótkie kontrakty pilotażowe. To buduje referencje potrzebne do większych umów.
2. Umowy „niesione” finansowaniem: przy projektach jack-up’a lub kablowca warto celować w długoterminowy czarter lub framework z gwarantowanym pakietem dni. To ułatwia kredytowanie i wsparcie gwarancyjne.
3. Pakiety stocznia + armator + dostawcy: polskie stocznie i armatorzy mogą wspólnie oferować gotowe rozwiązania (projekt, budowa/konwersja, integracja, serwis). To skraca czas wdrożenia i zwiększa szanse w przetargach.
4. Porty i sloty: wcześniej rezerwujmy zasoby portowe i terminy stoczniowe, bo równoległe projekty szybko „zjadają” dostępność infrastruktury.
5. Czytelny podział ryzyk w kontraktach: negocjujmy rozsądne KPI, transparentne zasady „stand-by” i pogodowe, ubezpieczenia „offshore” oraz limity kar – inaczej koszt kapitału po prostu wyczerpie całą biznesową marżę.
Jeżeli połączymy potrzeby armatorów (statki, certyfikacja, referencje) z możliwościami stoczni (nowe budowy, szybkie konwersje, integracja systemów), polski łańcuch dostaw może realnie wejść w segment budowy i O&M na Bałtyku.
Istotne będą krótkie pilotaże (może jeszcze w I fazie), mądre finansowanie i wspólne oferty „pod klucz” – także dla ambitnych projektów jak jack-up i kablowiec.
Z tegorocznej edycji konferencji PIMEW-u płynie jednoznaczny wniosek: polska branża offshore wchodzi w etap dojrzałości, ale potrzebuje wsparcia na poziomie legislacyjnym, finansowym i organizacyjnym.
Konferencja pokazała, że rola prawników w projektach offshore nie ogranicza się już do „papierologii”. Współczesne doradztwo w tym sektorze wymaga rozumienia logiki technicznej, finansowej i operacyjnej inwestycji.
Opracowali:
Jakub Cieśla
Patryk Zbroja
www.zbrojaadwokaci.pl
PGE Baltica obejmie patronatem nowy kierunek nauczania o offshore wind w usteckiej szkole
Najwięksi producenci turbin wiatrowych w 2021 roku. Zobacz ranking
Offshore kluczowy w składowaniu CO₂. Nowy raport pokazuje skalę projektów CCS
Offshore Wind – Logistics & Supplies. Czy polska flota offshore to utopia?
Ørsted wprowadza niskohałasową alternatywę dla klasycznej instalacji monopali
Pierwszy komercyjny załadunek LNG w terminalu w Świnoujściu
NWZ Orlenu wybrało dwóch nowych członków rady nadzorczej
ARP S.A. uruchamia program „Atom bez barier” - szansa dla polskich firm na wejście do sektora energetyki jądrowej