Elektromobilność to nie tylko samochody. Dziś ekologiczny napęd da się stosować w każdym pojeździe, ogniwa wodorowe wraz z silnikami elektrycznymi z impetem wchodzą miedzy innymi w świat żeglarstwa. Problem w tym, że infrastruktura na przystaniach jachtowych nie nadąża za zieloną rewolucją. Czy to oznacza, że turystyka żeglarska w Polsce zacznie tracić na atrakcyjności?
Branża żeglarska z roku na rok zaskakuje coraz większymi nowinkami. Dzisiaj jachtem i łodzią motorową można zarządzać za pośrednictwem aplikacji. Nawet przebywając setki kilometrów od jednostki, można sprawdzić, czy ta nie nabiera wody. Kadłuby budowane są zarówno z drewna, jak i z tworzyw sztucznych, włókien węglowych czy nawet z masy wulkanicznej. Możliwości są coraz większe, a producenci coraz chętniej spoglądają na ekologię.
– Nawet jachty żaglowe, dla których głównym napędem jest wiatr, wyposażone są w silniki pozwalające na manewrowanie w portach, podyktowane jest to również względami bezpieczeństwa – wyjaśnia Marcin Hołub, Prezes Zarządu mPower, firmy, która specjalizuje się w konstruowaniu ekologicznych napędów dla branży jachtowej. – Rozwiązania technologiczne pozwalają z powodzeniem zastąpić tradycyjne spalinowe silniki napędami elektrycznymi, czy też systemami wyposażonymi w ogniwa wodorowe. Branża jest gotowa na zieloną rewolucję, nie można tego powiedzieć niestety o właścicielach marin i portów, tu potrzebne są inwestycje w infrastrukturę – dodaje.
Samochody z napędem elektrycznym powoli robią się standardem, tu infrastruktura – mimo że wciąż pozostawia wiele do życzenia – jest rozwijana. Elektromobilność może się stać standardem również w jachtingu, ale tu propagatorzy ekologicznych rozwiązań borykają się z jeszcze większym zastojem. W Polsce mariny, w których można naładować elektryczny silnik łodzi motorowej lub jachtu, można liczyć na palcach. Przystani, na których można zatankować wodór do zbiornika jachtowego, nie ma ani jednej.
– To nie jest problem tylko Polski, takie rozwiązania są rzadko spotykane w całej Europie, choć powoli zaczyna się to zmieniać – mówi Marcin Hołub. – Niewątpliwie zielona rewolucja wymaga kooperacji producentów napędów i ładowarek z właścicielami portów i marin. Bez tego nie będzie ekologii na jeziorach, rzekach i morzach – tłumaczy ekspert.
Polska jest potęgą jeśli mowa o ilości budowanych jachtów. Jesteśmy wśród światowych liderów, tylko w USA buduje się więcej jednostek niż w naszym kraju. Jachty produkowane w Polsce cenione są za wysoką jakość wykonania, a także za innowacyjne rozwiązania, które ułatwiają żeglowanie. Producenci chętnie sięgają również po ekologiczne napędy, ponieważ tego oczekuje coraz więcej klientów. Może się niestety okazać, że nowoczesne i ekologiczne jednostki rzadko będą wpływały na polskie wody z powodu małej atrakcyjności infrastruktury na przystaniach.
– Duże jednostki będą wybierać porty, w których będzie można zatankować wodór lub amoniak, żeglarze i motorowodniacy będą wybierać mariny, które będą dysponowały ładowarkami do baterii elektrycznych. Jeśli chcemy iść z duchem czasu, musimy zacząć rozmawiać o rozbudowie infrastruktury dla żeglarstwa. Nie ma jednoznacznych standardów napięć, mocy ani nawet złącz do ładowania, tu też warto zacząć prace koncepcyjne. Na wielu marinach brakuje nawet zwykłych gniazd z odpowiednia obciążalnością prądową. Ta debata jest nam potrzebna – komentuje Marcin Hołub.
Rozwiązania dla zeroemisyjnego transportu morskiego są zaawansowane
Energia produkowana z zielonego wodoru należy do jednej z najczystszych metod produkcji energii a jednocześnie jest teoretycznie niewyczerpalna, podobnie jak energia ze źródeł odnawialnych. Z powodzeniem można instalować w portach systemy ładowania oparte o ogniwa wodorowe, systemy bateryjne czy też odpowiednią infrastrukturę elektroenergetyczną. Można również budować infrastrukturę pod elektryczne ładowarki do baterii napędzających jachtowe silniki. Problem w tym, że systemy elektryczne na różnych jednostkach bazują na diametralnie różnych wartościach napięć, od kilkudziesięciu do nawet 660 V.
Właściciele portów mają do dyspozycji różne technologie ładowania, takie jak zwykłe przyłącza jedno i trójfazowe dla niedużych mocy ładowania (czyli długiego procesu naładowania baterii), ale również wysokiej mocy stacje ładowania DC, zapewniające szybkie i bezproblemowe ładowanie. Samo rozliczanie użytej energii jest kwestią dialogu i wyboru właściciela czy operatora ładowarki. Dzisiejsze stacje ładowania samochodów dają już możliwość płatności przez aplikacje, czy karty płatnicze. Tak naprawdę do wdrożenia zielonej rewolucji w portach i na przystaniach potrzebne są przede wszystkim chęci właściciela i rozsądny montaż finansowy, na przykład stosując dofinansowanie.
W zależności od dostępnej mocy przyłącza, infrastruktury mariny oraz potrzeb związanych z poborem mocy, koszt budowy stacji ładowania może być bardzo różny i powinien zostać ustalony indywidualnie. Być może w prowadzeniu takich inwestycji na terenie marin pozwolą w przyszłości unijne dotacje. Decyzja o inwestycji w stacje ładowania musi być w pełni świadoma, tu chodzi zarówno o stale rosnącą liczbę właścicieli łodzi bezemisyjnych, atrakcyjność mariny, nowoczesne podejście do żeglarstwa, jak również troskę o środowisko.
Ruszyły nawodne stacje Orlenu dla motorowodniaków i żeglarzy
Polscy żeglarze z awansem na Igrzyska Olimpijskie
10 plaż na letni relaks w Kołobrzegu
62 zawinięcia wycieczkowców do Portu Gdańsk w tegorocznym sezonie
Morze, wiatr i biznes – ruszyły zapisy na PIMEW Offshore Wind Energy Cup 2024
TECoNaut: nowe kompetencje dla ekologicznych jachtów