• <
Kongres Polskie Porty 2030 edycja 2024

Patryk Kosmalski i Tomasz Lewandowski - koniec pięknej przygody z klasą 420, czas na nowe! [wywiad]

25.11.2020 11:34 Źródło: PZŻ
Strona główna Przemysł Jachtowy, Turystyka Morska, Żeglarstwo Morskie Patryk Kosmalski i Tomasz Lewandowski - koniec pięknej przygody z klasą 420, czas na nowe! [wywiad]

Partnerzy portalu

Patryk Kosmalski i Tomasz Lewandowski - koniec pięknej przygody z klasą 420, czas na nowe! [wywiad] - GospodarkaMorska.pl
fot. PZŻ

Patryk Kosmalski (Chojnicki Klub Żeglarski) i Tomasz Lewandowski (Olsztyński Klub Żeglarski) to najlepsza w Polsce męska załoga w klasie 420. Dwa razy wygrali słynne regaty Kieler Woche, zajęli siódme miejsce w młodzieżowych mistrzostwach świata, trzy razy z rzędu stawali też na najwyższym stopniu podium w mistrzostwach Polski. Dwa tygodnie temu, wygrywając regaty Gold Cup 2020 Trofeo Jean Bertrand w San Remo Patryk i Tomasz zakończyli swoją pełną sukcesów przygodę z klasą 420. O tej właśnie przygodzie i o planach na przyszłość z nimi porozmawialiśmy. 

 

Jak wyglądało Wasze rozpoczęcie wspólnego żeglowania? Jak się dobraliście do załogi? Propozycja kogoś innego, trenera, czy to był Wasz pomysł?


Zdarzyło się to dość naturalnie. Byliśmy dobrymi kolegami na Optimiście i obaj chcieliśmy iść na 420. Nasi koledzy klubowi z Optimista, Kacper i Bartek pływali razem na 420, a my chcąc szkolić się od nich, wybraliśmy pływanie pod okiem trenera Marcina Mickiewicza.

 

Pamiętacie swój pierwszy trening i pierwszy wspólny start w regatach? Jakie emocje Wam wtedy towarzyszyły?


Nasz pierwszy trening odbył się w Charzykowach, ale było to tylko zapoznanie się z nową łódką. Za to nasz pierwszy start w regatach był wstrząsającym doświadczeniem. Były to regaty zagraniczne – we Włoszech, w Aregai, gdzie startowało ponad 100 załóg. Miało być słoneczko, piękna pogoda, a tu wychodzimy na wodę i 30 węzłów w szkwałach. Wywaliliśmy się trzy razy jeszcze przed samym rozpoczęciem regat. Podpłynęliśmy wówczas do trenera Marcina i Kosmal zapytał: "trenerze możemy oddać bomik, bo boję się że go utopimy". Jakoś przepłynęliśmy pierwsze dwa wyścigi i, według umowy z trenerem, mogliśmy spłynąć do portu, ale nasza wola walki nam na to nie pozwoliła. Generalnie walczyliśmy z żywiołem, a nie o miejsce w rankingu. Po każdym dniu byliśmy tak zmęczeni, że o 18:00 już byliśmy włóżkach.


Wymieńcie proszę kilka najważniejszych dla Was momentów z żeglowania w klasie 420. To mogą być oczywiście sukcesy, medale, ale też inne wydarzenia, kamienie milowe, które Was do tych sukcesów doprowadziły.


Na pewnowyżej wymienione regaty w Aregai, podczas których nauczyliśmy się, że na 420-stce jednak mocno chlapie. Ważne dla nas są również nasze pierwsze Mistrzostwa Polski w 2018 roku - na tych regatach byliśmy całkowitymi underdogami, ale w ostatnim dniu finałowym wskoczyliśmy z trzeciego miejsca na najwyższy stopień pudła. Byliśmy super zadowoleni. Wtedy trener pierwszy raz nam powiedział, że jesteśmy gotowi. Z kolei w 2019 roku wygraliśmy kultowe Kieler Woche. To było nasze pierwsze zwycięstwo międzynarodowe i poczuliśmy wtedy, że rozumiemy się bez słów. W tym samym roku, w Gdyni zajęliśmy siódme miejsce w młodzieżowych mistrzostwach świata. Wynik dobry, ale zrozumieliśmy wtedy, że trochę nam jeszcze brakuje do najlepszych na świecie. No i na koniec nasze drugie Kieler Woche. Wygrać raz – może się zdarzyć, ale obronić tytuł, to już jest coś!

 

Życie sportowca to nie tylko sukcesy, ale też porażki, niepowodzenia. Czy takowe były w Waszej karierze i jak sobie z nimi radziliście?


Oczywiście, zdarzały się też porażki, m.in. podczas Mistrzostw Europy w 2019, gdy po trzech dniach eliminacyjnych zajmowaliśmy trzecie miejsce i w wyścigach finałowych wszystko zaczęło się psuć. Nie mogliśmy się odnaleźć i w rezultacie spadliśmy na piętnaste miejsce. Zrozumieliśmy, że potrafimy pływać w pierwszej trójce Mistrzostw Europy, ale musimy popracować jeszcze nad wytrzymałością, gdyż mieliśmy 3 imprezy mistrzowskie na poziomie międzynarodowym zaraz po sobie. Jednak nasza największa porażka wydarzyła się w Giżycku na mistrzostwach Polski w sprintach w tym roku. Teoretycznie byliśmy faworytami, ale słabe i bardzo zmienne warunki wietrzne sprawiły, że pierwszy raz nie skończyliśmy regat w Polsce na podium. Trzeba było zebrać się w sobie, ponieważ przed nami były kolejne ważne regaty, Kilonia. Pojechaliśmy wspólnie w góry, aby się zresetować od pływania i z dystansem pewne sprawy przegadać. I to był dobry pomysł.

 

W załodze potrzebna jest pełna synchronizacja manewrów. Jaki element zajął Wam najwięcej czasu i energii do wypracowania?


Najdłużej zajęła nam praca nad startem, ale najważniejsze jest to, żeby na każdym treningu dodawać cegiełkę do naszej techniki i myśleć co jeszcze można zrobić lepiej. Najważniejsze, że mamy wspólny cel i wizję oraz determinację.

 

Załogi dzielą się pracą na wodzie w różny sposób. Często np. sternik zajmuje się tylko idealnym prowadzeniem łódki, a załogant, będąc wyżej, decyduje o taktyce (a utarło się że to sternik jest odpowiedzialny za taktykę) Jak było u Was?


Jeśli chodzi o taktykę, to bardzo dużo ze sobą rozmawiamy i razem ustalamy co chcemy robić, natomiast do wykonywania manewrów potrzebujemy tylko drobnych gestów, żeby druga osoba wiedziała co robimy. Możemy dziś powiedzieć, że rozumiemy się bez słów.

 

A jak z podziałem innych obowiązków? Kto rezerwował apartamenty na wyjazdy, zgłaszał załogę do regat, dbał o opłacanie licencji i ubezpieczeń?


Nie dzieliliśmy się specjalnie tymi obowiązkami i w dużej mierze pomagali nam w tym rodzice i trenerzy.

 

Jak radzicie sobie z łączeniem sportu z nauką? Jakieś rady dla młodszych zawodników i zawodniczek 


Trzeba znać swoje priorytety, jak jesteśmy na zgrupowaniu to praca żeglarska, a jak wracamy do szkoły to trzeba wszystko nadrobić, żeby nie mieć zaległości na następne zgrupowanie i tak w kółko.

 

Mieliście jakiś wspólny regatowy rytuał?


Raczej brak takich rytuałów, ale zgadzamy się w wielu sprawach oraz w tym, co i jak chcemy osiągnąć.

 

Jak zaczęła się Wasza przygoda z żeglarstwem i dlaczego akurat żeglarstwo?


Patryk: U mnie to było tak, że mój brat Damian żeglował przede mną i jak miałem 7 lat, to poszedłem na pierwszy trening do CHKŻ-tu i po prostu mi się spodobało. Potem okazało się, że żeglarstwo łatwo mi przychodzi i czerpię z tego przyjemność. 


Tomek: Żeglarstwo u mnie w szkole podstawowej w Gdańsku, kiedy miałem 10 lat, było dosyć popularne. Koledzy i koleżanki pływali i czerpali z tego radość. Postanowiłem spróbować, szczególnie, że trenowałem tenis i miałem wówczas dylemat, czy chcę to robić dalej. Na Optimiście szybko robiłem postępy względem innych, więc dawało mi to dużo satysfakcji i tak się wciągnąłem.

 

Jakie dalsze plany żeglarskie macie? Czego szukacie dalej w żeglarstwie, co Was kręci, jakie macie żeglarskie marzenia?


Super się nam pływa razem, więc naszym docelowym planem i marzeniem jest pływanie razem na olimpijskiej klasie 49er i zdobycie medalu igrzysk olimpijskich.

 

Tagi:
żeglarstwo

Partnerzy portalu

taurus_sea_power_390x100_gif_2020

Dziękujemy za wysłane grafiki.