• <
Kongres Polskie Porty 2030 edycja 2024

Wspomnienie o kapitanie Henryku Jaskule

ew/pya.org.pl

16.05.2020 13:17 Źródło: własne

Partnerzy portalu

Wspomnienie o kapitanie Henryku Jaskule - GospodarkaMorska.pl

Na wieczną wachtę odszedł kapitan Henryk Jaskuła, pierwszy Polak i trzeci żeglarz w historii, który samotnie, bez zawijania do portów okrążył Ziemię. Wybitny żeglarz, który był inspiracją dla kolejnych pokoleń wilków morskich.

Po nieudanym, drugim rejsie solo non-stop dookoła świata, tym razem ze wschodu na zachód, z powodu wewnętrznych konfliktów w Przemyskim Okręgowym Związku Żeglarskim i po utracie swojego jachtu, wycofał się z żeglarstwa i aktywności w środowisku. Nie udzielał się też w mediach, ale z nielicznych wywiadów, których udzielił wyłania się obraz człowieka, który kochał żeglarstwo w jego najczystszej i najbardziej pierwotnej postaci. Wybraliśmy najciekawsze cytaty, w których kapitan Henryk Jaskuła zdradza kulisy swoich rejsów, przytacza mnóstwo ciekawostek i anegdot.

O CHARAKTERZE REJSU DOOKOŁA ŚWIATA (Magazyn Wiatr)

Turystyka kojarzy mi się z poznawaniem krajów, miast. To był rejs czysto żeglarski, jego celem było współżycie z morzem, rejs bez lądów, czyli bez zawracania sobie głowy nudnymi portami (i niebezpieczeństwami portowymi), bez walki o rekordy. W swoim nazewnictwie ten rejs nazywałem „w pogoni za szczęściem”. Jedyne co mnie interesuje w portach to samo wejście, nic więcej, chyba że mam tam przyjaciół.

O BRAKU TRATWY RATUNKOWEJ PODCZAS REJSU DOOKOŁA ŚWIATA (Sport.pl)

U mnie szybko okazało się, że angielskie radio tylko odbiera, natomiast nie nadaje. Został tylko UKF do łączności na krótkim dystansie. Nie miałem też tratwy ratunkowej... Dlaczego? Proszę sobie wyobrazić sztorm na południowym Pacyfiku. Nawet jeśli uda mi się zwalić 120-kilową tratwę na wodę, nawet jak się otworzy, choć nie wszystkie wówczas się otwierały, to ile czasu upłynie, zanim ktokolwiek mnie uratuje, skoro nie miałem łączności? Na Hornie jest 13 dni sztormowych w miesiącu, a w tamtejsze lato było tam 2 st. C. Miałem zamienić szybkie umieranie na wolne umieranie?

O JEDZENIU PODCZAS REJSU DOOKOŁA ŚWIAT (Sport.pl)

Ja miałem konserwy mięsne Baltony. Trzeba było zdjąć z nich etykiety i polakierować, żeby nie zardzewiały. Miałem też grochówkę od wojska i chleb w dwukilogramowych puszkach. Ten chleb był pyszny pierwszego dnia po otworzeniu, drugiego już nie dał się jeść, no, ale przeznaczony był na jedną kolację dla plutonu wojska. Miałem 500 litrów wody, kilka kanistrów, i skonstruowałem system rynien na deszczówkę. Działało idealnie. 200 litrów wody w zbiornikach przywiozłem.

O ALKOHOLU W CZASIE REJSU (sport.pl)


Alkoholu zabrakło mi w połowie rejsu. Zabrałem 24 butelki spirytusu, kilka piw i win. Ale dwie butelki spirytusu oddałem marynarzom w Sundzie, żeby mi wzięli pocztę. A jedną radzieckim rybakom na południowym Pacyfiku. Wzięli ode mnie pocztę i zapytali: "A nie macie cziewo na popitku?". No to dałem im butelkę. Potem UKF-em zapytałem kapitana, czy smakowało. "Jaka butelka?" - zapytał. I już wiedziałem - te trzy zuchy w szalupie wypiły spirytus po drodze ode mnie na trawler.

O SPOTKANIU Z ORKAMI (sport.pl)

Nie miałem stracha na zatonięcie w sztormie. Raz tylko naprawdę się przestraszyłem. W okolicach Falklandów otoczyła mnie gromada orek. One nie atakują jachtów, chyba że pomylą jacht z wielorybem. Wtedy taranują swoim wielkim łbem z prędkością 30 węzłów [15 m/s]. Przed rejsem czytałem historię jachtu "Lucette", który w dwie minuty zatopiły trzy orki i odpłynęły. Załogę uratowano po 38 dniach - ale to zdarzyło się okolicach wysp Galapagos, gdzie jest ciepło, pada czasem deszcze i rozbitkowie mieli jedzenie. A pod Falklandami? Gdy orki sformowały się za jachtem w tyralierę, byłem pewien, że zaatakują. Ale odpłynęły.

O NAJGORSZYM SZTORMIE W ŻYCIU (sport.pl)

Najgorszy sztorm przeżyłem wcześniej na jachcie "Euros". W okolicach Hornu fale było 20-metrowe. Wyglądały jak połoniny w Bieszczadach. Co dziesięć sekund przychodziła kolejna. Obliczyłem, że musiały przemieszczać się z prędkością 180 km/godz. Wiatr wiał dużo powyżej 12-stopniowej skali Beauforta

O POCZUCIU SZCZĘŚCIA (Magazyn Wiatr)

Morze nauczyło mnie kochać́ ludzi z daleka. Im dalej, tym bardziej. To nieprawda, że niewiele było szczęścia w czasie mojego rejsu dookoła świata, tylko człowiek, jak zwykle, zawsze chce więcej. Poza tym szczęście morskie jest nieco inne, często bywa rozpoznawane później. Jeżeli definicja szczęścia to brak nieszczęścia, na morzu utrapień́ i stresów było dużo mniej, niż̇ na lądzie.

O UROCZYSTYM STARCIE DRUGIEGO REJSU DOOKOŁA ŚWIATA (Magazyn Wiatr)


Niczego tak nie lubię̨, jak hucznych pożegnań́ przed trudnym rejsem. Chyba każdy żeglarz jest przesądny na tym punkcie, ja na pewno mam to zakodowane w podświadomości, że rejs hucznie, buńczucznie i z wiwatami odprawiany, kończy się z reguły źle. Nikt w Komitecie Organizacyjnym nie chciał zrozumieć moich racji, toteż widowisko, które urządzono w Gdyni 19 sierpnia kojarzy mi się częściej z cyrkiem, niż z pożegnaniem.

CYTAT Z DZIENNIKA BAŁTYCKIEGO O UROCZYSTYM STARCIE DRUGIEGO REJSU DOOKOŁA ŚWIATA


Uroczystość́ pożegnania zgromadziła tysiące ludzi. Z samego Przemyśla przybyło kilkaset osób. Była orkiestra, strzelano rakiety, przybyła nawet najpiękniejsza Polka 1983, która z dubeltówki obcałowywała żeglarza. Szalał spiker, zapraszając tysięczne tłumy, choć́ rejs jeszcze się nie zaczął, na uroczystość́ powitalną po zakończonej wyprawie. Panowała atmosfera wielkiego pikniku. To co tu się dzieje, to atmosfera jakby rejs się zakończył.

O DROBNYCH PRZYJEMNOŚCIACH PODCZAS SAMOTNEJ ŻEGLUGI (Magazyn Wiatr)

Najwięcej piękna i emocji w tej plażowej, iście tropikalnej pogodzie dostarczył mi duński jacht idący tak jak ja, na silniku, który pomaleńku, przez pół godziny, wyprzedzał mnie z lewej burty. Było na jachcie pięciu chłopaków i tyleż̇ dziewczyn. Exciting było to, że te śliczne stworzonka (mam na myśli wyłącznie dziewczyny) nosiły strój topless. Goły biust. A miały po 18, 20 lat.

O ODEJŚCIU Z ŻEGLARSTWA (zeglarski.info)

Po sezonie 1985 odebrano mi kontrolę nad jachtem. Dwa lata po rozbiciu „Daru Przemyśla” na Kubie (20 grudnia 1987 roku) Przemyski OZŻ wniósł pozew do sądu oskarżając mnie o przywłaszczenie sobie mienia jachtowego na 4, 5 miliona złotych. Rozprawa sądowa ciągnęła się dwa lata, zostałem uniewinniony. Przemyski OZŻ apelował, przegrał. Odszedłem ze swego klubu „Kotwica” i w ogóle z Przemyskiego OZŻ, którego byłem współtwórcą w 1975 roku i jego pierwszym prezesem, aby nigdy już tam nie powrócić. Nie było już jachtu, nie mogło być dla mnie dalszego życia żeglarskiego.

O DZIECIŃSTWIE W ARGENTYNIE (zeglarski.info)

Moja ojczyzna tam, gdzie mój dom. Ale były konflikty z kolegami w szkole. Przy swarach krzyczano na mnie „polaco de mierda” (zasr…). Wtedy szły w ruch puñas (pięści), nie za „polaco” tylko za „de mierda”. Ale w szkole średniej nikt z rówieśników nie ubliżał mi. Dzieciarnia wyrosła, ustateczniła się.

O POMYŚLE REJSU DOOKOŁA ŚWIATA (zeglarski.info)


Mój drugi rejs bałtycki był na jachcie „Wielkopolska” w 1964 roku. Nigdy nie widziałem tak zdezolowanego jachtu, wszystko tam było zepsute, zbiorniki wodne dziurawe. Wtedy pomyślałem: gdyby mieć sprawny jacht i zabrać wystarczającą ilość prowiantu, czy można by było popłynąć dookoła świata? Solo, bo któż by chciał bez portów?

O UTRACIE JACHTU „DAR PRZEMYŚLA” (Przemyślanin)

Do istot, które kochałem bardziej niż bardzo zaliczam „Dar Przemyśla”. Żyję z połową duszy, ta druga połowa leży we wraku „Daru Przemyśla” na kubańskiej plaży, gdzie został on bezmyślnie, nonszalancko, jak własność państwowa, rozbity. Wygląda to tak, jakby ten jacht nie mógł żyć beze mnie, jakby połowa mojej duszy zadomowiona w nim zrewoltowała się, brzydziła się dotykiem steru jachtu tych rąk, które wydarły go moim. Często wydaje mi się, że ten jacht popełnił samobójstwo.

O „DARZE PRZEMYŚLA” (Przemyślanin)

Wspomnienie o „Darze Przemyśla” zakończę marszem żałobnym z III Symfonii „Eroica” Beethovena i westchnieniem: Okręcie mój kochany, rozumiem to, że nie mogłeś żyć beze mnie, ale nie rozumiem tego, jak ja mogę bez ciebie żyć.

O SWOIM HOBBY (Magazyn Wiatr)


Lubię̨ muzykę̨ klasyczną, w pokoju zawsze coś gra. Od dwóch lat przegrywam na DVD moje ulubione nagrania z radia i TV zarejestrowane na magnetofonowych taśmach szpulowych i na wideokasetach. To muzyka oraz filmy dokumentalne z I i II Wojny Światowej, a także inne dokumenty – o tematyce naukowej, o kosmosie, filmy polityczne i przyrodnicze. Przegrywanie i archiwizowanie tych materiałów zajmuje mi całe dnie.

Partnerzy portalu

taurus_sea_power_390x100_gif_2020

Dziękujemy za wysłane grafiki.