• <
Kongres Polskie Porty 2030 edycja 2024

Trener żeglarstwa Łukasz Grodzicki: jestem klubowym kolegą króla Norwegii

02.06.2016 07:56 Źródło: PAP
Strona główna Przemysł Jachtowy, Turystyka Morska, Żeglarstwo Morskie Trener żeglarstwa Łukasz Grodzicki: jestem klubowym kolegą króla Norwegii

Partnerzy portalu

Trener żeglarstwa Łukasz Grodzicki: jestem klubowym kolegą króla Norwegii - GospodarkaMorska.pl

Łukasz Grodzicki pracuje w Norwegii jako geodeta i trener żeglarstwa. Szkoli młodzież w klubie w Oslo. "Jego członkiem jest też król Harald V" – powiedział PAP mistrz świata juniorów w windsurfingu z 2005 roku, który przyjechał do Krynicy Morskiej na regaty.

W dorobku ma też dwa złote medale Międzynarodowej Federacji Żeglarskiej (ISAF) za zwycięstwa w mistrzostwach globu w klasach Mistral (2005) i RS:X (2006). W wieku 24 lat zakończył jednak zawodniczą karierę.

„Miało to miejsce cztery lata temu po nieudanych dla mnie kwalifikacjach olimpijskich. Generalnie spędzaliśmy na obozach i regatach do 250 dni w roku i nastąpiło u mnie zmęczenie materiału. Chciałem trochę odsapnąć oraz spróbować czegoś innego. Dostałem wtedy propozycję pracy trenerskiej w klubie w Asker niedaleko Oslo, a obecnie jestem w Królewskim Klubie Żeglarskim” - przypomniał.

Wychowanek SKŻ Ergo Hestia Sopot przyznał, że wyjazd do Norwegii miał być tylko odskocznią od sportowego reżimu.

„Z trenerem Kowalskim ustaliliśmy, że jesienią wracam do kadry i razem +ciśniemy+ do kolejnych zawodów, ale te plany rozmyły się. Miałem wtedy więcej czasu i mogłem spojrzeć na pewne rzeczy z innej perspektywy. Zadałem sobie pytanie, czy piłka wciąż jest w grze? I okazało się, że już nie jest. Na mojej decyzji zaważyły też sportowe dokonania. Jako młodzieżowiec osiągałem naprawdę niezłe wyniki, co mnie motywowało, ale w seniorach nie było tak różowo. A mnie nie interesowały miejsca w granicach 10-15” - podkreślił.

W Norwegii urodzony w Gdańsku Grodzicki podjął także pracę jako geodeta. „Firma jednego z rodziców dzieci, których szkoliłem, prężnie się rozwijała i dostałem propozycję pójścia na kurs. W Polsce studiowałem na AWFiS, ale lubię wyzwania. Postanowiłem więc spróbować swoich sił. I od trzech lat pracuję też jako geodeta” - poinformował.

Aby móc przyjechać do Polski na regaty o Puchar PZŻ w Krynicy Morskiej musiał wziąć urlop. "Od godziny 7 do 16 jestem geodetą i to moje podstawowe zajęcie. Dopiero od 17 zajmuję się szkoleniem w Królewskim Klubie Żeglarskim w Oslo. Od trzech lat nie miałem normalnego urlopu, bo wszystkie wolne dni wykorzystuję na takie wyjazdy” - dodał 28-letni Grodzicki.

Jak podkreślił, norweskie społeczeństwo jest mocno aktywne. Najbardziej popularne jest narciarstwo biegowe.

„To jest sport narodowy, czołowi zawodnicy są krajowymi bohaterami. Zimą w każdej wiosce można zobaczyć taki obrazek – na oświetlonej polanie ratrak przygotowuje trasę, po której biega na nartach mnóstwo dzieci. Bardzo popularna jest również piłka nożna, ale to w Norwegii sport numer dwa” - ocenił.

W klasyfikacji medalowej igrzysk olimpijskich norwescy żeglarze zajmują trzecie miejsce za Wielką Brytanią i Stanami Zjednoczonymi. Skandynawowie zdobyli w sumie 31 trofeów, w tym 17 złotych, 11 srebrnych oraz trzy brązowe.

„Żeglarstwo jest powszechnie uprawiane. Jeśli dopisuje pogoda i trochę wieje to w piątkowe popołudnia fiordy usiane są łódkami. To jednak tylko rekreacja, bo sfera sportowa pozostawia wiele do życzenia. Wynika to stąd, że kluby nie otrzymują dotacji i muszą utrzymywać się same. Bazują na wsparciu sponsorów oraz wolontariacie. Właściwie tylko mój klub zajmuje się szkoleniem zawodników” - powiedział Grodzicki.

Zaznaczył, że wyczyn jest namiastką. "W klasie Laser Standard jest czterech żeglarzy, Finn to egzotyka, bo pływa w niej jedna osoba. Klasy 470 i 49er nie istnieją, nie ma także katamaranów. W RS:X jest 11 zawodników. Deskarze mają co prawda kwalifikacje na igrzyska, ale w tym roku rozwiązano kadrę olimpijską i nie wiadomo, czy ktoś pojedzie do Rio”.

Były mistrz świata juniorów uważa, że główną przeszkodą w uprawianiu żeglarstwa w Norwegii jest pogoda. Trudno też zmotywować młodzież do ciężkiej pracy.

„Rekreacyjne żeglarstwo to super sprawa, bo będąc na plaży można wyskoczyć na kwadrans na deskę, ale w wersji sportowej to ciąg ogromnych poświęceń i wyrzeczeń. Poza tym zastanawiam się, czy sam uprawiałbym w Norwegii windsurfing. Staramy się zaczynać treningi 1 kwietnia i zapewniam, że jeśli woda i powietrze mają po pięć stopni, wieje zimny północny wiatr i prószy śnieg, to przebywanie na desce jest nie lada wyzwaniem. Dlatego często po sezonie nauki dzieci rezygnują z dalszych zajęć i wybierają piłkę nożną” - stwierdził.

Do windsurfingu trafili jednak zawodnicy z innych dyscyplin. „W naszej grupie jest były skoczek narciarski, którego rekord życiowy wynosi 60 metrów. Mamy też 15-letniego chłopaka, który równolegle, i to z powodzeniem, trenuje narciarstwo biegowe. W swojej kategorii wiekowej jest w '10' w Norwegii, czyli także na świecie. Niedługo będzie musiał wybrać między biegówkami a deską” - dodał.

Polak miał też okazję poznać króla Norwegii, który w latach 1964, 1968 i 1972 startował w igrzyskach olimpijskich.

„Można zażartować, że jesteśmy klubowymi kolegami, bo Harald V jest we władzach Królewskiego Klubu Żeglarskiego. Mówię płynnie po norwesku i kilka razy kurtuazyjnie rozmawialiśmy, ale oczywiście bez poufałości. 79-letni monarcha trzyma się krzepko i wciąż jest aktywnym żeglarzem. Wiele razy widziałem jak schodzi na wodę, a za jego jachtem zawsze płyną dwie motorówki z ochroną” - wyjawił Grodzicki.

Partnerzy portalu

taurus_sea_power_390x100_gif_2020

Dziękujemy za wysłane grafiki.