Wzmożona polska aktywność w offshore, szczególnie w morskiej energetyce wiatrowej, choć nie tylko, nieszczęśliwie zbiegła się w czasie z zagrożeniami na morzu wynikającymi z rosnącej wrogości Rosji skierowanej w stronę NATO. Czy kiedy ciężar polskiej energetyki przesunie się na Północ, na Bałtyk, nowe instalacje energetyczne będą bezpieczne? Gdzie kończy się odpowiedzialność operatora, a zaczyna odpowiedzialność państwa? Jak przygotować prawo i technologię do wyzwania zapewnienia bezpieczeństwa infrastrukturze na morzu? Jak znaleźć porozumienie między biznesem prywatnym, administracją państwową i wojskiem? Odpowiedzi na te i inne pytania poszukiwali uczestnicy Energy Security Congressu, który odbył się w czwartek 16 stycznia w Warszawie.
Kwestia bezpieczeństwa infrastruktury morskiej w ostatnich miesiącach wyszła z biur analityków i służb i zajęła miejsce na pierwszych stronach gazet. Jest to rzecz jasna pokłosie akcji sabotażowych, jakie miały miejsce na Bałtyku, a których ofiarą padły podmorskie kable. Nie można jednak zapomnieć o tym, że już wcześniej wysadzony został gazociąg Nord Stream. Wszystkie te wydarzenia wpisują się w poszerzony obraz agresji Rosji na Ukrainę, a w zasadzie na cały świat zachodu i NATO. W tym samym czasie Morze Bałtyckie staje się jednym z akwenów, na których rozwija się morska energetyka wiatrowa oraz inne inicjatywy o charakterze energetycznym lub surowcowym. Konferencja Energy Security Congress, organizowana przez Klub Energetyczny, wstrzeliła się zatem doskonale w czas i miejsce, by do dyskusji – często emocjonalnej i opartej o niesprawdzone informacje – wnieść konkrety.
Dyskusje i wystąpienia podczas Energy Security Congressu
skupiały się wokół rozwijanej w Polsce morskiej energetyki wiatrowej. W
najbliższych tygodniach będziemy świadkami rozpoczęcia fizycznych prac
na morzu, jest to więc najwyższy czas, by rozmawiać o bezpieczeństwie
tego typu operacji przede wszystkim w kontekście zagrożenia ze strony
Rosji. Ostatnie dni przyniosły nową inicjatywę krajów NATO basenu Morza
Bałtyckiego – misję „Baltic Sentry”, której głównym zadaniem ma być
odstraszanie potencjalnych sabotażystów od kolejnych akcji. O tym
wszystkim w swoim wystąpieniu inaugurującym konferencję przypomniał
Jacek Siewiera, Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Zwrócił on uwagę,
że dopiero od niedawna, bo od wybuchu wojny w Ukrainie i jej
konsekwencji rozlewających się na cały kontynent, zdajemy sobie sprawę z
wagi regionu bałtyckiego dla bezpieczeństwa Europy i świata.
– W
świetle zmian w teatrze europejskim, niejednokrotnie przekraczającej
zdrowy rozsądek polaryzacji, również klinczów politycznych w stolicach
zachodnich, region bałtycki – państwa nordyckie, bałtyckie i Polska –
staje się regionem o niezwykle spójnej percepcji zagrożenia ze wschodu,
zobowiązania do wydatkowania środków w odniesieniu do PKB, wspólnego
sposobu zaangażowania w poszukiwanie rozwiązań oraz pewnej kultury
politycznej, która oznacza siłę sojuszy, ale przede wszystkim
odpowiedzialność każdego państwa za własne bezpieczeństwo – mówił
Siewiera. Dodał jednak, że w Polsce brakuje w wielu wypadkach spójnej
myśli politycznej, koordynacji polityki, świadomości tego, jak
infrastrukturę morską bronić. I to pomimo tego, że 90% paliw kopalnych
dociera do Polski drogą morską, 80% gazu przez rurociąg Baltic Pipe i
transporty tankowcami.
Dla bezpieczeństwa na Morzu Bałtyckim
zagrożeniem jest także rosyjska flota cieni. Siewiera zaznaczył, że
jest to jeden z głównych strumieni dochodów dla Federacji Rosyjskiej.
Statki floty cieni są oskarżane o akty sabotażu na Bałtyku.
–
Dlaczego problemem jest postawienie zarzutów przy sprawach karnych za
uszkodzenie kabli energetycznych na morzu? Bo ciągnięcie kotwicy jest
legalne, jest to element awaryjnej procedury dla statków. Na Bałtyku są
regiony wyłączone z kotwicowania, składy broni, gazu musztardowego. Ale
pociągnięcie do odpowiedzialności ewentualnych sprawców takich zdarzeń
stanowi bardzo poważny problem – mówił Siewiera. Podobnie, jego zdaniem,
wygląda kwestia regulacji użytkowania systemu AIS na Bałtyku, a także
informowania o podejrzanej działalności administrację państwową przez
prywatnych operatorów.
Miłosz Motyka, podsekretarz stanu w
Ministerstwie Klimatu i Środowiska zwrócił uwagę, że Rosja zdaje sobie
doskonale sprawę z tego, że rozwój energetyki odnawialnej w państwach
zachodu stanowi dla niej zagrożenie. Dlatego też wraz z rozwojem
offshore zmienia się optyka na kwestie bezpieczeństwa na morzu – nie
chodzi już tylko o bezpieczeństwo fizyczne, ale także zapewnienie
bezpieczeństwa dostaw, odcięcie się od konieczności importu energii lub
surowców ze wschodu.
– Zmienia się myślenie naszej klasy
politycznej o bezpieczeństwie. Wiemy, że nie będziemy w stanie go
zagwarantować na przestrzeni jednej kadencji, nie zrobi tego rząd w
permanentnym konflikcie politycznym. Potrzebna jest współpraca różnych
ośrodków władzy w Polsce. Chcemy dać tego gwarancję – mówił Motyka. –
Bałtyk staje się zagłębiem polskiej energetyki. To nie tylko offshore,
nie tylko terminal LNG w Świnoujściu, to także FSRU w Gdańsku,
elektrownia jądrowa w Choczewie. Jakiekolwiek poślizgi w zakresie
infrastrukturalnym i zagwarantowania jej bezpieczeństwa to poślizgi w
naszym bezpieczeństwie.
Miłosz Motyka zaakcentował, że rola Bałtyku w ciągu ostatnich lat zmieniła się:
–
Bałtyk miał być morzem, na którego dnie miał iść gazociąg naruszający
nasze bezpieczeństwo, dający gwarancję szantażu ekonomicznego Federacji
Rosyjskiej na państwa naszego regionu – Nord Stream. Tego już nie ma –
mówił.
W szczegółach o sytuacji gazociągu Nord Stream oraz
wnioskach z dochodzeń w sprawie jego sabotażu mówił prof. Alan Riley z
Atlantic Council i Komitetu Doradczego Wspólnoty Energetycznej,
specjalizujący się w prawie unijnym, prawie konkurencji i energetycznym.
Więcej na ten temat: tutaj.
Per Olav Foss, Senior Advisor Marine
Security w Equinor opowiedział w swojej prezentacji o doświadczeniach
koncernu w zabezpieczaniu morskiej infrastruktury energetycznej. Zaczął
od tego, że Baltic Pipe, za pomocą którego Equinor eksportuje gaz do
Polski, został oficjalnie uruchomiony dzień po eksplozji Nord Stream.
Łącznie koncern na wodach Bałtyku – i pod nimi – posiada 40 platform,
6400 km rurociągów i 6300 kabli.
Foss powiedział, że atak na
Nord Stream otworzył wszystkim w branży oczy, bo pokazał, że ktoś ma
chęci i możliwości, żeby celować w tego typu infrastrukturę. Equinor od
razu rozpoczął inspekcję własnych podwodnych instalacji, które nie
wykazały zagrożeń. Pokazały jednak, że konieczna jest regularna
inspekcja – posiadanie starszych zdjęć i nagrań pozwoliło na
zidentyfikowanie niektórych obiektów ujawnionych w pobliżu
poszczególnych instalacji jako nieszkodliwych – oraz bliska współpraca z
wojskiem i cywilnymi władzami.
Najważniejszą częścią
prezentacji Fossa był podział kompetencji i odpowiedzialności między
koncernem a administracją państwową i wojskiem. Opisał ją za pomocą
tabeli uwzględniającej poszczególne elementy i wydarzenia, jakie powinny
odbywać się przed ewentualnym atakiem lub awarią innego pochodzenia
oraz po nim.
Tom Elvius-Brisson, Attaché Obrony Ambasady
Królestwa Danii, skupił się na opisaniu procedur i konstrukcji
odpowiedzialności za bezpieczeństwo energetyki w jego kraju. Stwierdził,
że zagadnienia te są podzielone między trzema ministerstwami, jednak
trwają nieustanne dyskusje na temat obowiązków konkretnych resortów.
Ważne pozostaje jednak to, że firmy pracujące na morzu współpracują z
administracją – dzięki temu Dania monitoruje sytuację na morzu i dzieli
się z innymi krajami bałtyckimi i partnerami w NATO. Jednocześnie
przedsiębiorstwa chcące być operatorami w duńskiej strefie
odpowiedzialności będą przez tamtejsze Ministerstwo Klimatu wyposażone w
konkretne dane i wytyczne na temat tego, co jest, a co nie jest możliwe
na danym obszarze. Elvius-Brisson zaznaczył na koniec, że nie da się w
całości zabezpieczyć infrastruktury na morzu, szczególnie na wodach
międzynarodowych, gdzie regulacje są mniejsze i na dodatek różnie
interpretowane przez poszczególne kraje.
Dyrektor ds. regulacji w
Polskim Stowarzyszeniu Energetyki Wiatrowej Piotr Czopek w swoim
wystąpieniu omówił pokrótce wyzwania dotyczące bezpieczeństwa morskich
farm wiatrowych. Jak zaznaczył, już na etapie typowania potencjalnych
lokalizacji instalacji na polskim morzu, były one konsultowane ze
służbami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo oraz Ministerstwem Obrony
Narodowej. Jego zdaniem morskie farmy wiatrowe powinny być uznane za
infrastrukturę krytyczną (nad stosownym aktem pracuje obecnie rząd).
Czopek
powiedział także, że na podstawie odpowiednich analiz wykonane zostały
ekspertyzy dotyczące wykorzystania infrastruktury energetycznej również
dla obronności. O podobnych rozwiązaniach wspominał wcześniej Per Olav
Foss, który pokazywał zdjęcia podwodnych mikrofonów i urządzeń
zbierających dane w pobliżu rurociągów Equinora, które są wykorzystywane
następnie przez wojsko oraz naukowców. Czopek stwierdził ponadto, że
morskie farmy wiatrowe nie będą problemem dla obronności kraju, a wręcz
przeciwnie – ze względu na swoją funkcję mają zabezpieczać dostawy
energii. Aby to było możliwe, muszą pracować w sposób nieprzerwany i być
bezpieczne. Choć zdaje sobie sprawę z tego, że tego typu infrastruktura
na morzu stanowi nowy element, który wpływa chociażby na systemy
radarowe, to będzie także służył siłom zbrojnym do zbierania informacji.
Ostatnią prezentację przedstawiła Olga Kosharna, ekspert ds.
zabezpieczania i odbudowy infrastruktury energetycznej. Opowiedziała o
infrastrukturze energetycznej Ukrainy i problemach, jakim stawiają czoła
ukraińscy energetycy w obliczu powtarzających się ataków Rosjan. Jak
wyliczała, od początku wojny w infrastrukturę energetyczną Ukrainy
wycelowano ok. 1400 rakiet i 1200 dronów. Ostatni dotychczasowy atak,
trzynasty w 2024 roku, nastąpił 25 grudnia. Od początku wojny w wyniku
ataków podczas pracy zginęło 119 inżynierów, ponad 300 zostało rannych.
Kluczowa stacja transformatorowa dla Kijowa była atakowana 27 razy.
Łącznie w samym tylko 2024 roku mieszkańcy stolicy Ukrainy doświadczyli
ponad 100 dni z ograniczeniami w dostawach energii, średnio jest to 9
godzin braku energii dziennie.
Kosharna dodała, że problemy z
siecią spowodowane atakami są także przyczyną awarii urządzeń ważnych
dla bezpieczeństwa jądrowego i radiacyjnego.
Ekspertka
przedstawiła także wdrożone przez Ukrainę sposoby na zmniejszenie
konsekwencji rosyjskich ostrzałów. Poza najbardziej oczywistymi
metodami, jak rozmieszczenie systemów obrony powietrznej w pobliżu
elektrowni atomowych, Ukraińcy starają się przygotować systemy
energetyczne do samych ataków choćby poprzez zmniejszenie mocy
elektrowni oraz narzucenie restrykcji na konsumentów energii
elektrycznej. Ważne są także odpowiednie zapasy wyposażenia – Kosharna
podała, że obecnie wymiana poszczególnych podzespołów i systemów zajmuje
ukraińskim energetykom 3 tygodnie wraz z transportem na miejsce,
podczas gdy w krajach UE ma to trwać nawet do 3 miesięcy. Dodała, że w
2024 roku w Ukrainie wymieniono tyle transformatorów, ile w niektórych
krajach wymienia się w ciągu dekady. Według niej ważne pozostaje także
rozwijanie niescentralizowanej sieci energetycznej.
Drugą część
konferencji stanowiły cztery panele dyskusyjne (przedzielone prezentacją
kapitana Romana Paszkego nt. Baltic Energy Challenge – proponowanego
pomysłu regat oraz kampanii informacyjnej dotyczących energetyki,
bezpieczeństwa infrastruktury energetycznej i wykorzystania odnawialnych
źródeł energii.
Podczas sesji dyskusyjnych ich uczestnicy
rozmawiali na temat bezpieczeństwa infrastruktury i systemów
bezpieczeństwa zarówno od strony legislacyjnej, jak i technicznej. Jeden
z paneli poświęcony był współpracy transgranicznej sił zbrojnych,
której wagę wszyscy podkreślali. Warto zaznaczyć, że w każdej z rozmów
udział brali reprezentanci zarówno administracji państwowej czy
państwowych agencji, jak i wojska oraz służb odpowiadających za
bezpieczeństwo, a także strony biznesowej, zaangażowanej szczególnie w
rozwój morskiej energetyki wiatrowej. W trakcie dyskusji w wielu
momentach można było wyczuć, że wiele elementów pozostających na styku
odpowiedzialności wszystkich zainteresowanych stron pozostaje jeszcze do
ustalenia. Nie do końca za wyzwaniami na Bałtyku nadąża legislacja,
aczkolwiek pewne kroki w sprawie aktualizacji prawa zostały poczynione.
Wszyscy jednak zgodnie akcentowali, że kluczowa pozostaje współpraca i
przekaz informacji między zaangażowanymi stronami, nie tylko przy
bieżących projektach i działaniach, ale także przy tworzeniu prawa, co
akcentował Jarosław Pudzianowski, z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.
Jak
wykazały dyskusje, problemów i kwestii spornych nie brakuje. Ich jak
najszybsze rozwiązanie jest o tyle pilne, że – jak wyliczono podczas
konferencji – zależność energetyczna Polski od Bałtyku obecnie sięga
48%, zaś przy realizacji projektów morskiej energetyki wiatrowej oraz
elektrowni jądrowej ponad 60% konsumowanej w kraju energii będzie
przechodziło przez morze. Jednocześnie instalacje na morzu, rozwiązujące
problem energetyki, mogą utrudniać działania obronne.
–
Infrastruktura energetyczna na morzu z punktu widzenia MON przeszkadza –
zaznaczył podczas dyskusji płk. Artur Zdybski, dyrektor Biura
Infrastruktury Specjalnej w Ministerstwie Obrony Narodowej. – Nie mamy
jeszcze farm wiatrowych, ale do każdej takiej opiniowanej inwestycji
tworzone są ekspertyzy, które pokazują, że instalacje na morzu
utrudniają obronność. Za każdym razem przy opiniowaniu wskazujemy
konieczność wzmocnienia naszych możliwości rozpoznania. Badania
przeprowadzone w Szwecji wykazały, że wiatraki na morzu powodują
opóźnienie rozpoznania zagrożenia nawet o sześć minut, a to dosyć dużo.
Konieczne jest wzmocnienie sygnałów, które otrzymujemy – tłumaczył.
Nie
bez znaczenia pozostaje legislacja. Nie chodzi wyłącznie o uznanie
morskich farm wiatrowych za infrastrukturę krytyczną, a odpowiednie
aktualizacje choćby Ustawy o zarządzaniu kryzysowym. Choć miała zostać
uchwalona jeszcze na jesieni, wciąż to nie nastąpiło. Tego typu
opóźnienia wpływają na prace inwestorów, którzy podkreślają, że
środowisko prawne, a przede wszystkim jego stabilność i przewidywalność,
są dla nich kluczowe. Wpływają nie tylko na możliwość prowadzenia
biznesu i bezpiecznego inwestowania, ale także na testowanie nowych
rozwiązań technologicznych.
Problem z podziałem
odpowiedzialności trafnie skonkludował Jarosław Pudzianowski z RCB.
Mówił, że zdaniem państwa za ochronę biznesu powinien odpowiadać ten,
kto czerpie z niego zyski. Przedsiębiorcy natomiast uważają, że jeśli w
grę wchodzi infrastruktura krytyczna, to za ochronę powinno odpowiadać
państwo. Choć cel pozostaje nadrzędny, bo wszystkim koniec końców zależy
na dostawach energii, to pozostaje pewne szare pole wymagające
wyraźnego rozgraniczenia odpowiedzialności i reakcji, wszak wyłączenie
jednego z kilkuset wiatraków nie narusza bezpieczeństwa energetycznego
kraju, a tym samym zdaniem administracji nie wymaga jej interwencji,
czego z kolei życzyliby sobie przedsiębiorcy.
Piotr Czopek z
Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej zauważa jednak, że
nadrzędny cel, wspólny dla wszystkich aktorów przedsięwzięcia, prowadzi
do konsensusu.
– Cel generalnie jest jeden: zabezpieczyć,
dostarczyć energię dla polskiej gospodarki, dla polskiego państwa, dla
polskiego odbiorcy. Państwo jest zainteresowane tym, żeby ta energia
była ciągle dostarczana, również na potrzeby służb państwowych. Więc tu
nie ma konfliktu, tu jest współpraca. Oczywiście kluczowe jest właściwe
zrozumienie się naszych potrzeb, naszych możliwości, tego do czego
jesteśmy zdolni i co możemy dostarczyć, i takie poukładanie tej
współpracy, żeby ona była możliwie płynna i nie zagrażająca temu
procesowi – mówi Czopek.
– Spodziewamy się tego, że możemy być celem ataku. Celem tej konferencji jest zwrócenie na to uwagi. Podnosimy rękę i krzyczymy „przygotujmy się do tego, przygotujmy prawo, żeby nie było takiej sytuacji, że my widzimy, a nie jesteśmy w stanie reagować, bo nam przepisy na to nie pozwalają”. Na tej konferencji dyskutujemy o współczesnych zagrożeniach, o wyzwaniach legislacyjnych, o wyzwaniach technologicznych. Na koniec chcemy porozmawiać o tym, w jaki sposób lepiej zorganizować współpracę sił zbrojnych i służb, które działają w basenie Morza Bałtyckiego – tłumaczy Michał Niewiadomski, założyciel i prezes Klubu Energetycznego, a zarazem prowadzący konferencję. – To jest ten moment, kiedy biznes, administracja, siły zbrojne muszą zacieśniać swoją współpracę, muszą mówić jednym językiem. Te spory, które są, należy zacierać – dodaje.
PGE Baltica obejmie patronatem nowy kierunek nauczania o offshore wind w usteckiej szkole
Najwięksi producenci turbin wiatrowych w 2021 roku. Zobacz ranking
Offshore kluczowy w składowaniu CO₂. Nowy raport pokazuje skalę projektów CCS
Offshore Wind – Logistics & Supplies. Czy polska flota offshore to utopia?
Ørsted wprowadza niskohałasową alternatywę dla klasycznej instalacji monopali
Pierwszy komercyjny załadunek LNG w terminalu w Świnoujściu
NWZ Orlenu wybrało dwóch nowych członków rady nadzorczej
ARP S.A. uruchamia program „Atom bez barier” - szansa dla polskich firm na wejście do sektora energetyki jądrowej