Rozmowa z Danielem Kisałą, CEO spółki Slipform sp. z o.o., wdrażająca nowoczesne technologie budowlane.
- Firma Slipform zajmuje się budownictwem, w tym na rzecz projektów morskich i projektów ekologicznych. I zacznijmy od takiej drobnej prowokacji. Czy beton może być nowoczesną technologią?
- Tak, zacznę od tego, że tak, faktycznie zajmujemy się budownictwem szeroko pojętej branży energetycznej, nie tylko offshore i onshore, ale także elektrownie lądowe. Specjalizujemy się w wykonywaniu różnego rodzaju wysokościowych konstrukcji betonowych, przy zastosowaniu nowoczesnych domieszek, często pochodzących z recyklingu. To jest zresztą ogromna sfera możliwości, co pokazują badania jak chociażby te, które ostatnio zaczęliśmy prowadzić wspólnie z Zachodniopomorskim Uniwersytetem Technologicznym. Analizujemy możliwości utylizacji odpadów z łopat, turbin wiatrowych i stosowania ich jako domieszek. Badamy właściwości betonu z takimi dodatkami, jak np. szczelności tego betonu, czy też parametry pochłaniania wody, co jest szczególnie istotne przy fundamentach grawitacyjnych, które chcemy wykonywać.
- Przekonanie jest takie, że beton to jest stara technologia, a Pan mówi o tym, żeby wykorzystywać beton jeszcze mocniej w budownictwie związanym z konstrukcjami na morzu. Co więcej, z Waszych badań wynika, że takie betonowe konstrukcje mogą wytrzymać nawet 50 lat. Rzeczywiście technologia daje dziś takie możliwości?
- Nowe technologie bardzo zmieniają budownictwo. Dzięki wykorzystaniu sztucznej inteligencji coraz lepiej wiemy, jak dobierać mieszanki, żeby wyeliminować ewentualne słabe punkty betonu. Wspomniane domieszki z utylizowanych części wiatraków w znaczny sposób poprawiają parametry takie jak wytrzymałość czy nasiąkliwość, co jest ważne przy konstrukcjach hydrotechnicznych. Standardem jest, że konstrukcje betonowe powinny zachowywać swoje parametry w okresie 50 lat. Tak się przyjmuje, że taki jest okres eksploatacji konstrukcji betonowych. Natomiast dla nas, dla inżynierów statyków nie stanowi dzisiaj problemu zaprojektowanie konstrukcji, która będzie zachowywała swoje parametry przez okres 100 lat, a może nawet więcej.
- My mówimy bardzo często o inwestycjach w offshore, Państwo aspirujecie do uczestniczenia w projektach tego typu realizowanych w naszym kraju. W przypadku farmy wiatrowej narażonej na sztormy, na cykle pogodowe zupełnie inne niż na lądzie, dużo bardziej gwałtowne, to 50 lat na morzu także jest realne?
- Tak, oczywiście. Ma Pan rację, że warunki na morzu są zdecydowanie trudniejszymi do zniesienia dla każdej konstrukcji. Ale powszechnie stosowane są dziś konstrukcje stalowe, ich żywotność jest zakładana na 20 lat. Konstrukcje betonowe pozwalają już teraz osiągnąć wytrzymałość na morzu do 50 lat. Z doświadczenia wiemy, że są obiekty, które zostały wybudowane w poprzednim wieku i do dzisiaj funkcjonują, są sprawne techniczne. Dlatego mówię z pełnym przekonaniem - wykorzystując naszą dzisiejszą wiedzę, którą mamy, badania, które prowadzimy, jesteśmy w stanie zaprojektować konstrukcje, które będą wytrzymywały znacznie więcej niż 50 lat. A jednocześnie tak ważne jest, żeby ten fundament, który wykonamy na morzu, który stanowi od 30 do 40% wartości całej turbiny wiatrowej. pozostał w dobrym stanie jak najdłużej. Dzięki temu te 30-40% wydatków zachowamy na lata, a będziemy mogli zmieniać tylko turbiny, które zmieniają się bardzo często, bo w tym segmencie technologia zmienia się często, postęp jest bardzo widoczny.
- Twierdzicie, na podstawie własnych danych, że fundament grawitacyjny jest nawet trzykrotnie tańszy niż monopale, które ściągamy z Chin. A jednocześnie jesteście lokalną firmą, czyli to jest ten local content, budowanie lokalnego łańcucha dostaw. Chiny nie są w lokalnym łańcuchu dostaw.
- Zdecydowanie tak, potwierdzam tę skalę oszczędności. I od jakiegoś czasu na różnych konferencjach i prezentacjach przebijamy się z tą wiedzą. Chcę pokazać jak wiele można zaoszczędzić, stosując betonowe fundamenty grawitacyjne z Polski, a nie monopale z Chin. W tej chwili jest już budowana pierwsza farma wiatrowa, ale przed nami wiele innych. Są też takie, które są w fazie projektowania i jest to idealny moment, żeby zastanowić się, czy nie możemy tych fundamentów wykonać lokalnie. Bo przypomnijmy - na dzień dzisiejszy żadna huta w Polsce nie jest w stanie wykonać blachy o grubości 160 czy 200 mm, a takie właśnie są potrzebne do budowy monopalii. Co więcej, nawet gdyby ją wykonała, to na dziś nie mamy w Polsce żadnego zakładu prefabrykacji tych konstrukcji stalowych, które byłyby w stanie wykonać monopale. W całej Europie jest 8 takich zakładów, ich produkcja nie jest w stanie zaspokoić zapotrzebowania. Więc ściągamy to wszystko z Chin. Myślę, że nie tędy droga.
Mamy wszystko, co jest potrzebne do tego, żeby wykonywać fundamenty grawitacyjne, które utrzymają turbiny o mocy 15 MW i większe. Są tereny portowe, mamy świetne doki, mamy ludzi, którzy to potrafią wykonywać. Więc nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy to zaczęli w końcu robić w naszych polskich portach i pod nasze elektrownie wiatrowe, budowane na morzu, choć nie tylko. I dzięki temu możemy stać się potęgą w tym zakresie i wyjść z technologią na świat.
- Jak mówimy o turbinie czy lądowej, czy morskiej, to kluczowa jest odporność na drgania, wibracje. Ta konstrukcja betonowa, o której Pan mówi, jest bardzo wysoka, ma bardzo dużą moc. Te drgania nie będą powodem zagrożenia czy przyszłej katastrofy betonowej konstrukcji?
- Wręcz przeciwnie. To jest kolejna przewaga konstrukcji betonowych nad konstrukcjami stalowymi. Otóż konstrukcje betonowe znacznie łatwiej znoszą wyższe obciążenia dynamiczne, czy też właśnie rezonans, który powodują łopaty turbin wiatrowych. Więc one zdecydowanie są dedykowane tego typu konstrukcjom. Co więcej, konstrukcje betonowe pozostawiają zdecydowanie mniejszy ślad węglowy w trakcie wytwarzania. Dodatkowo one jeszcze chłoną dwutlenek węgla, który znajduje się obecnie w atmosferze. Do tego konstrukcje betonowe i fundamenty grawitacyjne nie wymagają zabijania i ingerencji w dno morskie. One nie wywołują fal, nie wywołują hałasu, na które, jak wiemy, bardzo wrażliwe są morświny.
- Co zatem jest tutaj główną barierą w stosowaniu takiego rozwiązania? Przyzwyczajenie inwestorów, operatorów, firm, które budują farmy offshore? Przekonanie, że zawsze było inaczej?
- Myślę, że głównym powodem jest może nie tyle przyzwyczajenie, ale co pewnego rodzaju bezpieczna ścieżka postępowania. Wiadomo, że kontrakty offshore'owe są obarczone dużym ryzykiem. I teraz jak już są pewne ścieżki przetarte, to ubezpieczyciel, który ubezpiecza ten kredyt, całą inwestycję, chętniej ubezpieczy znaną mu technologię. Znacznie trudniej jest pozyskać ubezpieczenie na coś, co nie było do tej pory tak popularne jak monopale. Natomiast my wiemy, że nawet gdybyśmy chcieli wszystko inwestycje wykonać monopolami, to i tak na Morzu Bałtyckim nie będziemy w stanie tego zrobić. Prędzej czy później będziemy musieli wykonać pierwszy fundament grawitacyjny posadowiony na Morzu Bałtyckim, dlatego że geologia nas do tego zmusi. I myślę, że to będzie dobry moment na to, żeby pokazać, że można budować to równie szybko, równie sprawnie, no i co bardzo ważne, lokal contentem.
PGE Baltica obejmie patronatem nowy kierunek nauczania o offshore wind w usteckiej szkole
Najwięksi producenci turbin wiatrowych w 2021 roku. Zobacz ranking
Offshore kluczowy w składowaniu CO₂. Nowy raport pokazuje skalę projektów CCS
Offshore Wind – Logistics & Supplies. Czy polska flota offshore to utopia?
Ørsted wprowadza niskohałasową alternatywę dla klasycznej instalacji monopali
Pierwszy komercyjny załadunek LNG w terminalu w Świnoujściu
NWZ Orlenu wybrało dwóch nowych członków rady nadzorczej
ARP S.A. uruchamia program „Atom bez barier” - szansa dla polskich firm na wejście do sektora energetyki jądrowej