• <
mewo_2022

Norwegia zmierza w stronę górnictwa morskiego

Partnerzy portalu

wiertnicza

Norwegia poszukuje sposobów na uniezależnienie się od wydobycia węglowodorów i chce poszukiwać pod dnem morskim również metali.

Norwegia pozostaje krajem z jednymi z największych rezerw gazu i ropy. Tamtejszy rząd jednak chce wykorzystać doświadczenie miejscowej branży w pracach na morzu, a przede wszystkim znajdujące się pod dnem morskim zasoby, i planuje otworzyć akweny dla poszukiwań minerałów, z którymi jest coraz większy problem na powierzchni.

– Potrzebujemy minerałów, aby odnieść sukces w zielonej transformacji – stwierdził Terje Aasland, norweski minister ds. ropy i energii w oświadczeniu dotyczącym otwarcia norweskich wód na potrzeby górnictwa morskiego i poszukiwań złóż metali i minerałów. Wraz ze słowami przyszły czyny. Rząd przedstawił projekt umożliwienia firmom wydobywczym prowadzenia poszukiwań, a następnie wydobycia na wodach w swojej strefie ekonomicznej.

Norweski rząd już teraz ogłosił, że takie poszukiwania będą mogły być prowadzone na około 280 tysiącach kilometrów kwadratowych wód na morzach Grenlandzkim, Norweskim i Barentsa. Ponadto z czasem pojawić się ma możliwość pozyskania licencji na prowadzenie poszukiwań na mniejszych obszarach.

Decyzja rządu jest konsekwencją badań, jakich wyniki ujrzały światło dzienne w ostatnich miesiącach. Przeprowadzone przez norweskie jednostki naukowe testy wykazały „znaczne” ilości metali i minerałów, od miedzi po metale ziem rzadkich, pod dnem norweskich wód. Wyliczono m.in., że można uzyskać dostęp do złóż miedzi liczących około 38 mln ton, dwukrotnie więcej niż wydobywa się rocznie na całym świecie. Jeszcze w 2018 roku norweska rządowa agencja potwierdziła wysokie ilości miedzi, cynku i kobaltu pod wodami wulkanicznego grzbietu Mohnsa na dalekiej północy.

Plan rządu na umożliwienie firmom poszukiwawczym i wydobywczym prowadzenia tego typu działań nie oznacza jednak, że już można to robić. Najpierw sprawą musi się zająć parlament, który będzie debatował nad projektem jesienią. Najpewniej za stosowną ustawą głosować będzie rządowa centrolewicowa koalicja, posiada ona jednak mniejszość i do przeforsowania projektu będzie potrzebowała głosów części partii opozycyjnych. Największa z opozycyjnych sił, konserwatyści, którzy – jak zauważają media – sami rozpoczęli pracę nad tym projektem kiedy byli u władzy – nie wykluczyli poparcia.

Pomysł jednak ma nie tylko zwolenników. Wyraźnie oburzone są środowiska ekologiczne. Ekolodzy alarmują, że eksploatacja dna oceanu może naruszyć bioróżnorodność ważnych ekosystemów.

– To nowe dno norweskiego rządu. Kontynuują poszukiwania ropy naftowej we wrażliwej Arktyce, teraz otwierają duże obszary oceaniczne dla firm wydobywczych – zżmał się Frode Pleym, szef norweskiego Greenpeace, w rozmowie z agencją Reuters. – Norwegia jawi się jako zielona na globalnej scenie, ale jej działania pokazują coś innego.

Minister Aasland zarzeka się, że wydobycie będzie prowadzone w sposób przyjazny dla środowiska i że Norwegia ma największe doświadczenie w tego typu inicjatywach.

– Żaden inny kraj nie ma lepszych warunków wstępnych dla zrównoważonego i rozsądnego gospodarowania takimi zasobami – twierdzi.

Aasland przedstawił norweskiemu parlamentowi 80-stronicową Białą Księgę, w której znalazła się 21-punktowa lista celów, pośród których rząd wymienia m.in. ambicję bycia „światowym liderem w zarządzaniu minerałami dna morskiego w oparciu o fakty i wiedzę”.
Inne zdanie ma Frederic Hauge, lider Fundacji Bellona, który twierdzi, że plany rządu nie są oparte na dostępnej wiedzy. Martin Melvær, ekspert Bellony, twierdzi wręcz, że zaczniemy niszczyć ekosystemy, których nawet nie zdążyliśmy jeszcze poznać.

fot. Depositphotos


Kongres Polskie Porty 2030 edycja 2024

Partnerzy portalu

aste_390x150_2023

Dziękujemy za wysłane grafiki.