Niestety, nie udała się próba pobicia rekordu Henryka Jaskuły, który 40 lat temu, jako pierwszy Polak i trzeci żeglarz na świecie, samotnie, bez zawijania do portów okrążył Ziemię. Sztorm Grupa na swoim profilu na Facebooku poinformowała najpierw o problemach z autopilotem a następnie o decyzji Moszczyńskiego o przerwaniu rejsu.

Jak czytamy: "Rafał poinformował nas, że biorąc pod uwagę zaistniałe okoliczności i po ocenie dostępnych możliwości rezygnuje z dalszej kontynuacji rejsu solo non-stop dookoła świata. Dziękujemy Wam wszystkim za gorące wsparcie i morze życzliwości dla tego projektu!"

Rafał Moszczyński wypłynął z Gdyni 11 listopada. Niestety, już na początku natrafił na silne sztormy w rejonie Zatoki Biskajskiej i był zmuszony zmienić plan wyprawy. Postanowił przeciąć Morze Północne, obejść Szkocję i wykorzystać północne wiatry żeglując wzdłuż zachodnich brzegów Wielkiej Brytanii. Tuż po wpłynięciu na Atlantyk doszło jednak do awarii autopilota. Moszczyński musiał ponownie zmienić kurs i zawinąć do portu Stornoway na wyspie Lewis. Skorzystanie z pomocy zewnętrznej oznaczało oczywiście złamanie założeń rejsu. Moszczyński zdecydował o jego zakończeniu.

Celem wyprawy było pobicie rekordu prędkości samotnej żeglugi Gdynia – Gdynia trasą przez Przylądek Dobrej Nadziei, Przylądek Lewin oraz Przylądek Horn – okrążenie Ziemi w 150 dni bez zawijania do portów. Jednym z głównych założeń wyprawy było to, aby spróbować pokonać tę samą trasę, którą wybrał Henryk Jaskuła. Plan ten zakładał wypłynięcie z Gdyni i kontynuowanie rejsu przez cieśninę Sund na Morzu Bałtyckim, Kanał La Manche zwany także Kanałem Angielskim, kierując się na wschód w stronę Kapsztadu, Australię, Nową Zelandię, Przylądek Horn i następnie z powrotem do Gdyni.