• <
Kongres Polskie Porty 2030 edycja 2024

Okręty podwodne jako zadośćuczynienie Niemiec za II wojnę światową - pomysł genialny czy nierealny? (opinia)

Strona główna Marynarka Wojenna, Bezpieczeństwo Morskie, Ratownictwo Okręty podwodne jako zadośćuczynienie Niemiec za II wojnę światową - pomysł genialny czy nierealny? (opinia)

Partnerzy portalu

Fot. TKMS

Ogłoszone w ubiegłym roku prace w związku z pozyskaniem okrętu podwodnego w ramach programu „Orka” wywołują zarówno kontrowersje, jak i obawy. Aktualnie trwają wstępne konsultacje rynkowe, a są też nadzieje, że jeszcze w tym roku zostanie otwarty przetarg. W związku z potrzebą utrzymania zdolności podwodnych w prasie i mediach społecznościowych pojawiły się pomysły, by Polska otrzymała okręty w ramach... zadośćuczynienia za II wojnę światową od Niemiec.

Przy okazji wizyty premiera Donalda Tuska i ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego u zachodniego sąsiada spowodowały powrót tematu reparacji za drugowojenne krzywdy. Jest to kontrowersyjny temat, gdyż kwestia wyceny strat wojennych i zapłaty za nie sporadycznie przewijały się w mediach oraz deklaracjach politycznych. Przy okazji dyskusji, w jaki sposób rząd w Berlinie mógłby ostatecznie zadośćuczynić Polsce krzywdy z czasów II wojny światowej, a także fakt, że państwo z powodu podjętych w przeszłości decyzji przez krajowe i zagraniczne władze nigdy nie otrzymało zadośćuczynienia w takiej formie jak np. Grecja. Mimo to pojawiła się koncepcja, aby Niemcy dokonały rekompensaty poprzez finansowanie istotnych inwestycji w lub dla kraju, a także zabezpieczając kluczowe potrzeby. W tym przypadku pojawił się właśnie temat sfinansowania zakupu okrętów podwodnych.

Choć Radosław Sikorski przekazał 16 lutego, że temat reparacji jest zamknięty, wskazał dzień wcześniej, że „Niemcy przyznają, że mają dług moralny wobec Polski”. Dodał też, że polski rząd zabiega, by „to poczucie winy znalazło swój materialny wyraz”. Stąd też, zarówno w polskiej, jak i niemieckiej prasie, a także w mediach społecznościowych pojawiły się sugestie, by w ten sposób zachodni sąsiad Polski pomógł zrealizować program „Orka”.

Kluczowe przedsięwzięcie


Przekazywanie uzbrojenia, w tym okrętów Polsce w ramach daru, lub po kosztach, miało już miejsce w przeszłości. Na początku XXI wieku w ten sposób morski rodzaj sił zbrojnych otrzymał dwie fregaty rakietowe typu Oliver Hazard Perry, a także pięć okrętów podwodnych (w tym jeden jako rezerwuar części zamiennych) typu Kobben. Stąd pomysł, że także i tym razem inny kraj mógłby przekazać nie tylko używane, ale też sfinansować budowę nowych okrętów, pozostaje dla wielu kuszącym pomysłem. Ponadto, gdyby przedstawiciele rządu powrócili z informacją, że zapewnili krajowi formę niemieckiego zadośćuczynienia krzywd za II wojnę światową, niosłoby to za sobą silny ładunek polityczny. 

Program „Orka” jest jednym z najbardziej dyskutowanych, obok „Miecznika” przedsięwzięciem w zakresie dozbrajania polskiej Marynarki Wojennej. Od 2021 roku w skład Dywizjonu Okrętów Podwodnych3. Flotylli Okrętów wchodzi tylko ORP Orzeł, który częściej spędza czas w stoczni niźli wykonując zadania zgodnie z przeznaczeniem. W tekście pt. Okręty podwodne programu „Orka” - czy Polska naprawdę ich potrzebuje? przedstawiliśmy znaczenie posiadania podwodnego uzbrojenia, za czym idzie ogromny zakres możliwości obrony państwa oraz jego interesów na morzu. W 2023 roku rozpoczęły się wstępne konsultacje rynkowe, prezentujące określone wymagania Agencji Uzbrojenia, a budżet przedsięwzięcia wynosi 10 mld zł. Początkowo zgłosiło się 11 oferentów, a obecnie w grę wchodzą m.in. francuski Naval Group, hiszpańska Navantia, koreańska Hanwha Ocean i Hyundai Heavy Industries, niemiecki TKMS, szwedzki Saab i włoski Fincantieri. 

Zmiana decyzji w zakresie konsultacji i wyboru z góry jednej opcji w związku z finansowaniem przedsięwzięcia ze strony sojuszniczego kraju mogłaby spowodować niesmak wśród potencjalnych oferentów, którzy zdążyli wydatkować sumy na przygotowanie ofert, acz nie jest to coś niezwykłego. Co istotne, zlecanie budowy okrętów konkretnemu wykonawcy również nie jest niczym niezwykłym, czego przykładem jest choćby program budowy okrętów rozpoznania radioelektronicznego „Delfin”, którego głównym wykonawcą jest Saab. Jednakże z racji na cenę „Orki”, znaczenie tego programu oraz wcześniejsze deklaracje o przetargu wpływają na to, że myśl o zmianach wywołują szereg negatywnych komentarzy.

„Orka” z Niemiec – czy realna?


Gdyby rząd w Berlinie rzeczywiście zdecydował się wziąć na siebie ciężar finansowania „Orki”, ofertą najpewniej byłby okręt podwodny typu 212CD, będący nowocześniejszą wersją wcześniejszego, typu 212 A. Okręt 73 metry długości i 2500 ton wyporności, osiągając do 20 węzłów w zanurzeniu. Załoga będzie liczyć ok. 30 oficerów i marynarzy. Napęd mają stanowić system niezależny od powietrza (AIP) oraz dwa silniki wysokoprężne MTU. W wyposażeniu "podwodnika" znajdą się maszty optroniczne OMS 150 i 30, panoramiczny system nadzoru i360 OS, sonar SA9510S MkII do nawigacji i unikania min, echosondy EM2040 Mil i EA640 do nawigacji po dnie morskim. Uzbrojenie mają stanowić cztery wyrzutnie torpedowe 533 mm DM2A4 IDAS.

Obecnie pod niemiecką banderą służy sześć okrętów podwodnych typu 212A, które weszły do służby w latach 2005-2016. Z kolei Norwegia posiada sześć okrętów typu Ula, które wprowadzano do jej sił morskich od 1989 do 1991 roku. Już wcześniej oba kraje współpracowały w zakresie budowy jednostek tej klasy, czego przykładem były nawet wspomniane Kobbeny, zbudowane w Niemczech w latach 60-tych pierwotnie dla norweskich sił morskich, które dopiero na początku XXI wieku przekazano Polsce. Aktualnie trwa budowa sześciu okrętów serii 212 CD w ramach współpracy między TKMS a norweskim Kongsbergiem. Przedsięwzięcie zakłada, że cztery jednostki wejdą w skład Królewskiej Marynarki Wojennej Norwegii, natomiast dwa pozostałe znajdą się w wyposażeniu Marynarki Wojennej Niemiec. Pierwsze okręty dla obu państw mają zostać przekazane odpowiednio w 2029 i 2032 roku. Warto tu wziąć pod uwagę, że za cztery okręty Norwegia miała zapłacić 41 mld koron, co daje w przybliżeniu sumę 16,9 mld zł, z kolei Niemcy za swoje 2,79 mld euro, czyli ok. 13,7 mld zł.

Fot. TKMS


Z racji na to planowane terminy dostarczania nowych jednostek, trudno powiedzieć, kiedy Polska otrzymałaby swoje, nawet gdyby dołączyła do projektu zanim w 2021 roku sfinalizowano umowę w jego sprawie. Inną kwestią zostaje utrzymanie zdolności podwodnych (szkolenie marynarzy), a także budowa odpowiedniej infrastruktury portowej i stoczniowej. Z racji na stan Dywizjonu Okrętów Podwodnych 3. FO kluczowym aspektem wydaje się znalezienie rozwiązania pomostowego, w postaci przynajmniej jednego, używanego okrętu podwodnego.

Należy wziąć pod uwagę, że jeszcze zanim ruszyła budowa okrętów typu 212CD pojawiła się sugestia, że Polska mogłaby dołączyć do niemiecko-norweskiego programu, który rozpoczął się w 2017 roku, lecz mimo zaproszenia do tego nie doszło. Wśród wskazywanych powodów miały się znajdować choćby zastrzeżenia polskiej strony co do możliwości dostosowania okrętów do jej wymagań oraz oczekiwań, pozycji krajowych firm w przedsięwzięciu czy też wkładu finansowego. Brano też pod uwagę stosunek ówczesnego rządu do Niemiec, a potem także plan zakupu używanych okrętów podwodnych (w ramach rozwiązania pomostowego) typu A17 od Szwecji, również zakończony fiaskiem.

Podsumowanie


Czy idea, by w ramach wypłaty rekompensat za poniesione straty wojenne Polska otrzymała okręty podwodne od Niemiec jest możliwa do realizacji? Dla wielu komentatorów ten pomysł może brzmieć świetnie, jednakże na z racji na czas trwania tego przedsięwzięcia oraz trwające wstępne konsultacje rynkowe może tu pojawić się wiele przeszkód. Pomysłu polityków potencjalnie spotkałyby się z krytyką specjalistów i ekspertów, którzy mogliby wskazać, że taka ścieżka byłaby niewłaściwa. Innym rozwiązaniem mogłoby być wybranie najlepszej, zdaniem Agencji Uzbrojenia, oferty dla polskiej Marynarki Wojennej, a następnie sfinansowanie przedsięwzięcia przez rząd Niemiec. To, zdaniem komentatorów, wydaje się jeszcze mniej możliwym scenariuszem. Jako że minister spraw zagranicznych miał przekazać, że „sprawa reparacji jest zamknięta”, nie wiadomo, czy cała idea nie została pogrzebana i pozostanie w sferze domysłów. Należy pamiętać, że program „Orka” wciąż jest procedowany. Były rzecznik Agencji Uzbrojenia, ppłk. rez. Krzysztof Płatek w wywiadzie udzielonym na serwisie YouTube powiedział, że aktualnie trwają związane z tym analizy, a także rozmowy zarówno z oferentami, jak i rządami państw, w których się znajdują, które muszą wyrazić zgodę na zakup wybranych elementów wyposażenia. Stąd istnieją przypuszczenia, że jeszcze w tym roku zostanie otwarty przetarg.

Partnerzy portalu

Dziękujemy za wysłane grafiki.