W artykule “Szczecin wraca do tematu pogłębiania swoich nabrzeży przemysłowych” przedstawiliśmy problem z jakim od lat boryka się nadodrzański port – zbyt płytki akwen. Kłopoty związane z procedurą zakupu pogłębiarki oraz jej zastosowania jest mały w porównaniu z tym, jaki przynosi wprowadzona niedawno w życie ustawa o odpadach.
Złożenie odpowiedniego projektu o dofinansowanie z Unii Europejskiej, podział obowiązków oraz zorganizowanie się przedsiębiorstw we wspólnej sprawie to rzecz do przeskoczenia. Inaczej port w Szczecinie nie będzie w pełni sprawny. Na tle całości na jaw wyszła jednak sprawa, która budzi największy niepokój. I nie chodzi wcale o dodatkowe jednostki pomocnicze, jakie byłyby potrzebne przy pogłębianiu (szalanda oraz refuler), a kwestię związaną z zagospodarowaniem urobku (wybranej z dna masy ziemnej), która według ustawy traktowana jest dziś jako odpad. Tu rodzi się problem, który dotyka wszystkie porty polskie, nie tylko w Szczecinie.
Nieczytelne novum
Namieszania narobić może “Ustawa o odpadach z dnia 14 grudnia 2012 r.” jaka weszła w życie w minionym roku. Zgodnie z założeniem określa ona środki służące ochronie środowiska, życia i zdrowia ludzi. Jednak przepisy nowej ustawy nie będą stosowane do: osadów przemieszczanych w obrębie wód powierzchniowych w celu związanym z gospodarowaniem wodami lub drogami wodnymi, zarządzaniem wodami lub urządzeniami wodnymi lub ochroną przed powodzią bądź ograniczaniem skutków powodzi i susz, rekultywacją, refulacją, pozyskiwaniem lub uzdatnianiem terenu, jeżeli osady te nie są niebezpieczne (art.2,p.7)
- Moim zdaniem ten wpis jest wewnętrznie sprzeczny – skarży się Andrzej Borowiec, Dyrektor Urzędu Morskiego w Szczecinie. - Szkopuł tkwi w nieczytelnym rozgraniczeniu tego co jest zanieczyszczone, a co jest niebezpieczne, najprostszy przykład – piasek brudny, albo woda niezdatna do picia – są niebezpieczne dla życia człowieka, jeśli mowa o ich spożyciu, nie oznacza to jednak, że są zanieczyszczone – zauważa.
Borowiec nawiązuje tu bezpośrednio do – według niego – bardziej trafionej ustawy, sporządzonej przez ministerstwo środowiska z 2002 roku. Wtedy to jasno określano, że masa ziemna zanieczyszczona i tym samym bezużyteczna, to taka, w której wykryje się odpowiednie ilości (a nie śladowe) węglowodanów, metali ciężkich oraz związków PCB. Jeśli tak nie było to bez skrupułów była ona wykorzystywana jako cenny materiał budowlany dla nabrzeży itp. Obecnie dużo węższy termin właściwego zanieczyszczenia wypierany jest przez szerokie pojęcie szkodliwości. A ta wynika w praktyce dopiero ze sposobu użycia danej substancji. Co ciekawe, nowa ustawa została nieomal żywcem spisana z dyrektyw unijnych.
- Moim zdaniem wpływ na nieczytelność przepisu ma kwestia tłumaczenia, które może jest zbyt powierzchowne – sugeruje Borowiec. - Z mojej wiedzy wynika, że kraje UE bardzo dystansują się do tego typu nieprecyzyjnych, czy nietrafionych określeń, uważając je za niewinną nieścisłość, gdyż wszyscy wiedzą, co należy uznać za poważnie zanieczyszczone – zaznacza. - Podczas, gdy w Polsce takie drobiazgi traktuje się jednak zbyt dosłownie.
Niepotrzebna gimnastyka
Gdyby się literalnie trzymać przepisów urobek należało utylizować daleko od wód w głębi lądu, bez możliwości jego wykorzystania w sposób tradycyjny – np. umocnienia brzegu, czy rekultywacji terenu. Nie trzeba wspominać nawet, iż wiążą się z tym bardzo wysokie koszta. Można się “ratunkowo” posiłkować tym, co zostało ustalone dalej w rozdziale 3 ustawy, jaki traktuje o “zmianie statusu odpadów niebezpiecznych na odpady inne niż niebezpieczne “. Odnośnie do tej części ustawy można podjąć próbę redefinicji odpadu na produkt uboczny, nie mniej jednak konieczne są ku temu badania, jakie mają wykazać brak występowania określonych substancji w urobku według dyrektyw UE. Jest ich dużo więcej niż w polskiej ustawie z 2002 roku, ale znaczenie mają również ilości graniczne. W tym przypadku konieczne są badania. Wniosek o przyznanie zmiany statusu urobku z odpadu na produkt uboczny wysłać należy do marszałka województwa, który musi następnie wydać odpowiednie rozporządzenie. Ciągnie to za sobą kolejne procedury i robotę papierkową. Z kolei trwające trzy miesiące milczenie marszałka należy uznać za aprobatę zmiany statusu...
- To niecne próby obejścia ustawy, do czego obecnie jesteśmy zmuszeni, co wcale nam się nie podoba – wyjaśnia Borowczak. - Jeśli trzymać się tej ustawy w takiej postaci, to należy liczyć na rewolucyjne wręcz zmiany w obrębie działań związanych z utylizacją – ubolewa. - Moim zdaniem należy doprecyzować przepisy tak, aby urobek można było wykorzystywać przy brzegu.
Dawid Majer