W przyszłym roku polscy rybacy będą mogli wyłowić ponad 30 tys. ton śledzi, ponad 19 tys. ton dorszy, ponad 70 tys. ton szprota i 6700 sztuk łososi. Kwoty połowowe są ustalane przez Unię Europejską, ale szczegółowe reguły ustala polskie Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi po konsultacjach z organizacjami rybaków.
Nowością w przyszłym roku ma być zrezygnowanie ze wspólnych, tak zwanych olimpijskich, kwot połowowych szprota i śledzi na rzecz indywidualnych limitów dla poszczególnych armatorów. Pozwoli to rybakom racjonalnie zaplanować połowy.
Niewielkie zwiększenie kwot połowowych dorszy nie mają dla polskich rybaków większego znaczenia, ponieważ w tym i poprzednim roku nie udało się nawet wykorzystać przyznanych przez Unię limitów. Dorszy po prostu nie ma, a te które są - są małe. Rybacy liczyli na zwiększenie limitów na połowy szprota i śledzi. W tym roku już w maju wyłowiono całą przysługującą kwotę tych ryb. Zdaniem wiceministra rolnictwa, Kazimierza Plocke, odejście od wspólnych dla wszystkich rybaków kwot połowów śledzi i szprotów poprawi tę sytuację.
Grzegorz Szomburg z Jastarni nie wyłowił w tym roku przysługującego mu limitu szprotów i śledzi. Nie zdążył. Rozwiązanie proponowane przez ministerstwo może, jego zdaniem, pomóc rybakom, ale pod warunkiem że będą większe kwoty połowowe. Coraz mniejsze limity i rabunkowe połowy ryb przez dużych zagranicznych armatorów sprawiają, że sytuacja ekonomiczna polskich rybaków jest coraz gorsza. Coraz trudniej jest utrzymać się z rybołówstwa. Zmniejszanie limitów połowowych ministrowie Unii Europejskiej tłumaczą koniecznością odnowienie stad ryb w Bałtyku. Jednak masowe połowy ryb na paszę powodują, że dla ryb konsumpcyjnych, takich jak dorsz czy łosoś brakuje pożywienia i gatunki ulegają degeneracji.
Źródło:
www.tvp.pl