• <
KONGSBERG_2023

Ich winda pływa nawet na najpotężniejszym rosyjskim lodołamaczu atomowym. Rozmowa z Janem Rutkowskim, właścicielem firmy Techwind

Joanna Kubik

31.07.2017 16:51 Źródło: własne
Strona główna Przemysł Stoczniowy, Przemysł Morski, Stocznie, Statki Ich winda pływa nawet na najpotężniejszym rosyjskim lodołamaczu atomowym. Rozmowa z Janem Rutkowskim, właścicielem firmy Techwind

Partnerzy portalu

Ich winda pływa nawet na najpotężniejszym rosyjskim lodołamaczu atomowym. Rozmowa z Janem Rutkowskim, właścicielem firmy Techwind - GospodarkaMorska.pl

Ich dźwigi są praktycznie wszędzie, od „Arctica Icebreaker”, rosyjskiego lodołamacza atomowego począwszy, do „Salish Orca”, kanadyjskiego promu skończywszy. Właściciel Techwind, Jan Rutkowski zdradza w rozmowie z naszym portalem, jak przeobraził jednoosobową firmę w przedsiębiorstwo o międzynarodowym zasięgu.

Jak się Panu udało zamontować windę na rosyjskim lodołamaczu?

Myślę, że to przede wszystkim efekt ciężkiej pracy, a także w jakimś stopniu efekt uznania naszej firmy na arenie międzynarodowej. Zresztą „Arctica Icebreaker” to nie jedyna rosyjska jednostka, na której znajduje się nasz dźwig. Obecnie wysyłamy trzy nowe dźwigi na pokład statku „Akademik Lomonosov”, pływającej elektrowni atomowej, a czwarty dźwig jest na etapie przygotowania do certyfikacji.

Lista waszych „morskich” projektów jest bardzo długa.

Nasze windy można spotkać na wielu jednostkach remontowanych lub budowanych przez Grupę Remontowa, np. na budowanym dla Algierczyków „El Mellah”, który właśnie przechodzi próby morskie, na kanadyjskich promach „Salish Orca”, „Salish Raven”, na „Ivalo Arctica”, należącego do grenlandzkiego armatora, „Safe Caledonii”, platformie socjalnej, która stanowi zaplecze dla pracowników platform wiertniczych, czy na platformie typu jack-up „Ensco 100”.

Nasze dźwigi są również na innowacyjnych konstrukcjach, które powstały w stoczni Crist, czyli na platformach „Vidar”, „Innovation” , a także na powstałych w stoczni Flensburger, jednostkach „Amazon Warrior”, „Conqueror”. Montowaliśmy urządzenia na statkach znajdujących się zarówno w europejskich jak i pozaeuropejskich stoczniach. Dlatego naszą markę można zobaczyć miedzy innymi na pokładzie promu „Stena Britanica” czy na chińskim samochodowcu „CSCC Asia”.

Z przemysłem stoczniowym współpracujemy od niemal 30 lat, dlatego lista naszych realizacji zawiera obecnie ponad sto jednostek morskich.

Jak kompletuje się takie imponujące portfolio? Zaczynał Pan przecież jako jednoosobowa firma.

Początki są jak zawsze trudne. Dźwig kupował inwestor, ja zajmowałem się montażem.  Dopiero, jak otwarto nasz rynek, zacząłem sprowadzać urządzenia na własną rękę, na początku z Włoch. Byłem jednym z pierwszych, którzy rozpoczęli tego typu działalność i biznes ładnie się rozwinął. Wiedzę i doświadczenie zdobyłem w zakładzie urządzeń dźwigowych ZUD w Gdańsku, gdzie pracowałem przez kilka lat. Tam też montowałem dźwigi morskie, więc siłą rzeczy, postanowiłem zabrać się za montaż tych urządzeń na własną rękę, wykorzystując nowe technologie, które się w tym czasie zaczęły pojawiać.

Firma istnieje od 1987 r., montaż wind na statkach rozpoczęliśmy trzy lata później. W 1990 r. zrealizowaliśmy sześć projektów dla ówczesnej Gdańskiej Stoczni Remontowa, Stoczni Szczecińskiej Porta Holding i Stoczni Gdynia. Od tamtej pory zamontowaliśmy 100 dźwigów na pokładach różnego rodzaju jednostek oraz platform, które pływają po całym świecie. Dziś na statkach montujemy wszystkie typy wind: osobowe, towarowe i towarowo-osobowe, a także schody i chodniki ruchome oraz platformy dla osób niepełnosprawnych.

Morski rynek dźwigów do najłatwiejszych nie należy.

To prawda. Widna na lądzie odpowiada tylko przepisom unijnym, jeśli powstaje dla rynku europejskiego. Przy realizacji „morskiego” projektu należy pogodzić przepisy towarzystw klasyfikacyjnych oraz bandery. Ogromnie przydatne jest oczywiście doświadczenie jakie posiadamy w tej dziedzinie. Sukces polega na odpowiednim uzgodnieniu dokumentacji. Dodam, że współpracujemy z wieloma towarzystwami klasyfikacyjnymi:  DNV GL, PRS, RINA, LR, RMRS, ABS, CRS, IRS, KR, CCS, NK, BV.

Co oferujecie swoim kontrahentom?

Zajmujemy się projektem od A do Z. Tworzymy projekt dźwigu, transportujemy do kontrahenta, montujemy, konserwujemy, serwisujemy zarówno w ramach gwarancji jak i pogwarancyjne. Posiadamy grupę wysoce wykwalifikowanych specjalistów: projektantów, elektryków, mechaników, monterów, którzy wykonują świetną robotę.

Ile to kosztuje?

Każdy kontrakt jest inny i jest indywidualnie wyceniany. Mogę zdradzić jedynie, że najdroższy dźwig, jaki sprzedaliśmy, kosztował ponad 700 tys. euro (red. ok. 3 mln zł). Realizacja dużego kontraktu może trwać nawet rok, ale nie może trwać mniej niż 16 tygodni, bo tyle średnio wynosi proces produkcji w naszej firmie.

Czy był jakiś projekt, który był szczególnie trudny w realizacji?


Produkując dźwigi na zamówienie, wszystkie realizacje są jednakowo trudne. Najbardziej zapadła mi w pamięć instalacja dźwigu osobowego na wysokości 40 metrów w jednej z podpór platformy „Safe Caledonia”, która pełniła funkcję modułu mieszkalnego. Bardzo trudną realizacją była też instalacja czterech dźwigów na pokładzie promu Stena Line, który był odnawiany po poważnym pożarze.

Jakie macie plany na przyszłość?

Chcielibyśmy umocnić się na rynku rosyjskim i europejskim. Marzy nam się też ekspansja na rynek amerykański. Pierwsze kroki już postawiliśmy, realizując projekty dla kanadyjskiego armatora, jednak podbicie rynku, na którym panuje tak duża konkurencja, będzie kosztowało nas dużo pracy i inwestycji. Samo zdobycie odpowiednich certyfikatów trwa wiele lat. Jednak jak pokazuje życie, nie ma rzeczy niemożliwych, jeśli jest się wystarczająco wytrwałym.

Dodam, że w tej chwili realizujemy kolejny projekt dla stoczni Crist z Gdyni. Składamy też ofertę dla Remontowej. Niedawno podpisaliśmy umowę z firmą angielską na montaż siedmiu dźwigów. Z kolei w Norwegii realizujemy jeszcze jedno duże zamówienie. Pracy jest obecnie bardzo dużo.

A jest komu pracować? Wiele branżowych firm skarży się na kłopoty kadrowe.

Jak każda firma potrzebujemy doświadczonych i znających się na pracy fachowców. Chętnie zatrudniamy inżynierów, ślusarzy czy elektryków. Jesteśmy również otwarci na pracowników z Ukrainy, tym bardziej, że istnieje obecnie możliwość zaoferowania zakwaterowania.

Staramy się nawiązywać współpracę z różnymi szkołami na terenie całego pomorza. Będziemy wspierać placówki pod względem merytorycznym i praktycznym a uczniom oferować zatrudnienie.

Dziękuję za rozmowę

etmal_790x120_gif_2020

Partnerzy portalu

aste_390x150_2023
AVEXON

Dziękujemy za wysłane grafiki.