• <
Kongres Polskie Porty 2030 edycja 2024

Stogi. Dwa boa na nadmorskim kempingu, interweniowała Straż Miejska i strażacy

Strona główna Ekologia Morska, Ochrona Bałtyku, Rybołówstwo Morskie Stogi. Dwa boa na nadmorskim kempingu, interweniowała Straż Miejska i strażacy

Partnerzy portalu

Stogi. Dwa boa na nadmorskim kempingu, interweniowała Straż Miejska i strażacy - GospodarkaMorska.pl

O obecności węża w namiocie zaalarmowali strażników miejskich turyści z kempingu przy ul. Wydmy 9. Był to boa dusiciel. Wkrótce okazało się, że jest i drugi. Straż Miejska zabezpieczyła teren, wezwano weterynarza, by zabrał zwierzęta.

Strażnicy miejscy trochę nie dowierzali, gdy usłyszeli, że na kempingu jest boa dusiciel. Niedawno 5-metrowego pytona szukano w okolicach Warszawy, sprawę mocno nagłośniły media - więc ktoś mógł sobie zrobić żart, zainspirowany tamtą sytuacją.

Na miejscu okazało się, że wąż rzeczywiście jest w namiocie i nikt nie ma pojęcia skąd się tam wziął. Na podstawie wyglądu zwierzęcia ustalono, że to boa dusiciel. Stosunkowo nieduży, ma 1,8 m długości, ale - jak każdy wąż - wyglądał przerażająco.


Straż Miejska zabezpieczyła teren, wezwano weterynarza, który ma podpisaną z Miastem umowę na odławianie tropikalnych zwierząt. Strażników miejskich przyjechała wspierać Straż Pożarna.

Wkrótce odkryto, że w pobliżu jest też drugi boa - tym razem długości zaledwie 44 cm. Wówczas zgłosili się dwaj studenci z Łodzi, mieszkający na kempingu, którzy oświadczyli, że węże są ich własnością. Przekonywali, że stracili kontrolę nad zwierzętami przez przypadek, ale są one niegroźne, więc i tak nie ma problemu. Prosili o zwrot pytonów, nie potrafili tego jednak udowodnić (nie umieli żadnych dokumentów potwierdzających, że są właścicielami zwierząt i że stali się nimi w legalny sposób).

- Mieliśmy już różne przypadki - mówi Joanna Pińska, dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miejskiego w Gdańsku. - Pająki, węże, żmije, kameleony. Raz zadzwoniła pewna przerażona pani, by poinformować że za jej drzwiami czai się smok. Brzmiało dość zabawnie, ale okazało się, że był to gad, który komuś uciekł. Sporych rozmiarów, więc robił wrażenie. Zapakowaliśmy go do dużej brezentowej torby z Ikei, a i tak wystawał mu jeszcze kawał ogona, jakieś 75 centymetrów.

Weterynarza do węży na kempingu na Stogach trzeba było sprowadzić aż z Redy.

- Żaden lekarz weterynarii w Trójmieście nie był zainteresowany podpisaniem umowy na odławianie zwierząt tropikalnych - mówi Joanna Plińska. - Nie płacimy za gotowość, a za konkretne interwencje, i nie są to “kokosy”. Jeśli więc ktoś woli zajmować się kotami i psami, do węża nie przyjedzie. Potrzeba weterynarza, który interesuje się zwierzętami tropikalnymi i taki znalazł się w Redzie.

Jakie będą dalsze losy pytonów z namiotu? Wydział Gospodarki Komunalnej gdańskiego magistratu będzie musiał wszcząć postępowanie administracyjne w sprawie prawnego przejęcia węży, od którego ewentualni właściciele będą mogli się odwołać. Wszczynając postępowanie urzędnicy powołają się na fakt, że zwierzęta przechowywane były w warunkach zagrażających ich zdrowiu. Jeśli węże prawomocnie staną się własnością Miasta Gdańska, będzie można przekazać je do zoo lub fundacji opiekującej się zwierzętami.

Zakres wykorzystywania zwierząt do celów rozrywkowych i widowiskowych reguluje ustawa o ochronie zwierząt. Zgodnie z jej treścią, zabronione są występy, które mogą zagrażać zdrowiu lub powodować cierpienie. W ustawie mowa jest także o konieczności zagwarantowania wypoczynku i opieki lekarsko-weterynaryjnej. Działalność menażerii objazdowych jest zakazana.

Źródło:
gdansk.pl

Partnerzy portalu

Dziękujemy za wysłane grafiki.