• <

Czy Bałtykowi grozi katastrofa ekologiczna? Wywiad z prof. Jackiem Bełdowskim

Michał Bartnikowski

16.03.2020 01:13 Źródło: własne
Strona główna Czy Bałtykowi grozi katastrofa ekologiczna? Wywiad z prof. Jackiem Bełdowskim
Czy Bałtykowi grozi katastrofa ekologiczna? Wywiad z prof. Jackiem Bełdowskim - GospodarkaMorska.pl

Czy Bałtykowi grozi katastrofa ekologiczna? Od lat naukowcy i politycy zadają to pytanie, wspólnie szukając na nie odpowiedzi. Dlaczego jest to tak ważne? Na dnie Morza Bałtyckiego od dziesiątek lat zalegają ogromne pokłady broni chemicznej, powojennej amunicji, trujących środków bojowych i wraków okrętów pełnych ciężkiego paliwa. Pozbycie się ich jest nie lada wyzwaniem. Czy stanowią realne zagrożenie dla ekosystemu morskiego? Na to pytanie oraz na wiele innych odpowiadał prof. Jacek Bełdowski, wiceprzewodniczący Rady Naukowej Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk i koordynator międzynarodowego projektu DAIMON.

Od kilku lat temat broni chemicznej i konwencjonalnej zalegającej na dnie Bałtyku jest obecny w mediach i w debacie publicznej. Morze Bałtyckie otrzymało przydomek "tykającej bomby". Czy Pan się tym zgadza?

- Nie do końca. Generalnie społeczność polityków i naukowców jest podzielona. Są tacy, którzy mają podejście "tykącej bomby" - wszystko nieuchronnie dąży do katastrofy. Druga społeczność, mówi że nic nie trzeba robić i wszystko się samo "rozmyje". Ja jestem gdzieś po środku - nie ignoruje tego problemu, ale nie interpretuje go jako nieuchronnego, póki nie będziemy mieli dowodów. Podchodzę do tego ostrożnie mając w pamięci, że katastrofa może nastąpić, ale nie musi.

Zacznijmy od początku. Jak do tego doszło, że Bałtyk stał się zasobem pełnym broni chemicznej i konwencjonalnej?


- Jeżeli chodzi o broń konwencjonalną to już w czasie I Wojny Światowej Bałtyk był bardzo starannie zaminowywany tj. Zatoka Fińska, podejście do Saint Petesburga, Zatoka Kilońska, Zatoka Gdańska i Szwedzkie porty - tych min było naprawdę sporo i nie wszystkie udało się odnaleźć. Jeżeli chodzi o II Wojnę Światową to są działania wojenne, zapory minowe, bombardowania i zatopienia statków w wyniku działalności wojskowej. Jeżeli chodzi o broń chemiczną to mieliśmy do czynienia z decyzją polityczną. W ramach Układu Poczdamskiego zdecydowano się na demilitaryzację Niemiec. Wszelkie niemieckie arsenały miały być przejęte przez Aliantów i zniszczone bądź włączone do ich potencjału militarnego. Nikt się nie kwapił, żeby wziąć to w swoje posiadanie, więc zdecydowano się broń zatopić. Amerykanie swoją część zatopili na Atlantyku, Brytyjczycy na Skagerraku, a Rosjanie ok. 40 tys. ton broni chemicznej zatopili w Morzu Bałtyckim. Natomiast broni konwencjalnej może być w naszym morzu nawet pół miliona ton, ale bardzo ciężko to oszacować...

.. A co w przypadku wraków okrętów? Czy wiemy ile ich jest i jakie stanowią zagrożenie?

- W samej polskiej strefie mamy setki wraków. Część z nich cały czas zawiera paliwo, część zawiera amunicje. Jak najbardziej są potencjalnym źródłem zanieczyszczenia, ale dokładne inspekcje wymagają skoordynowanych działań. Szwedzi w swojej specjalnej strefie ekonomicznej prowadzili takie inspekcje i oszacowali, że mniej więcej 150 z nich jest wrakami zagrażającymi środowisku (na ich pokładzie znajduje się amunicja albo paliwo, które może wyciec). Ponadto opracowali model wykorzystywany do oszacowania ryzyka środowiskowego, na podstawie którego stworzyli listę najbardziej niebezpiecznych wraków i punkt po punkcie pozbywają się zagożenia przeprowadzając ekspedycje i wypompowując z wraków zalegające w nich paliwo i bojowe środki trujące.

Doczytałem się w Krajowym Planie Zarządzania Kryzysowego, że uwolnienie  jednej szóstej środków chemicznych ze zbiorników zalegających na dnie mogłoby całkowicie zniszczyć ekosystem w Bałtyku na 100 lat. Czy to prawda?

- Faktycznie takie zagrożenie jest i to jest scenariusz najbardziej ponury (..) Duża część tego to paliwo ciężkie, więc najbardziej narażony jest ekosystem denny.. i częściowo to się już dzieje. Przykładem jest wrak Stuttgarta zatopionego na Oksywiu, który już stanowi źródło zanieczyszczenia. Natomiast w przypadku broni chemicznej wszystko zależy od prędkości korozji, która jest bardzo różna na Bałtyku. Nawet mile dalej od wyznaczonego punktu mogą być zupełnie inne warunki. Dużo zmienia także fakt, czy amunicja leży na wierzchu osadów czy jest zagrzebana w dnie. Nasi koledzy z Akademii Marynarki Wojennej dostali stal dokładnie taką z jakiej budowano zatopioną amunicję. Następnie zatopili ją na dwa lata w różnych miejscach na Bałtyku. Biorąc pod uwagę spadek masy oszacowali model prędkości korozji i  na podstawie uzyskanych danych obliczyli, że to co było zatopione w beczkach już skorodowało i dostało się do środowiska, to co było w bombach skoroduje teraz między 2020 i 2030 rokiem, a to co jest w pociskach artyleryjskiej skoroduje ok. roku 2100. Szacuje się, że pocisków jest najwięcej (ok. 80%).

Czy broń konwencjonalna zalegająca na dnie może zaszkodzić rybom?

- Z związku z tym, że zalega ona na płytkich wodach może powodować większą ilość nowotworów u ryb. Produkty rozkładu materiałów wybuchowych, zwłasza trotylu, są bardzo silnie rakotwórcze. Poza tym w rejonach gdzie dokonywano tzw. remediacji, czyli niszczenia broni konwencjonalnej na miejscu poprzez jej wysadzanie, doprowadzono do tego, że zanieczyszczenia rozsiały się po dnie morskim na dużym obszarze. Taka sytuacja miała miejsce w  Zatoce Kilońskie, gdzie znajduje się duże składowisko broni konwencjonalnej. Niemieccy naukowcy zbadali tam częstotliwość występowania nowotworów wątroby u ryb płaskich i okazało się, że jest ona o 600% wyższa niż w innych rejonach Bałtyku.

Jak wyglądają ekspedycje? Czy to nurkowie, czy roboty poszukują wraków i amunicji?

- Broń konwencjalna leży na płytkich wodach, więc w przypadku jej wyławiania używa się nurków, owszem. Jeżeli chodzi o głębie, to głębokość dla nurków jest za duża, więc używa się robotów podwodnych z sonarami żeby tą amunicje odnaleźć. Metodami akustyczymi wykonujemy wówczas mape dna. Dość dobrze widzimy wtedy duże obiekty z wysokości 10 metrów i po 100 metrów z każdej strony. Natomiast mniejsze obiekty możemy zobaczyć z odległości 2,5 metra. Jeżeli zostaną już znalezione i zidentyfikowane wtedy wysyłamy robota zdalnie sterowanego z kamerami w tym z kamerą akustyczną (przejrzystość wody w Bałtyku może być mniejsza niż 20 centymetrów).

Czy jest taka możliwość, że uda się wyłowić wszystkie wraki, broń, amunicje i bojowe środku trujące i czy jest to ekonomicznie uzasadnione?

- Koszt takiej operacji przekroczyłby PKB kuli ziemskiej pare razy. To co da się zrobić i trzeba zrobić to wyciągnąć te najniebezpieczniejsze obiekty - szacujemy, że stanowią one ok. 10% wszsytkich obiektów. To jest już ekonomicznie i fizycznie możliwe.

Nasz rząd planuje budowę morskich farm wiatrowych. Jakie jest ryzyko dla instalacji offshorowych przy obecnym stanie dnia?

- Prawdopodobieństwo, że w trakcie takiej inwestycji firmy natkną się na amunicje jest całkiem wysokie. Częścią programu DAIMON jest kwestia ustandaryzowania metod używanych w badaniach przeprowadzanych w celu uzyskania pozwolenia na budowę wież wiatrowych, żeby niczego nie przeoczyć. Staramy się żeby firmy miały dostęp do pełnej informacji na temat tego gdzie może być niebezpiecznie. Na pewno pojawi się dużo problemów technicznych i być może trzeba będzie użyć innych metod i przetestować je pod kątem przyjazności dla środowiska i efektywności. Tego jeszcze nie zrobiliśmy. Staramy się w różnych gremiach doradzać, żeby taki krok podjąć...

Rozumiem, że są to gremia rządowe. Czy rząd w jakikolwiek sposób wspiera te działania?

- To są gremia międzyrządowe np. Komisja Helsisńska lub europejskie - Strategia Bałtycka Unii Europejskiej, gdzie udało nam się przekonać polityków, że te działania są niezbędne..

Czy naukowcy są na dobrej drodze?

- Naukowcy są trochę w zawieszeniu, ponieważ skończyła się jedna perspektywa finansowa, a nowa się dopiero zacznie. Jeżeli w nowej perspektywie finansowej będzie przynajmniej tak dobrze jak było do tej pory, to jesteśmy na dobrej ale długiej drodze. Jeśli będzie lepiej to, ta droga może być krótsza!

...

prof. Jacek Bełdowski - jest wiceprzewodniczącym Rady Naukowej Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk i koordynatorem międzynarodowego projektu DAIMON. Zasiadał w wielu komisjach krajowych i międzynarodowych jako doradca i pełnomocnik. Swoją działalność naukową skupia m.in wokół badań nad bronią chemiczną oraz konwencjonalną zalegającą na dnie Bałtyku oraz jej wpływie na ekosystem morski. Od wielu lat współpracuję m.in z Komisją Helsińską, Komisją Europejską, Akademią Marynarki Wojennej oraz NATO.

...

Dziękujemy za wysłane grafiki.