• <

Oko w oko z kapitan Joanną Pajkowską (wywiad)

ew/PZŻ

27.03.2020 10:35 Źródło: własne

Partnerzy portalu

Oko w oko z kapitan Joanną Pajkowską (wywiad) - GospodarkaMorska.pl

Co ma wspólnego samotna żegluga z okresem kwarantanny? Jak sobie radzić z samotnością? Jak żyć na ograniczonej przestrzeni? Na te pytania odpowiadają polscy żeglarze oceaniczni w cyklu wywiadów PZŻ. Dzisiaj poznajcie opinię kapitan Joanny Pajkowskiej.

Człowiek z natury jest istotą społeczną. Jak rodzi się decyzja o samotnym rejsie?


Bardzo lubię samotne żeglowanie. To jest wyzwanie, wtedy wiem, że wszystko zależy ode mnie, czy to sukces, czy porażka - ponoszę pełną odpowiedzialność i mam wielką satysfakcję. Mogę skupić się na samym żeglowaniu, na frajdzie jaką mi daje żeglowanie, bez zajmowania się tym, czy załoga jest zadowolona. Ale jak pływam turystycznie, od wyspy do wyspy – to wtedy co innego, chcę pływać z ludźmi, ze znajomymi, dzielić się wrażeniami – ja uwielbiam być samotną żeglarką, ale nie samotną turystką…

Na pewno zdarzają się kryzysy pogodowe / techniczne, ale czy zdarzają się kryzysy mentalne w samotnym rejsie?

Kryzysy mentalne? Ja nie miałam! Realizowałam moje wielkie marzenie! Przecież ja tam byłam dla frajdy, nie za karę! Cieszyłam się każdego dnia! Byłam bardzo pozytywnie „nakręcona”. No i zawsze na łódce jest mnóstwo rzeczy do zrobienia.

Samotne żeglarstwo może mieć wiele wspólnego z koniecznością domowej kwarantanny?


Ja rozumiem, że teraz, w dobie siedzenia w domach z powodu COVID 19, możemy mieć takie momenty kryzysowe… Może trzeba sobie znaleźć jakieś pasjonujące zajęcie, może wymyślić sobie jakieś super fajne hobby? Może właśnie teraz jest na to czas? Mamy nagle dużo czasu dla siebie, trzeba to wykorzystać! Ja uważam, że każdy powinien mieć jakieś hobby, coś, co go pasjonuje, o czym marzy, żeby to zrealizować - inaczej, wirus nie wirus, i tak wpadniesz w kryzys mentalny. Ja w wolnych chwilach czytałam książki, rozwiązywałam Sudoku i próbowałam uczyć się języka hiszpańskiego.

Choć rejs jest wymagający fizycznie, na pewno w większości czasu się siedzi. Czy nie cierpi na tym ogólna kondycja ciała? Jaką ma Pani radę dla osób, które też teraz są skazane głównie na siedzenie?

Na jachcie niestety bardzo dużo się siedzi i leży, nawet mało się stoi, bo rzuca. Jeszcze ręce to pracują, przy żaglach, przy kabestanach. Gorzej z nogami. Przy dobrej pogodzie „biegałam” w miejscu przy wantach, jakieś przysiady, ale tzw. dobrej pogody nie było dużo. Mój jacht FANFAN miał 12 metrów długości i 3.6 metra szerokości, po 7 miesiącach rejsu nogi rzeczywiście odzwyczaiły się od chodzenia. Cóż, coś za coś, stopniowo wróciłam do dawnej formy. To tak, jak po chorobie, czy kontuzji.

Jak racjonalizować zapasy żywności i uniknąć zaopatrywania się ponad miarę, aby nie musieć wyrzucać przeterminowanej żywności?

Ja nie marnuję i nie wyrzucam żywości. Może na jachcie jest łatwiej, bo zabieram jedzenie z długim terminem przydatności, np. pasztety w folii, krakersy, pieczywo chrupkie, serki topione, suszone owoce. Do dzisiaj mam jeszcze zapasy z rejsu, ogórki kiszone w woreczkach, gotowe zupy, płatki owsiane, itd. Nie miałam lodówki, z tzw. świeżej żywości to tylko starannie przechowywane jabłka i pomarańcze wystarczyły na ok 1 miesiąc. To nie jest fantastyczna, atrakcyjna dieta, ale przez 7 miesięcy nie byłam w żadnym sklepie. Da się!

Partnerzy portalu

taurus_sea_power_390x100_gif_2020

Dziękujemy za wysłane grafiki.