• <
szkoła_morska_w_gdyni_980x120_gif_2020

Operują na sercu statku i każdy chce ich zatrudnić, czyli o pracy mechanika

Paweł Kuś

16.02.2016 14:20 Źródło: własne
Strona główna Edukacja Morska, Nauka, Szkoły Morskie, Praca na Morzu Operują na sercu statku i każdy chce ich zatrudnić, czyli o pracy mechanika

Partnerzy portalu

Operują na sercu statku i każdy chce ich zatrudnić, czyli o pracy mechanika - GospodarkaMorska.pl

Stanowisko mechanika na statku nadal jest mniej popularne wśród młodych ludzi niż profesja nawigatora. A szkoda, bo popyt na tych specjalistów jest olbrzymi i bez problemu można znaleźć pracę. Sam zawód też jest ciekawy, w szczególności dla osób lubiących na bieżąco rozwiązywać problemy techniczne . O specyfice pracy mechanika rozmawialiśmy z absolwentem Szkoły Morskiej w Gdyni, obecnie trzecim mechanikiem –  Michałem Naskrętem i Januszem Błasiakiem, starszym mechanikiem z 40-letnim stażem w tym zawodzie, wykładowcą w Szkole Morskiej w Gdyni.

- Jak wygląda przeciętny dzień pracy mechanika na statku?

Michał Naskręt: - Przede wszystkim nie można mówić o stałych godzinach pracy, to nie biuro. Wszystko zależy od ilości pracy, która czeka na nas. Dzień rozpoczynamy od kontroli całej maszynerii. Robimy to bardzo dokładnie, więc zajmuje to sporo czasu. Jeżeli wszystko jest w porządku ,to naszym zadaniem jest głównie czuwanie nad tym, aby ten stan się utrzymał. Dodatkowo zgodnie z harmonogramem wymieniamy elementy maszyn. Czasem takie prace zajmują raptem parę minut. Największym wyzwaniem są oczywiście momenty, kiedy coś nie działa tak, jak trzeba.

- Często musicie interweniować w przypadku awarii?

M.N.: - Małe awarie zdarzają się bardzo często, ale nie są one groźne w żadnym calu. Pamiętajmy, że maszyny na statku są niesamowicie obciążone, więc zawsze znajdzie się jakaś drobna usterka do naprawienia. Poważne awarie, przykładowo całkowity zanik prądu (black out), bywają  na szczęście rzadko. Ja dotąd miałem tylko jeden taki przypadek.

- Czy stwarzało to duże zagrożenie dla całego statku?

M.N.: - Na szczęście do awarii doszło w czasie postoju w porcie. Znalezienie  przyczyny  było w tym przypadku bardzo trudne. Sprawdziliśmy wszystkie standardowe powody i nic nie znaleźliśmy! W końcu okazało się, że w paliwie do generatorów znalazła się woda, która wywołała ich wyłączenie. A przyczyną było złamanie jednej malutkiej sprężynki, wielkości takiej z długopisu. Nawet taki drobiazg  może doprowadzić do utraty mocy na  statku. Dlatego tak ważne są rzetelne przeglądy.

- Zanim jednak trafimy na statek, trzeba zacząć od nauki. W jaki sposób Szkoła Morska przygotowuje uczniów do zawodu mechanika?

Janusz Błasiak: – Pierwszy rok to przede wszystkim poznawanie teorii: fizyki, chemii, technologii materiałów. To są niezbędne podstawy, bo w pracy mechanika nigdy nie wiadomo, na jaki problem się trafi. Z odpowiednią wiedzą jednak zawsze znajdzie się rozwiązanie. Na tym etapie odpada część naszych uczniów, bo po prostu są to dla nich za trudne tematy. Musimy trzymać odpowiedni poziom, bo jesteśmy odpowiedzialni za każdego młodego człowieka. Dbamy więc o wysoki poziom nauczania. Na tych, którzy przejdą przez teorię czeka potem praktyka na morzu.

- To musi być niesamowita przygoda.

J.B.: – Zgadza się. W końcu całą nabytą wiedzę trzeba gdzieś wykorzystać. Naszym słuchaczom dajemy 12 miesięcy na odbycie praktyk u wybranego armatora. Oczywiście staramy się zawsze pomóc w znalezieniu takiej praktyki, choć wcale o nie nie jest tak trudno. Zapotrzebowanie na mechaników jest ogromne, więc armatorzy chętnie przyjmują do siebie nowicjuszy na szkolenia.

M.N.: – Zaczynam wtedy naszą pracę jako kadet maszynowy, jak się szybko uczymy,to mamy szansę na stanowisko motorzysty. Oczywiście na początku nie dostajemy odpowiedzialnych zadań. Głównie przyglądamy się starszym kolegom i pomagamy w małych sprawach. No i za naszą praktykę od razu dostajemy pieniądze – to rzadkość w innych zawodach. Gdy odbywałem swoją praktykę ,  zarabiałem 700 euro. Dziś stawki mogą być trochę mniejsze ze względy na kryzys w branży.

- Co się dzieje, gdy ukończymy już naukę w Szkole Morskiej?

J.B.: – Przede wszystkim wychodzimy z niej z nabytą wiedzą oraz dokumentem uprawniającym do pracy jako trzeci mechanik. Teraz pozostaje szukać kontraktów w biurach crewingowych i dalej się rozwijać, uczyć nowych rzeczy, bo to dopiero początek drogi.

M.N: – Na szczęście zawsze na rynku odczuwalny jest brak mechaników, więc nie ma żadnego problemu ze znalezieniem pracy.

- Jak dalej może wyglądać rozwój kariery mechanika?

M.N.: – Jeśli od razu uda nam się znaleźć pracę jako trzeci mechanik,to już na początku możemy zarabiać nawet do 3 tys. euro, ale słyszałem, że niektórzy wywalczyli nawet po 4 tys. euro. Do tego potem dochodzą jeszcze bonusy za lojalność wobec kompanii. Płaca, jak na polskie warunki, jest bardzo dobra. Trzeci mechanik to najmłodszy stopniem mechanik na statku, ale w tej pracy już czekają nas odpowiedzialne zadania. Ambitni jednak będą chcieli iść dalej i zrobić dyplom drugiego mechanika. Osoba na tym stanowisku odpowiedzialna jest za silnik główny i najważniejsze elementy. Ponad nim jest już tylko starszy mechanik, ale to już bardziej praca w zarządzaniu. Taka osoba odpowiedzialna jest za funkcjonowanie  całego działu maszynowego, kontroluje konsumpcję paliwa, co jest bardzo ważne ze względu na zaostrzające się przepisy dotyczące emisji zanieczyszczeń przez statki.

- Co jest najciekawszego w pracy mechanika?

M.N.: – Przede wszystkim nie jest to praca monotonna. W każdej chwili może pojawić się problem, który trzeba będzie rozwiązać. Ogromna maszyneria statku dostarcza nam nieustannie łamigłówek do rozwiązania. No i sam fakt pływania na statku jest szalenie ciekawy. Można zwiedzić kawał świata, ja obecnie znalazłem pracę u armatora pływającego do Chin, Tajlandii, Japonii. A często jest mnóstwo czasu na zejście na ląd. Czasem są to nawet 2 tygodnie. Spokojnie wystarczy na zrobienie całej konserwacji statku i jeszcze zostaje czas na zwiedzanie.

- A życie nieustannie poza domem nie przeszkadza?

M.N.: - Zależy, co kto lubi. Nie jest tak, że na morzu są tylko długie kontrakty. Możemy pływać w systemie 4-miesięcznym, ale też w 2-tygodniowym. Te ostatnie umowy najczęściej zdarzają się w branży offshore, na wyspecjalizowanych jednostkach. Często wiąże się to z potrzebą zrobienia dodatkowego szkolenia. Warto jednak się tym zainteresować, bo często wiąże się to z lepszymi zarobkami. Każdy znajdzie więc rozwiązanie, które będzie mu pasować.

Partnerzy portalu

Dziękujemy za wysłane grafiki.