• <
szkoła_morska_w_gdyni_980x120_gif_2020

Co ma pies do morza? Aukcja dla Ciapkowa

Partnerzy portalu

Co ma pies do morza? Aukcja dla Ciapkowa - GospodarkaMorska.pl

Co ma pies do morza? Wydawałoby się, że poza wyjątkowymi wypadkami, jak pamiętna przygoda polskiego kundelka, który na krze dopłynął Wisłą aż do Zatoki Gdańskiej, czworonogi nie gustują w słonej wodzie. Choć umieją pływać, zwykle omijają wodę szerokim łukiem i wybierają twardy grunt. Tymczasem Ciapek, Psinka, Misiek, Reks i Kubuś to zasłużeni, psi marynarze. By uczcić ich pamięć, Muzeum Miasta Gdyni rozpoczęło aukcję archiwalnych numerów „Morza”.

Na „Wieluniu” służył Ciapek. Na „Chorzowie” – Psinka. Na „Darze Pomorza” – Misiek. Na „Tczewie” – Reks, który ciągle wpadał do ładowni. Na „Kołobrzegu” – Kubuś, podobno karykatura psa. Niezależnie od pospolitych imion, wszystkie psy były pojętnymi marynarzami, chodziły na wachty, w portach pilnowały trapu, a na morzu były maskotkami załogi. Obszczekiwały celników, w portach całego świata miewały swoje własne przygody, miały też znaczące zasługi.
 
Najczęściej pojawiają się o nich jedynie drobne wzmianki, jednak już kilka zachowanych historii pozwala zrozumieć, jak ważnymi członkami załogi były.

Wilczur Nord, pływający na „Hucie Będzin”, dowodzonej przez Eugeniusza Wasilewskiego, miał nawet tytuł. Po 6 latach na morzu, dostał tytuł honorowego bosmana. Z kolei pewna suczka uzyskała medal od angielskiej Royal Navy. Texa, bo tak miała na imię, pływała na parowcu „Białystok”. Pochodziła z „porządnej rasy kanadyjskich wodołazów, miała metrykę z imionami rodziców, dziadków i pradziadków, wystawioną przez oficjalny związek kynologiczny Kanady”. Miała też prawdziwą duszą marynarza. W czasie wojny pomogła uratować angielskiego lotnika, który spadł niedaleko parowca. Zanim dotarła do niego szalupa ratunkowa, to Texa podtrzymywała nad wodą głowę tonącego, za co dowódca Royal Navy uhonorował ją kolekcją szczotek do włosów i zębów a także kompletem mydeł i proszków do szorowania.
 
Obecność psa na statku często była wynikiem przypadku. Szamber, pies załogi „Lwowa”, dowodzonego przez słynnego gdynianina Mamerta Stankiewicza, trafił na pokład w wyniku ignorancji prowiantowego. Historia głosi, że w Algierze zakupił go, skuszony reklamą „La chien de chambre”, co nieznającemu francuskiego marynarzowi wydało się nazwą oryginalnej, nieznanej w Polsce rasy. Zaś znaczyło po prostu „Pies pokojowy”.
 
Zdarzali się również tacy kapitanowie jak głównodowodzący „Warty” – Jan Rajnold Gorski, przezywany przez załogę Noe, bo na statku stworzył swoistą arkę. W kabinie trzymał wilczura o imieniu Luks, papugę Azę, żółwia, gołębia pocztowego, małpkę Miki, syjamskiego kota, koguta.

Gdy oficer Edward Gubała stawił się w kabinie kapitana, usłyszał: „Wierzę, że będzie się nam dobrze pracowało, a to dlatego, że wywarłeś dobre wrażenie nie tylko na mnie, ale i na moich przyjaciołach, którzy nigdy się nie mylą w swoich sądach o człowieku. Pies nie warknął na ciebie, a Miki wskoczyła na twoje ramię. U reszty mojego żywego inwentarza nie stwierdziłem żadnego zakłócenia. Te wszystkie obserwacje ucieszyły mnie”.
 
Aby uczcić pamięć psich marynarzy Muzeum Miasta Gdyni rozpoczęło aukcję archiwalnych numerów „Morza” na rzecz gdyńskiego schroniska Ciapkowo. Licytacja potrwa do 4 marca. Całość dochodu zostanie przekazana na gdyńskie schronisko.

Źródło:
gdynia.pl

Partnerzy portalu

Dziękujemy za wysłane grafiki.