• <
KONGSBERG_2023

Teresa Kamińska: Wierzę w partnerstwo. Rozmowa z prezes zarządu Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej sp. z o.o.

12.06.2015 04:53 Źródło: własne
Strona główna Przemysł Stoczniowy, Przemysł Morski, Stocznie, Statki Teresa Kamińska: Wierzę w partnerstwo. Rozmowa z prezes zarządu Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej sp. z o.o.

Partnerzy portalu

Teresa Kamińska: Wierzę w partnerstwo. Rozmowa z prezes zarządu Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej sp. z o.o. - GospodarkaMorska.pl

Jedno miejsce pracy w strefie uruchamia kolejne trzy. To jest miarą dobrze wydanych pieniędzy – przekonuje w rozmowie z naszym portalem Teresa Kamińska, prezes zarządu Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej (PSSE).

Pomorska Specjalna Strefa Ekonomiczna uratowała Stocznię Gdańsk?

To nie jest ratowanie stoczni. Porozumienie między skarbem państwa, Agencją Rozwoju Przemysłu (ARP), Stocznią Gdańsk oraz PSSE jest bardzo pozytywnym przykładem na to, jak współpraca wielu instytucji i partnerów doprowadziła do takiego rozwiązania, które daje możliwość funkcjonowania Stoczni Gdańsk i daje szanse na to, że teren, który stanowi ogromną wartość gospodarczą i do którego wszyscy jesteśmy emocjonalnie przywiązani, stanie się wizytówką Gdańska. Projekt, co będę powtarzała do znudzenia, jest realizowany bez wykorzystania  pomocy publicznej. Zainwestowane pieniądze mają przynieść konkretne rezultaty: nowe miejsca pracy, rozwój wielu firm oraz zagospodarowanie terenu.

Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz mówił, że miasto umarza dług stoczni i że za te pieniądze można wybudować 2, 5 żłobka.

Tu nikt niczego nie umarzał. Miasto przejęło konkretny majątek za stoczniowe długi. Dzięki Strefie pojawiła się szansa na to, że tereny postoczniowe zaczną żyć, nastąpi rozwój gospodarczy, a miasto będzie miało zapewnione wpływy chociażby z podatków dochodowych, czy od nieruchomości. W ogólnym rozrachunku miasto zyska o wiele więcej niż te 10 mln zł długu. I nie można tego przeliczać na 2,5 żłobka. Gdyby stocznia upadała, być może za około 7 lat  miasto odzyskałoby pieniądze ze sprzedaży zrujnowanego majątku postoczniowego, ale zysk byłyby nieporównywalnie mniejszy niż kwota należności.

ARP również nie umarzało swoich należności.  Agencja zabezpieczyła się udziałami na zasadach komercyjnych. Jest szansa, że właśnie dzięki temu, że w posiadaniu Agencji jest większościowy pakiet  GSG Towers oraz udziały w stoczni, zarząd ARP  będzie miał wpływ na zarządzanie stocznią.

Warte podkreślenia jest również to, że w procesie upadłościowym nie byłoby szansy na odzyskanie długów przez wierzycieli. Przypominam, że są to należności rzędu 76 mln zł dla ZUS-u, należności urzędu skarbowego, podmiotów publicznych i prywatnych.  W tej chwili wszyscy wierzyciele otrzymują pieniądze, które w procesie upadłościowym by przepadły.

A co ze  100 mln zł wsparcia, które dostaliście  od ARP?  

To nie jest tak, że ARP dała nam pieniądze. Strefa otrzymała  pożyczkę i dokapitalizowanie, które z czasem musi zwrócić. Dlatego podkreślam, że tu w ogóle nie ma pomocy publicznej. Te pieniądze zapracują na siebie. Zarówno oprocentowana pożyczka jak i dokapitalizowanie będą zwrócone Agencji.

Jaki los spotkałby Stocznię Gdańsk, gdyby nie Wasz projekt?

Alternatywą byłaby upadłość stoczni, co oznaczałoby zwolnienia pracowników oraz długotrwały proces upadłościowy. Wszyscy doskonale wiemy, jak wyglądają takie procesy w Polsce. Trzeba czekać minimum 5 lat zanim wejdzie syndyk. W tym czasie postępowałaby dalsza degradacja tych obszarów. Mielibyśmy sytuację patową. W środku Gdańska cenne gospodarczo tereny w ogóle by nie funkcjonowały. Proszę spojrzeć na inne podmioty, w których doszło do upadłości. Mijają lata i nic się tam nie dzieje. Poza tym jakoś nie przychodzi mi do głowy ani jedna upadłość, która doprowadziłaby do rewitalizacji.  W tym momencie dajemy szansę rozwoju chociażby Stoczni Remontowej, która nigdzie nie znajdzie tego typu terenów. Gdyby Stocznia Gdańsk upadła, dopiero za około 7 lat miałaby ona możliwość nabycia terenów postoczniowych. A Remontowa potrzebuje ich już dzisiaj. Zrozumienie całej złożoności sytuacji daje podstawę do oceny rozwiązania, które zostało wspólnie wypracowane.

Partnerstwo i zrozumienie lekiem na całe zło?

Bardzo wierzę w partnerstwo. Dzięki ogromnemu wysiłkowi skarbu państwa, stoczni gdańskiej, miasta Gdańska ale też wielu urzędników różnych instytucji z Pomorza oraz osób indywidualnych, mogliśmy wspólnie  rozwiązać problemy, które wydawały się nie do pokonania. Wspierała nas również załoga Stoczni Gdańsk. Ten projekt mógł nie dojść do skutku, gdyby nie zrozumienie przez nich sytuacji i wsparcie w postaci braku protestów pracowniczych. Mnóstwo ludzi przyczyniło się do powstania tego projektu i mogą oni mieć satysfakcję, że dzięki nim powstało dobre rozwiązanie.

Jaki jest plan rewitalizacji?

Dokładana strategia będzie opracowana na podstawie wnikliwej analizy. Na początek musimy zrobić inwentaryzację, zobaczyć w jakim stanie znajduje się infrastruktura na tych terenach. Po pierwszych oględzinach wygląda na to, że media są w dużo lepszym stanie niż w stoczni gdyńskiej. Musimy zastanowić się jakie budynki zostawić, tak aby zachować charakter tego miejsca. Na razie nie przewidujemy budowy żadnych biurowców, chyba że firmy, które będą tu pracować tego sobie zażyczą. W sprawach przebudowy będziemy też konsultować się ze Stocznią Remontową, która jako pierwsza będzie dzierżawić działki na tym terenie. Pewne jest uzbrajanie nabrzeżny. Chcemy też znaleźć parterów, którzy pomogą nam pogłębić kanał.

Który projekt trudniejszy, Gdynia czy Gdańsk?

W Gdańsku wbrew pozorom mamy dużo lepszą sytuację.  W Gdyni przeprowadzaliśmy operację na żywym organizmie. Obszar przez nas rewitalizowany był terenem prywatnym i  musieliśmy uzgadniać z właścicielami absolutnie każde działanie. W Gdańsku mamy większy komfort, bo jesteśmy jedynym właścicielem gruntu. Kupiliśmy nie tylko front wyspy, ale również całą  infrastrukturę m.in. pochylnię, dźwigi. Teraz możemy spokojnie planować działania. Oczywiście będziemy korzystać z doświadczeń gdyńskich. To jak prezentują się zrewitalizowane przez nas tamtejsze tereny jest efektem ponad 2,5-letniej ciężkiej pracy w bardzo trudnych warunkach. W realizację każdej części tego projektu było zaangażowanych około 30 osób. Każdy krok był wspólnie omawiany i co podkreślę, realizowany w ogromnym porozumieniu. Marzy mi się taka sama atmosfera podczas realizacji projektu na terenach postoczniowych w Gdańsku.  

Czy Projekt Bałtycki Port Nowych Technologii jest ukończony?

Już wszystkie tereny praktycznie mają swoich najemców. Jest jeszcze niedokończona sprawa  działki, na której znajduje się stara ciepłownia. Czekamy na zgodę konserwatora, żeby odrestaurować dwie wewnętrzne ściany, tak aby w środku mogła powstać nowoczesna hala. Chcemy znaleźć inwestora, który pomoże nam ją odnowić. Nie udało nam się jeszcze stworzyć parkingów wielopoziomowych, są tylko parkingi naziemne, ale one są niewystarczające. Potrzebujemy minimum 2 tys. miejsc parkingowych. Aby ten projekt zrealizować, chcemy  wejść w partnerstwo publiczno-prywatne.  Biurowiec Akwarium jest już w 90 proc. wynajęty. Drugi biurowiec, tzw. Pentagon, został już odebrany, powstaną w nim laboratoria B+R dedykowane gospodarce morskiej. Przemysł stoczniowy jest konkurencyjny tylko wtedy, gdy stosuje innowacyjne rozwiązania. Firmy potrzebują badań np. nad  nowymi technologiami spawów, bardziej odpornymi materiałami, farbami itp. Te laboratoria będą spełniać rolę badawczą.

Kiedy będziemy mogli świętować zakończenie projektu w Gdańsku?

W ciągu 2,5 roku teren przejęty przez strefę będzie w pełni zagospodarowany. Życzyłabym sobie, żeby pracowało nam się tak dobrze, i w takiej atmosferze, jak w przypadku realizacji projektu  w Gdyni. Biorąc pod uwagę sposób, w jaki doszło do zawarcia gdańskiego porozumienia, jestem przekonana, że tak będzie.

etmal_790x120_gif_2020

Partnerzy portalu

EU_CERT_2024
AVEXON

Dziękujemy za wysłane grafiki.