• <
nauta_2024

Polacy jako pierwsi na świecie wykorzystują drony do inspekcji statków

Joanna Kubik

15.02.2016 14:48 Źródło: własne
Strona główna Przemysł Stoczniowy, Przemysł Morski, Stocznie, Statki Polacy jako pierwsi na świecie wykorzystują drony do inspekcji statków

Partnerzy portalu

Polacy jako pierwsi na świecie wykorzystują drony do inspekcji statków - GospodarkaMorska.pl

Z próby na próbę idzie im coraz lepiej. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to jeszcze w tym roku drony wejdą do codziennego użytku. O zautomatyzowanych inspekcjach statków rozmawiamy z Cezarym Galińskim, z towarzystwa klasyfikacyjnego DNVGL Polska.

Pod koniec roku odbyły się testy waszych dronów do inspekcji statków. Na jakim etapie jesteście?


Testy w dalszym ciągu trwają. Pod koniec roku przetestowaliśmy drony na dwóch typach statków, chemikaliowcu oraz tankowcu. W tej chwili pracujemy na kolejnym typie, masowcu. Poprzednie inspekcje były realizowane w Stoczni Remontowej, a obecne w stoczni Nauta. Testowanie dronów podzieliliśmy na trzy etapy. Podczas pierwszego kupiliśmy urządzenia, które są obecnie dostępne na rynku i je testujemy. Sprawdzamy, czego im brakuje i staramy się je przystosować do naszych potrzeb. Etap drugi wiąże się z poszukaniem firmy, która  zbuduje drona według naszej specyfikacji. Znajdujemy się na pograniczu etapu pierwszego i drugiego. W tej chwili rozmawiamy z różnymi firmami, które mogłyby podjąć się zadania konstrukcji urządzenia. Etap trzeci, który jest etapem docelowym, to autonomiczny lot drona. Mamy nadzieję, że w tym roku uda się zakończyć etap drugi i rozpocząć stosowanie dronów w codziennych inspekcjach.

Jesteście zadowoleni z przebiegu testów?


Wciąż zbieramy doświadczenia. Cały proces jest nieco bardziej skomplikowany niż nam się początkowo wydawało. Latanie dronem to jest jedna sprawa, ale wykonywanie specyficznej pracy, jaką jest przeprowadzenie inspekcji, to druga. Jak się trochę głębiej wejdzie w temat, to okazuje się że nie jest tak łatwo znaleźć urządzenie, które nadawałoby się do naszych celów. Olbrzymia większość  dronów jest przystosowana do latania na zewnątrz. I w związku z tym posiada wspomaganie np. GPS-u, posiada kompas magnetyczny. W stalowym, zamkniętym zbiorniku te rozwiązania po prostu nie działają. Niektóre drony w ogóle nie chcą wystartować. Są tak zaprogramowane, że nie można ich uruchomić bez skalibrowanego kompasu wewnętrznego, a kompasu w takich warunkach po prostu nie da się skalibrować.

Jak sobie z tym poradziliście?

Testujemy oprogramowanie, które powinno pozwolić ominąć tego typu problemy. Próbowaliśmy też resetować i kalibrować dron w środku zbiornika. Czasami to się udawało, czasami nie.  W przypadku statków, które mają duże pokrywy lukowe, można go uruchomić tam, gdzie dron łapie sygnał i dopiero wtedy wlecieć do środka instalacji, którą chcemy obejrzeć.

A co z orientacją w przestrzeni?

Jedna koncepcja to jest taka, że nasz robot latający będzie korzystał z modelu pomieszczenia, który mu przygotujemy wcześniej i wgramy do pamięci. Natomiast druga, że można będzie go wpuścić do pomieszczenia, które jest mu nieznane i dron zbuduje sobie trójwymiarową mapę pomieszczenia i w ten sposób będzie się orientować w otoczeniu.

Problemy z kompasem to nie wszystko

No właśnie, pojawił się też problem związany ze sterowaniem gimbalem i kamerą. Główną funkcją dronów jest filmowanie obrazu znajdującego się pod nimi, z lotu ptaka lub tego co jest przed nim. Do wykonywania inspekcji potrzebujemy drona, który będzie w stanie sfilmować to, co znajduje się np. pod kątem czy nad dronem.
 
Skąd w ogóle wziął się pomysł użycia dronów?

Przede wszystkim z potrzeby znalezienia efektywniejszego środka do przeprowadzania inspekcji.  Za pomocą dronów jesteśmy w stanie przeprowadzić kontrole o wiele szybciej, bezpieczniej i taniej.  Dotychczas inspekcje były realizowane dwoma metodami. Można np. wybudować rusztowanie dla inspektorów. Wiąże się to z dużymi kosztami dla armatorów, ale też i z możliwością uszkodzenia powłok  malarskich, co później może skutkować powstawaniem korozji. Można też zastosować tzw. rafting, gdzie zbiornik wypełnia się wodą, wrzuca do środka dmuchaną tratwę, inspektor wsiada do środka i przeprowadza inspekcję. Zmieniając w zbiorniku poziom wody docieramy do różnych elementów, które trzeba zbadać. Wydaje się że to łatwa metoda, ale tylko pozornie. Dużo czasu zajmuje przepompowywanie wody. Poza tym, jeśli chodzi o zbiorniki ładunkowe, pojawia się problem, co z tą wodą zrobić później. Jeśli wlejemy wodę do zbiornika, w którym znajdowała się ropa, to nie można jej później po prostu wylać za burtę.

Co dokładnie bada dron?

Na obecnym etapie dron to są oczy inspektora. W momencie przeprowadzania kontroli, inspektor znajduje się w miejscu oddalonym od badanego elementu, zadaniem drona jest przekazanie takiego obrazu, który sprawi, że inspektor będzie miał wrażenie, że dokonuje oględzin osobiście. Kamery i oświetlenie można tak skonfigurować, że jakość obrazu, który trafia do inspektora jest w rozdzielczości 4K. Możemy wrzucić obraz na duży ekran, zrobić stop klatkę, powiększyć i dokładnie obejrzeć miejsce, w którym znajduje się defekt.

Ile osób potrzebnych jest do przeprowadzania takich inspekcji?

Potrzebnych jest dwóch inspektorów. Jeden jest pilotem i skupia się na kierowaniu urządzeniem, a drugi jest operatorem kamery i to on dokonuje inspekcji. Oczywiście obaj posiadają kwalifikacje do przeprowadzenia inspekcji i mogą się zmieniać przy pracy. Obraz jest przekazywany na żywo na tablet albo na specjalne gogle. To wszystko jest oczywiście nagrywane, możemy do tego wrócić i ponownie obejrzeć. Założenie jest takie, że po zakończeniu inspekcji badanego zbiornika nasi inspektorzy są w stanie przekazać armatorowi opinie o stanie konstrukcji.

Drony to przyszłość w inspekcjach statków?

Na pewno trzeba coś zmienić w sposobie dokonywania inspekcji. Przyszłość może należeć do dronów, ale też do innych systemów np. condition monitoringu. Jedno jest pewne, taka tradycyjna metoda przeprowadzania inspekcji, którą znamy od wielu lat, staje się przestarzała. Jeszcze do niedawna ołówek, kartka, latarka i młotek wystarczały. Mieliśmy do czynienia z weryfikacją prawie bez żadnego wsparcia technicznego. Know-how był w głowie jednego człowieka. Na szczęście to wszystko się zmienia. W tej chwili inspektor jest już obudowany całą masą pomocniczych urządzeń, systemów softwerowych, telefonami satelitarnymi, może przesłać zdjęcia czy rysunki do centrali np. ze środka oceanu  i w ciągu krótkiego czasu może liczyć na odpowiedź ekspertów. Ważna jest obecnie umiejętność korzystania z baz danych, gotowych rozwiązań. Rzadko się zdarza, że odkryjemy coś, z czym już wcześniej nie miano do czynienia. Rodzaje usterek są powtarzalne i zdefiniowane.  W zasadzie możemy mieć pewność, że odkryty problem już kiedyś został oceniony i rozpracowany. Jeśli więc można szybko i sprawnie skorzystać z gotowych rozwiązań, to proces oceny staje się o wiele łatwiejszy i szybszy.

Jesteście pionierami w zakresie stosowania dronów na tym polu?

Inne towarzystwa klasyfikacyjne też podejmują podobne działania i np. współuczestniczą w projektach uniwersyteckich. Badania te są jednak bardzo czasochłonne i z tego co wiem, jeszcze nikt nie wypracował rozwiązania, które mogłoby być wdrożone na skalę produkcyjną. Mamy więc szansę być tymi pierwszymi.

Dziękuję za rozmowę

etmal_790x120_gif_2020

Partnerzy portalu

EU_CERT_2024

Dziękujemy za wysłane grafiki.