• <

„Nie opłaca się łowić, tylko odsprzedaje się uprawnienia”

Hubert Bierndgarski

22.03.2016 15:23 Źródło: własne
Strona główna Ekologia Morska, Ochrona Bałtyku, Rybołówstwo Morskie „Nie opłaca się łowić, tylko odsprzedaje się uprawnienia”

Partnerzy portalu

„Nie opłaca się łowić, tylko odsprzedaje się uprawnienia” - GospodarkaMorska.pl

Całkowita zmiana finansowania rybołówstwa z funduszu morskiego na lata 2014-2020 -  to zdaniem rybaków jedyna szansa na uratowanie polskiego rybołówstwa i zasobów ryb w Morzu Bałtyckim. Wnioski takie można wyciągnąć po dyskusji na temat rybołówstwa morskiego, która odbyła się w czasie posiedzenia sejmowej Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej.

Rybacy, którzy zostali zaproszeni na spotkanie wskazywali, że głównym problem jest obecnie katastrofalny stan zasobów rybnych w Bałtyku oraz zła ochrona tych gatunków. Problemem są również źle wydawane dotacje unijne przeznaczone na wspieranie i rozwój rybołówstwa.

- Uprawnionych do połowów na Bałtyku jest 750 jednostek - wyliczał w czasie spotkania Ryszard Groenwald członek zarządu Polskiego Stowarzyszenia Przetwórców Ryb. - Kiedy przystępowaliśmy do UE  było ich 1200. Na złomowanie wydaliśmy 220 mln, ale to nie pomogło. Uprawnionych do połowów przybywa. Jest to pewien paradoks. Dysponuję danymi od 2004 r. Podam przykład, że w 2004 r. szproty łowiło 113 jednostek. Potem były złomowania i zostały 62 jednostki. W tym roku uprawnienie ma już 166 jednostek, a kwota spadła. Jeśli chodzi o połów śledzia, w 2004 r. mieliśmy 317 jednostek. Po złomowaniu doszliśmy do 160, a w tym roku uprawnienia mają 373 jednostki. Doprowadzono do tego, że handluje się kwotami połowowymi. Stworzono szarą  strefę. Nie  opłaca się łowić, tylko odsprzedaje się uprawnienia. Ci, którzy mogliby łowić, stoją w portach, bo nie mają kwoty połowowej. Ci, którzy nie chcą łowić, sprzedają i wyciągają rękę po rekompensatę.

Zdaniem Groenwalda niskie, indywidualne kwoty połowowe przyznawane decyzjami administracyjnymi mają charakter socjalny,  a nie ekonomiczny. Ograniczona wartość połowowa rozdzielana na coraz większą liczbę podmiotów prowadzi do ubożenia całego środowiska  rybackiego, powodując tzw. kanibalizm rybacki.  Jedni chcą zjeść  drugich. System kwot połowowych nie promuje efektywności rybackiej. Tym samym wspomaga armatorów zainteresowanych zachowaniem stanu obecnego, możliwością handlu kwotami połowowymi i utrzymywanie rekompensat.

- Jeśli chcemy uzdrowić polskie rybołówstwo, konieczne są zmiany strukturalne. Są na to pieniądze. Trzeba pomóc tym, którzy chcą odejść z rybołówstwa. Nie przeznaczać pieniędzy na tymczasowe rekompensaty, które tylko przedłużają stan zapaści. To jest kroplówka, która nie rozwiązuje żadnego problemu polskiego rybołówstwa - mówił Groenwald.

Grzegorz Hałubek, pełnomocnik ministra gospodarki morskiej do spraw rybołówstwa jasno wskazał, że na Bałtyku doszło do katastrofy ekologicznej.

- Swoją wypowiedź oprę na danych z badań przeprowadzonych w listopadzie i grudniu 2015 roku przez Morski Instytut Rybacki. Na Bałtyku mamy trzy roczniki dorsza: dorsz dwuletni długości długopisu, dorsz trzyletni – ok. 35 cm i dorsz czteroletni, który zatrzymuje się w sieciach, a stanowi niecałe 20% połowów. Dla mnie jako ichtiologa, jest to obraz katastrofy ekologicznej, biologicznej. Nastąpiło  całkowite odwrócenie proporcji. Małych ryb, czyli narybku zerowego mamy 0%. To jest  tarło 2015. Słupek na tym wykresie powinien być bardzo wysoki, najwyższy. Małych ryb  zawsze  jest  najwięcej.  Tymczasem  wykres  przedstawia  0.  Z drugiej  strony  nie  ma ryb  dużych, tarłowych. Mamy do czynienia z trwałym układem. Nie wiadomo, jak ten proces będzie dalej przebiegał. Brak stada tarłowego wywołuje brak dwóch roczników narybkowych. Dysponuję wykresem z 2012 r. zatytułowanym „Chudnący dorsz”. W 2005 r. dorsze 8-letnie w szczycie kondycji miały w 6 kg, zaś w 2011 r. – 2 kg. To po prostu tragedia. Nazywam ten wykres ilustracją wymierania  dorsza na Bałtyku.  

Zdaniem Hałubka poprzedni rząd wprowadził taki podział środków, który miał ukryć katastrofalny stan na Bałtyku.  

- Miało wyglądać to tak, że na Bałtyku jest dobrze, że nie ma żadnych problemów. Poprzedni rząd współpracował zarówno z Komisją Europejską, jak i z Balt Fish oraz RAC w celu ukrycia tego procesu. Za rządów PO niemożliwe było, żeby w Bałtyku zabrakło dorsza. Tak uważają rybacy i takie jest moje zdanie - dodaje Hałubek.

Rybacy w trakcie spotkani odnieśli się również do kar, które za rzekome przekroczenie połowów nałożył na nich poprzedni rząd.

- Uwazżam, że działania podjęte przez poprzedni rząd były bezprawne, co stwierdził Trybunał Konstytucyjny, uznając rybaków za niewinnych - mówił Jerzy Wysoczański ze Związku Rybaków Polskich - Wszelkie kary, jakie ponieśli rybacy z tego tytułu, powinny być oddane przez ministerstwo w ramach procedury z urzędu. Obecnie wnosimy sprawy do sądów, piszemy do pana ministra. Ponadto posiadamy dokumenty dotyczące działań poprzedniego ministra odpowiedzialnego za rybołówstwo, który naraził cały sektor rybacki na wielkie szkody. W lipcu 2007 r. niesłusznie zabrano nam 8 tys. ton dorsza. Spłata kwoty równoważnej 8 tys. ton następowała przez 3 następne lata. Było to przyczyną zubożenia środowiska rybackiego. Podczas komisji mówiono również o projekcie rozporządzenia dotyczącego zakazania połowów trałowych w odległości do 6 mil morskich od brzegu. Rozporządzenie jest to obecnie analizowane i opiniowane przez środowisko rybackie. Jego szczegóły poznamy wkrótce.

Partnerzy portalu

Dziękujemy za wysłane grafiki.