mk
Skutki uderzenia tak zwanej "cyklogenezy bombowej" bądź "bombowego cyklonu", czyli układu bardzo niskiego ciśnienia, zaskoczyły we czwartek mieszkańców wschodniego wybrzeża USA w stanie Massachusetts. Wiejący z prędkością 120 km na godzinę wiatr spowodował największy od 1978 roku sztorm. Wystąpiły też bardzo duże opady śniegu.
Sztorm w połączeniu z opadami i niską temperaturą przerodził się w prawdziwy kataklizm. Miasta na wybrzeżu Massachusetts zostały zalane lodowatą wodą morską. Zakrojona na szeroką skalę akcją ratownicza z udziałem Strażaków i Gwardii Narodowej objęła głównie pomoc mieszkańców wybrzeża, którzy utknęli w lodowatej wodzie z Atlantyku. Pierwsi ratownicy do pomocy używali pontonów ratowniczych. Już kilka godzin później, gigantyczne ilości wody, które wdarły się do miast zaczęły zamarzać, powodując sceny niczym z prawdziwej apokalipsy.
Another image from high tide today in the area of King Caesar Rd. pic.twitter.com/2npUFXFOZN
— Duxbury Harbormaster (@Dux_HM) 5 stycznia 2018
Fale wywołane sztormem w połączeniu z przypływem osiągnęły aż 4,6 metra wysokości.
- Powódź pojawiła się w sześć minut. Ludzie nie mieli czasu, aby dojść do samochodu, gdy o tym usłyszeli - powiedziała Alisha Elwell, której samochód został zalany do połowy. - Za mną stał zaparkowany samochód. Nie widziałam go. Po prostu zniknął - dodała.
- Używamy dużych pomp do usuwania wody, ale musimy poczekać na ocieplenie - mówił Rob Reardon, kapitan straży pożarnej w Duxbury, znajdującego się na południowy wschód od Bostonu.
Video of tide rising at Bluefish today pic.twitter.com/RWVLu66p2J
— Duxbury Harbormaster (@Dux_HM) 4 stycznia 2018
Chemia w morzu i na plaży. Zanieczyszczamy oceany globalnie, trujemy się lokalnie
Raport NIK: człowiek zagraża Półwyspowi Helskiemu
Nowa prezes NFOŚiGW nominowana na stanowisko
Na Zalewie Wiślanym trwają "śledziowe żniwa"
W Senacie będzie obradował Morski Zespół Parlamentarny nt. morskich farm wiatrowych
Dopływ słodkiej wody do Atlantyku Północnego to bardziej upalne lata w Europie