Podczas wizyty w gdyńskim porcie skorzystaliśmy z okazji aby porozmawiać z Andrzejem Grubalskim, dyrektorem handlowym firmy SPEED.

SPEED wcześniej mógł być kojarzony wyłącznie jako firma spedycyjna jednak obecnie działacie zarówno jako firma transportowa jak i terminal przeładunkowy.

To prawda. SPEED rozpoczynał swoja działalność jako firma spedycyjna jednak z czasem coraz bardziej angażował się w samodzielne przeładunki. Działając jako kluczowy operator na terminalu BTDG przeładowaliśmy w 2015 roku 1,3 mln ton produktów rolnych. Po prywatyzacji „drobnicy” nasze drogi rozeszły się i postanowiliśmy założyć własny niezależny terminal w Gdyni.


Co do zaoferowania ma Państwa terminal?

Jesteśmy uniwersalnym terminalem masowym zajmującym się przeładunkiem materiałów sypkich i zjednostkowanych. Specjalizujemy się w obsłudze produktów rolnych, budowlanych jak również drewna. Charakteryzuje nas elastycznie podejście do klienta i oczywiście jak sugeruje nazwa firmy – szybkość obsługi. Przyjmujemy jednostki o zanurzeniu do 7,00 metrów z tonażem do ok 8000 ton.

Był Pan na Mont Blanc przy temperaturze -20, a następnie po dwóch tygodniach przebiegł Pan ultramaraton na Sycylii w temperaturze + 38. Czy tego typu doświadczenia pomagają w zarządzaniu firmą?

Zdecydowanie tak. Zmienna sytuacja na rynku wymusza na nas dostosowywanie się do konkretnego zapotrzebowania na usługi w danym momencie. Dobrym przykładem będzie odniesienie się do przeładunków drewna. W chwili obecnej jesteśmy ekspertem w tej dziedzinie, a obsługiwany wolumen jest najwyższy w historii portu. Jeszcze dwa lata temu nie przypuszczałbym, że taka sytuacja będzie miała miejsce. Uniwersalność w przeładunkach pozwala nam wypełniać braki jednego towaru innym, dlatego też słaby ubiegłoroczny sezon zbożowy nie wpłynął u nas znacząco na skalę przeładunków.

A jaka jest skala Państwa przeładunków?

Jako niezależny terminal przeładunkowy funkcjonujemy od 2016 roku. W pierwszym roku działalności przeładowaliśmy 300.000 ton różnego rodzaju ładunków.  W 2018 wartość ta zwiększy się ponad trzykrotnie. Nie byłoby to możliwe gdyby nie doskonała organizacja pracowników w porcie oraz przychylność ZMPG. W chwili obecnej naszym jedynym ograniczeniem są nabrzeża i tereny w gdyńskim porcie. Nasze możliwości przeładunkowe wykorzystujemy praktycznie w 100%, jednak gdyby nie wspomniane przeze mnie ograniczenia uważam, że moglibyśmy zwiększyć wolumen przeładunków o połowę.
 
Jak Pan ocenia sytuację, która mamy na rynku przeładunków?

W stosunku do pierwszej połowy zeszłego roku nastąpiło zdecydowane ożywienie i można przypuszczać, że należy optymistycznie podchodzić do kolejnych lat związanych z tą branżą. Porty przepełnione są importowanym węglem i ze względu na olbrzymie zapotrzebowanie na ten surowiec sytuacja z pewnością nie ulegnie zmianie. Na rynku zbóż prognozy eksporterów produktów rolnych były zdecydowanie niekorzystne m.in.: ze względu na panujące susze, ale ostatnie sygnały pokazują, że obecny sezon jednak ma szanse być bardzo udany. Bardzo dobrze ma się również rynek budowlany, co zaobserwować możemy chociażby po ilości przetargów i zleceń na podbudowę.

Czy w związku z tym planują Państwo dalszy rozwój?

Terminal w Gdyni ma ograniczone możliwości rozwoju wynikające z zanurzenia, jak i braku dostępnych terenów w porcie, które można wykorzystać pod działalność przeładunkową. Nasze działania w porcie polegają na ciągłej optymalizacji posiadanych zasobów oraz inwestowaniu w kolejne urządzenia przeładunkowe. Jednym z takich urządzeń jest ostatnio zakupiony dźwig hydrauliczny Mantsinen 70 znacząco wpływający na raty załadunkowe, co przy obsłudze blisko 200 statków rocznie przy naszym jednym nabrzeżu ma znaczenie.

Skupiamy się również na Porcie w Gdańsku, w którym powstaje nasz drugi terminal. Wydzierżawiony przez nas na 30 lat teren 5,3 ha przynależny do nabrzeża Wiślanego umożliwi nam nie tylko dywersyfikację przeładunków między naszymi terminalami, ale również po wykonaniu prac pogłębieniowych obsługę znacznie większych jednostek z zanurzeniem do 10,5 m.