• <
bulk_cargo_port_szczecin

Paweł Brzezicki: zarząd komisaryczny wybudził PŻM ze stanu śmierci klinicznej [wywiad]

Mateusz Kowalewski

07.01.2018 07:52 Źródło: własne
Strona główna Porty Morskie, Terminale, Logistyka Morska, Transport Morski Paweł Brzezicki: zarząd komisaryczny wybudził PŻM ze stanu śmierci klinicznej [wywiad]

Partnerzy portalu

Paweł Brzezicki: zarząd komisaryczny wybudził PŻM ze stanu śmierci klinicznej [wywiad] - GospodarkaMorska.pl

Z czego wynikają problemy największego polskiego armatora. Czy lepsze zarządzanie, mimo złej koniunktury mogło uchronić firmę od znalezienia się nad przepaścią i czy firmę w takim stanie można jeszcze uratować. O rynku żeglugowym, polskich realiach oraz o ludziach w PŻM rozmawiamy z Pawłem Brzezickim zarządcą komisarycznym Polskiej Żeglugi Morskiej.

Mateusz Kowalewski: Zamienił Pan wygodną, ministerialną tekę na stanowisko zarządcy komisarycznego w spółce znajdującej się na skraju bankructwa. Dlaczego?


Paweł Brzezicki: Duży wpływ na tą decyzję miał fakt, że PŻM to moje pierwsze miejsce pracy. Rozpocząłem pracę w tej firmie 9 grudnia 1983 roku. Przeszedłem tu szczeble kariery od młodszego referenta przez kierownika sekcji w dziale eksploatacji, prezesowanie spółce Polsteam Luxemburg aż po zarządzanie całą firmą. Więc sentyment do PŻM z pewnością miał bardzo dużo znaczenie. Ale tak naprawdę ja nie chciałem tutaj przechodzić z ministerstwa. Podjąłem tą decyzję ponieważ mam wrażenie, nie wiem może się przeceniam, że gdybym tutaj nie przyszedł to ta firma już by upadła.

W jakiej sytuacji zastał Pan firmę?

Kiedy objąłem stery w PŻM w 1998 roku firma była na 30 miejscu na świecie wsród armatorów przewożących suche ładunki masowe. W 2005 roku zostawiłem ją na szóstej pozycji. W tej chwili, może, jestem w pierwszej dwusetce. Zostawiłem firmę , w której było 940 mln zysku. Zastałem firmę w której za rok 2017 jest 740 mln straty, a skumulowana strata z ostatnich 5 lat to 1,7 miliarda. Jednocześnie tu, przez ostatnie 10 lat, sprzedano 80 statków. Z tego co wiem tylko 6 z nich trafiło na złom. Z resztą musimy konkurować. Często te statki były sprzedawane konkurencji poniżej kosztów remontów jakie przechodziły przed sprzedażą. Obecnie dysponuję flotą statków w średnim wieku wynoszącym 7 lat. Wbrew pozorom to fatalna sytuacja bo oznacza to, że wszystkie te statki pracują dla banków a nie dla armatora. Średni okres spłaty statku to 12 do 15 lat.

I nieprawdą jest, że sytuacja w PŻM wynika z kilkuletniego kryzysu na rynku żeglugowym. Tą firmę pogrążyło fatalne zarządzanie, dosłownie odwrotne od obiektywnego. W czasach bessy, w naszej branży, nie sprzedaje się statków tylko kupuje, w czasach hossy odwrotnie statki się sprzedaje. Tu mieliśmy działania dokładnie przeciwne. Z kolei zakupy nowych statków było nieprzemyślane. Miliśmy do czynienia z rozproszeniem inwestycji nigdzie do końca nie dających przewagi rynkowej. My nie mamy w tej chwili przewagi tonażowej na żadnym konkretnym rynku a takową mieliśmy. Kryzys był tylko tłem i tłumaczeniem.

Okrucieństwa wobec PŻM dopuszczona się poprzez likwidację działu sprzedaży. W przeciągu ostatnich lat zamknięto całą sieć akwizycyjną czyli zlikwidowano spółki zagraniczne. Wiele z nich to były spółki historyczne jak na przykład Polsteam Londyn, który ciągnął za sobą tradycję jeszcze przedwojennego Galu Londyn. W ten sposób uniemożliwiono sprzedaż naszych usług i ograniczono dostęp do klientów i kooperantów takich jak porty i agencje. Oprócz Londynu zamknięto spółki: Polsteam France, Polsteam Maroco, Polsteam Benelux, Polsteam Rio de Janeiro, Polsteam Luxemburg, Polsteam Madryt, Polbaltica Stockholm, Polsteam Shanghai itd... to wszystko są centra akwizycji ładunków i to zniszczono. I trudno tu mówić o cięciu kosztów ponieważ wydatki tych biur były śladowe w stosunku do ogólnych kosztów firmy a straty związane z ich likwidacją ogromne.

Jednak najgorsze co nastąpiło w tym przedsiębiorstwie to demoralizacja wsród ludzi. PŻM od 6-7 lat przynosi coraz większą stratę a tutaj co roku były podwyżki. Im większa strata tym większe podwyżki. Odnoszę wrażenie, że pracownicy kompletnie nie wiedzieli, a tak naprawdę nie chcieli widzieć, co tutaj się w ostatnich latach działo i jaka była sytuacja. W tej chwili mam atak pracowników, ponieważ odebrałem im premie uznaniowe. Na masowcach PŻM ma obecnie najwyższe budżety płacowe na świecie. Są to stawki wyższe o 20 procent od stawek ITF (Międzynarodowa Federacja Pracowników Transportu) gdzie wielu armatorów w czasach kryzysu wynegocjowało sobie płace poniżej stawek ITF.

Dlatego, nie che w to uwierzyć, ale mieliśmy tu do czynienia z celowym działaniem na szkodę firmy.

Jakieś przykłady, dowody?

Widzi Pan tablicę za Panem? Te arkusze to lista lewych faktur. To jest już w prokuraturze i to są straty na dziesiątki milionów dolarów. Niestety lista cały czas rośnie i to pomimo, że jest coraz więcej dowodów na to, że dużo dokumentów, dowodów zostało zniszczonych.

I zwracam uwagę, że ta firma była zarządzana przez samorząd pracowniczy. Wybierali oni, jako organ kontrolny, Radę Pracowniczą, która miała wszystkie instrumenty w ręku, żeby zatrzymać pogłębiający się kryzys, włącznie z możliwością usunięcia dyrektora, w przypadku działania na szkodę przedsiębiorstwa. Jednak, przez te wszystkie lata, Rada Pracownicza nie zrobiła nic, żeby sytuację w firmie zmienić. To ludzie zniszczyli tą firmę. Teraz słyszę takie komentarze z zewnątrz "kradł i pozwalał kraść". Pozwalano tutaj na wszystko i nastąpił całkowity rozkład moralny tego przedsiębiorstwa.

Jak wygląda wdrażany przez Pana program naprawczy?

Tu niektórzy uznali, że przyszedł Brzezicki z Warszawy, przyniósł pieniądze, pozamiatał a teraz niech wraca z powrotem. Otóż jednoznacznie odpowiadam, że zamierzam konsekwentnie dokończyć naprawę tego przedsiębiorstwa. A w szczególności naprawić morale ludzi, którzy do tej sytuacji dopuścili. W prywatnej firmie takich ludzi nie byłoby w 3 sekundy. Ja ich znam, pracowałem z nimi wiele lat, wielu z nich prywatnie lubię i uważam, że dadzą radę wygrać tą firmę dla siebie, dla swoich dzieci, dla przyszłych pokoleń i dla kraju.

Jeśli chodzi o bieżącą sytuację mamy do czynienia ze złymi i dobrymi aspektami. W momencie, kiedy do PŻM wszedł zarząd komisaryczny pojawiły się możliwości ratunku firmy przez konsorcjum polskich banków i instytucji wobec sytuacji wypowiedzenia kredytów przez banki dotychczas finansujące. Główną przyczyną tego wypowiedzenia była postępująca demoralizacja poprzedniego zarządu. Firma zaczęła być postrzegana jako nieodpowiedzialna. Złym aspektem jest fakt, że kredyty, które wywalczyliśmy nie są łatwe. Są dużo droższe od tych wypowiedzianych przez banki zachodnie, dużo gorsze jeśli chodzi o warunki finansowania. Można powiedzieć, że ich jedyną zaletą jest to, że są, co oczywiście w obecnej sytuacji jest dużą zaletą. Dobry aspekt jest taki, że jeszcze na początku 2017 roku kilkanaście statków PŻM błąkało się bez ładunku. Nie było dla nich frachtu, ponieważ dotychczasowi klienci, ze względu na sytuację rozpadu firmy obawiali się, że załadują ładunek i zostanie on komorniczo zajęty, razem ze statkiem w porcie docelowym. Zmiana formuły zarządzania na zarząd komisaryczny i wynegocjowanie kredytów pomostowych spowodowało powrót klientów do PŻM. Od maja nie mieliśmy już statku, który nie był pod ładunkiem.

Obecnie wykonujemy program naprawczy, którego głównym zadaniem jest takie obniżenie kosztów działalności firmy, żeby banki kredytujące widziały nadwyżkę, która pozwoli spłacać kredyt. Są to głównie koszty zarządu technicznego, koszty zarządu ogólnego oraz koszty płac. W przypadku dwóch pierwszych obszarów program został w większości wykonany. W przypadku trzeciego obszaru czyli kosztów płac spotykam się oczywiście z niezrozumieniem sytuacji i oporem wzmacnianym przez organizacje pracownicze. Niestety, w obecnej sytuacji, my musimy płacić mniej. Nie możemy płacić, z całym szacunkiem, kucharzom czy stewardom więcej niż by zarobili w "Bristolu", a tyle obecnie płacimy. Konsekwencje niewykonania programu naprawczego w zakresie obniżenia kosztów płac powodują drastyczne żądania konsorcjum banków; na przykład sprzedaży całej floty do roku 2023. Dlatego sytuacja zmusza mnie do tego, żeby obniżyć płacę i chociaż zbliżyć się do poziomu wynagrodzeń ITF.

Planujemy również odbudowę, przynajmniej częściową, sieci akwizycyjnej i powrót do sprzedaży naszych usług oraz bezpośredniego podtrzymywania relacji z naszymi klientami i kontrahentami. Na najważniejszych rynkach powrócą spółki zagraniczne.

Jak Pan ocenia perspektywy firmy?

Obecne zmiany i poprawiająca się koniunktura na rynku dają nadzieję, że PŻM po raz kolejny przetrwa stan śmierci klinicznej. Jednak hossa jest tylko po to żeby przetrwać bessę. To co tu zrobiono przez ostanie 12 lat, jeśli chodzi o tonaż, cofnęło nas o 20 lat do tyłu. Osiągnięcie poziomu 90 statków zajmie minimum dwa cykle koniunkturalne. Przetrwamy tylko wtedy, gdy będziemy w stanie odłożyć tyle gotówki, że w okresie następnej dekoniunktury, czyli powiedzmy za lat 4-5, będziemy w stanie zainwestować w odbudowę floty. To jest jedyna nadzieja dla PŻM w perspektywie kilkunastu lat.  Jeżeli postąpimy inaczej, nadwyżki przeznaczymy na dalsze podwyżki itp. to ta firma rozpadnie się wciągu najbliższych 5 lat.

Na koniec pare słów na temat działalności PŻM w zakresie żeglugi promowej.

W momencie hossy na rynku masowców to jest stosunkowo mało znaczący element naszej działalności. W momencie bessy to właśnie promy oraz nasza działalność związana z nieruchomościami w Szczecinie to są takie cumy, które nie pozwalają zatonąć PŻM. Obecnie działalność promowa z roku na rok rośnie, jest rentowna i ma świetne perspektywy. Dlatego powiem krótko; w ciągu następnych 5-7 lat muszę kupić 4 nowe promy. Inaczej zejdę z rynku. Apeluje więc do decydentów: zacznijcie realizować program Batory naprawdę - nie tylko w przemówieniach.

Dziękuję za rozmowę

Rozmawiał Mateusz Kowalewski

Partnerzy portalu

port_gdańsk_390x100_2023

Dziękujemy za wysłane grafiki.