Wydaje się, że zniesienie zakazu eksportu ropy naftowej ze Stanów Zjednoczonych jest już przesądzone. Taki krok zostanie podjęty prawdopodobnie w ciągu najbliższych miesięcy. Co to oznacza dla armatorów tankowców?

To będzie z pewnością dobra wiadomość dla przewoźników ropy naftowej. Otwarcie amerykańskiego rynku oznacza nowe szlaki, które trzeba obsadzić tankowcami. USA będzie prawdopodobnie eksportować swoje surowce przez Atlantyk do Europy. To powinno z kolei zmniejszyć spedycję na linii Europa – Zachodnia Afryka, co spowoduje transport większej ilości ropy z tego regionu do Azji. Choć niewykluczone, że amerykańska ropa bezpośrednio popłynie na Daleki Wschód.

Z drugiej strony przewoźnicy paliw i innych produktów rafineryjnych mogą mieć kłopoty. Eksport ropy z amerykańskiego rynku spowoduje brak tego surowca w tamtejszych rafineriach, a więc mniejszą produkcję. Transport paliw z USA do Ameryki Łacińskiej z pewnością się zmniejszy.

Projekt zniesienia zakazu eksportu ropy ze Stanów Zjednoczonych rozpoczął się w maju, gdy senator Lisa Murkowski ogłosiła początek prac nad ustawą mającą znieść zakaz eksportu ropy naftowej ze Stanów Zjednoczonych. Ten zakaz obowiązuje już od 40 lat.

- W Ameryce mamy obecnie pełno energii. Wciąż spada import ropy, a co za tym idzie jej ceny. Już niedługo zamiast konkurować o jej dostawy, będziemy mogli ją sprzedawać naszym sojusznikom oraz partnerom handlowym – oświadczyła Murkowski.

Senator w szczególności zwróciła uwagę na fakt, że już niedługo mogą zostać zniesione sankcje wobec Iranu. A to będzie oznaczać kolejne milion baryłek ropy na światowym rynku każdego dnia. - Obowiązujący zakaz eksportu ropy naftowej uderza w nas samych. Cierpią przez to amerykańscy producenci, a także nasi obywatele, którzy płacą więcej za paliwa – stwierdziła.

W styczniu podobnym tonem wypowiadał się Ryan Lance, prezes Conoco Phillips, trzeciego największego koncernu energetycznego w USA. - Sytuacja energetyczna Stanów Zjednoczonych jest obecnie dużo lepsza niż 40 lat temu, gdy wprowadzono ten zakaz – przekonywał. - Rząd powinien zauważyć, że żyjemy już w innym świecie, gdzie łatwo o dostawy energii. To jest szansa dla nas na dalszy rozwój, ale by tak się stało, zakaz eksportu musi zostać zniesiony. Inaczej czeka nas zastój – przestrzegał.

W ostatnich latach wielokrotnie pojawiały się ze strony branży oraz ekspertów wnioski o wycofanie się amerykańskiego rządu z zakazu eksportu ropy wprowadzonego w czasie kryzysu naftowego w latach 70. Na razie pozostały one bez odpowiedzi, a jedynymi odstępstwami są wydawane od czasu do czasu pozwolenia na eksport na rzecz poszczególnych firm. Powodem jest wiek amerykańskich rafinerii. Niektóre z nich liczą sobie bowiem dekady. Trudno przypuszczać, żeby takie obiekty mogły konkurować z budowanymi przykładowo w Arabii Saudyjskiej. Tamtejszy rząd cały czas wspiera rozwój i prowadzi kolejne inwestycje nie tylko po to, by zwiększyć produkcję samej ropy, ale też produktów z niej tworzonych.

Amerykański rząd ma przed sobą trudną decyzję. Zniesienie zakazu eksportu z pewnością poprawi bilans handlowy tego kraju i stworzy wiele miejsc pracy w sektorze produkcji ropy naftowej. Jednak bez dodatkowych inwestycji w modernizację lub budowę nowych rafinerii, większy eksport czarnego złota z USA przysłuży się bardziej państwom Bliskiego Wschodu niż samym Stanom Zjednoczonym.